czwartek, 29 września 2016

Jak traktować konia?

Jak traktować konia?
Jak traktować konia?



W jeździe konnej aż roi się od skrajności. Jedni jeźdźcy uporczywie tkwią w przekonaniu, że koń to ich niewolnik, niezdolny do samodzielnego myślenia. Inni z kolei są święcie przekonani, że wierzchowca trzeba "zagłaskać". 


Tak naprawdę żadna z tych postaw nie jest dobra. Konia najlepiej traktować jak...swojego ucznia. Innymi słowy, należy być jego nauczycielem. Ale nie byle jakim. Istnieją trzy zasadnicze typy nauczycieli, podobnie jak trzy zasadnicze typy jeźdźców. 

Pierwszy z nich to taki stereotypowy "tyran", który wielokrotnie przedstawiany był w filmach i kreskówkach. Ciągle krzyczy, o wszystko się złości, niczego nie wybacza. 

Jeśli ty też jesteś taki w stosunku do swojego konia, twierdzisz że zwierze powinno wykonywać wszystkie rozkazy - postaw się w jego sytuacji. Albo chociaż spójrz na filmowych uczniów tyrana, którzy względnie się go słuchają, ale tak naprawdę w głębi duszy czekają tylko na okazję, by się go pozbyć! 

Inny rodzaj nauczyciela (i jeźdźca) to taki łagodny, który na wszystko pozwala. Jedzenie na lekcji? Gadanie? Nie ma sprawy. 

Niestety zarówno konie, jak i uczniowie wbrew pozorom wcale nie lubią takich nauczycieli/jeźdźców. Niby wszystko jest świetnie, ale tylko dopóki nikt niczego nie żąda. Bo jak trzeba zacząć pracować, od takiego kogoś wszyscy, konie również, odwracają się plecami. 


Ostatni, trzeci typ, to "normalny". Mówi spokojnym ale pewnym głosem, który podnosi tylko w ostateczności. Wszystko cierpliwie tłumaczy i nie złości się gdy ktoś czegoś nie rozumie. 

Właśnie takim jeźdźcem bądź. Traktuj konia z szacunkiem
i szacunku wymagaj. 

Pozdrawiam, 
Malwina

wtorek, 27 września 2016

Złapać kontakt, złapać królika...

Złapać kontakt, złapać królika...
Złapać kontakt, złapać królika...


W sierpniu pisałam o miękkiej ręce, ten post będzie swojego rodzaju rozwinięciem tego tematu.

***

Jako początkujący jeździec zawsze miałam problem z prawidłowym kontaktem. Im bardziej chciałam go złapać, tym bardziej pysk konia ode mnie uciekał. 

Uważam, że słowo złapać źle odnosi się do kontaktu. Złapać - to tak jak złapać królika. Gonić na siłę, a potem nie chcieć puścić. A co robi łapany królik? Ucieka. Co robi "łapany" pysk konia? Też ucieka. 

Wczoraj obserwowałam dziewczynę, która na siłę próbowała obniżyć i zaokrąglić szyję konia. Jej próby wyglądały mniej więcej tak, że z całej siły ciągnęła za wodze. Biedny koń był kompletnie zdezorientowany i wystraszony. Gdy tylko czuł mocniejszy ucisk na pysku, z całej siły zadzierał głowę do góry. Przy okazji automatycznie usztywniał się i wyginał grzbiet w literę U. Tym, którzy nie wiedzą  podpowiem, że prawidłowo koń powinien mieć ustawiony grzbiet na kształt kopniętego U. 

Być może niektórzy z Was zaczną narzekać na konie i ich uciekanie od wędzidła, ale przecież z ludźmi jest tak samo! Jeśli wokół Ciebie zacznie się kręcić ktoś nachalny, zaczniesz się od niego czym prędzej wycofywać. 

Wróćmy jednak do koni. Na samym początku dawałam przykłady dość "drastycznych" prób "łapania" kontaktu. Ale tak naprawdę, jeśli słysząc od trenera zdanie "złap kontakt" ciągniesz za wodze, mocniej je chwytasz, robisz to po prostu źle.

Jak więc złapać kontakt, "nie łapiąc go"?

Najpierw musisz zrozumieć, że łapanie kontaktu to nie ruch od wodzu do tyłu (czyli Ciebie), tylko od Ciebie do pyska. 

Jeśli chcesz jechać na miękkim kontakcie, gdzie koń chętnie i z własnej woli przyjmuje wędzidło, nie możesz go do niczego zmuszać. 

Gdy siedzisz na koniu i zrobisz już parę kółek na luźnej (zwisającej) wodzy, możesz zacząć. 

Najpierw delikatnie chwyć za wodze, tak żeby nie były one napięte, ale też nie zwisały (zwisanie wodzy to jeden z większych błędów). Musisz po prostu czuć pysk konia, ale w żaden sposób na niego nie oddziaływać (przy czym pamiętaj o nieotwieraniu ręki). Następnie lekko przesuwasz dłoń do przodu, ale tak by wodze nie zaczęły zwisać.

Wielu jeźdźców popada w skrajności - albo ciągnie, albo oddaje wodze całkowicie. Tymczasem należy znaleźć złoty środek. 

Powinieneś przesunąć rękę o parę milimetrów,. niezauważalnie dla oka obserwatora. 

Po pewnym czasie, koń dojdzie do wędzidła. Jeśli tak się stanie, pochwal go. Najlepiej użyć komendy głosowej ("tak jest, dobry koń") połączonej z odpuszczeniem presji, w tym wypadku wodzy. 

Jeśli zamiast tego szarpniesz konia lub zastosujesz jakąkolwiek presję, koń skojarzy kontakt z czymś złym, czego w żadnym razie nie należy powtarzać. 

C. D. N.

Malwina

piątek, 23 września 2016

5 rzeczy bez których nie ma dobrego jeźdźca (plus jak je osiągnąć)

5 rzeczy bez których nie ma dobrego jeźdźca (plus jak je osiągnąć)

cechy dobrego jeźdźca


1. Niezależność pomocy

Niezależność pomocy to jedna z ważniejszych jeździeckich umiejętności. Czasem tak się po prostu zdarza, że trzeba wysyłać do konia wiele sygnałów, z których każdy ma inny rytm. Np. prawą ręką działamy pulsacyjnie, lewą robimy pociągłe ruchy, do tego dodajemy łydkę dwa razy na sekundę i przy tym wolno anglezujemy. 

Jak to osiągnąć?

Na pierwszy rzut oka osiągnięcie niezależności pomocy wydaje się trudne i nieosiągalne. Fakt, dużo w tym prawdy. Ten element w większym stopniu wiąże się z praktyką. Czyli przychodzi z czasem. Pewnie wielu z Was w tym momencie zrazi się - bo przecież komu chciałoby się czekać? Ale tu mam dla Was pocieszenie. 

Kiedyś oglądałam muzyczkę, która wykonywała ćwiczenia "na palce", które bardzo przydają się do gry na fortepianie. Polegały one mniej więcej na tym, że jednym palcem należało stukać w jeden punkt, a innym (z drugiej ręki) "jeździć" po linii prostej.  Pomyślałam sobie wtedy, że też bym tak chciała. Po godzinie żmudnych ćwiczeń byłam w stanie wykonać to. Możliwe? Możliwe.

Ćwiczenie bez konia: 

Wbrew pozorom, wyćwiczyć niezależność pomocy da się również bez konia. Jak? Otóż bardzo prosto. 

Wskazówki: 

1. Gdy robisz dwie czynności na raz, najpierw staraj się robić tą jedną tak, by przestać o niej myśleć. Później dopiero dołącz drugą i na tej drugiej się skup;
2. Bardzo przydatne okazuje się liczenie - np. na raz, dwa, trzy i cztery stajesz w strzemionach, na dwa i cztery podnosisz ręce do góry;
3. Nie poddawaj się. Teraz jest to dla Ciebie nie do przejścia, ale przecież kiedyś samo anglezowanie było dla Ciebie nieosiągalne!

2. Wyczucie ruchu 


Konia trzeba "czuć". Trzeba wiedzieć (nie patrząc na niego), którą nogę w danej chwili stawia, kiedy rozciąga szyję... 

Czemu to takie ważne?

1. Dzięki temu wiesz, na którą nogę anglezujesz
2. Wiesz, kiedy dodać łydkę (patrz tutaj)
3. Wiesz, kiedy dać więcej luzu na pysku konia (bo czujesz, kiedy on rozciąga szyję). W efekcie lepiej działasz wędzidłem, możesz osiągnąć niskie ustawienie, łatwiej Ci wykonać rzucie...

Jak je osiągnąć?

Tu kluczem jest praca w siodle, najlepiej na lonży. Warto usiąść, zamknąć oczy, rozluźnić się i poddać ruchowi konia. Następnie postarać się wyczuć "początek" ruchu (tu mała podpowiedź: jest nim zad), zrozumieć skąd i dokąd on idzie. 

Wskazówka:

Czasem lepiej jest mieć otwarte oczy i skojarzyć, że tak a tak czujesz się, gdy koń podnosi tą nogę. (taka koncepcja, tyle że w przypadku prawidłowej postawy jeźdźca , występowała w książce Sally Swift, którą gorąco Wam polecam).

3. Zdolność komunikacji

Jazda konna to kontakt z żywą istotą, z która trzeba się porozumieć. Tu przekierowuję na post o tym, jak tego dokanać.

4. Spokój i rozluźnienie

Spokój, stalowe nerwy, rozluźnienie - to wszystko to fundamenty dobrego jeździectwa. Bez nich ani rusz!

Pamiętaj: Twoje emocje odczuwane są przez konia. Nawet w świecie ludzi można zauważyć, że gdy jedna osoba jest smutna lub wściekła - cała reszta grupy też ma beznadziejne humory. I odwrotnie - są osoby, które swoim żywiołowym charakterem poprawiają samopoczucie reszty.

5. Otwartość na nowe pomysły

"Jeśli cały czas robisz to samo, nie dziw się, że cały czas dochodzisz do tych samych rezultatów." Tak powiedział Albert Einstein i całkowicie się z nim zgadzam. Nie możesz tkwić ciągle w Twoich przekonaniach. Jeśli coś Ci nie idzie, znaczy, że musisz zrobić to INACZEJ. Odwagi!

A według jakie rzeczy decydują o tym, że ktoś jest, albo nie dobrym jeźdźcem?
Malwina

wtorek, 20 września 2016

Jak poprawić ruch konia - część 2, czyli kłus (i galop)

Jak poprawić ruch konia - część 2, czyli kłus (i galop)
Jak poprawić ruch konia?


Pisałam już o tym co nieco w ostatnim poście, dlatego nie zamierzam, się powtarzać. Tym razem skupimy się na kolejnym aspekcie tematu, czyli prawidłowym kłusie. Nie muszę Wam chyba tłumaczyć, jak ważny on jest w całej jeździeckiej pracy i jak bardzo wpływa na nasze noty na zawodach. 




Tak samo jak w stępie, w kłusie za cały ruch odpowiadają końskie zadnie kończyny. Tym razem kolejność ich stawiania jest jednak nieco inna i nie mamy tego komfortu, że każda nogę zwierzęcia "czujemy" oddzielnie. Bo w kłusie przy każdym kroku stawiana jest jedna przednia i jedna zadnia noga równocześnie. A to znaczy, że ... łydki powinniśmy dawać cały czas.

Są one jednak dość specyficzne. W stępie, gdy dajemy je naprzemiennie, tak jakby szturchamy nimi konia. Za to w kłusie ruszają się one zupełnie inaczej - możecie ładnie zaobserwować to w poniższym filmiku:



Jakie można wyciągnąć wnioski dotyczące pracy łydek w kłusie?
1. Łydki pracują DOSŁOWNIE przez cały czas
2. Łydki nie cisną, nie kopią, nie szturchają, ale robią TEN
specyficzny ruch trochę przypominający łaskotanie
3. Łydki to łydki, a nie pięty

Żeby osiągnąć taką ich pracę, trzeba mieć dobry i niezależny dosiad. Poza tym, nasze nogi nie mogą "latać" (zob. też. II część postu). 

Jak osiągnąć niezależność łydek?

Najważniejsze są regularne ćwiczenia. Musimy podczas nich 
stuprocentowo skupić się na swoim swoim ciele i wykonywać łydkami najpierw proste, następnie coraz trudniejsze, oddzielne ruchy. 

Ważne jest też to, że musimy tak jakby zapomnieć o innej czynności, którą w danym momencie robicimy. Tzn. przestać myśleć np. o anglizowaniu, a stuprocentowo skupić się na łydkach. Na początku będziemy co pewien czas zapominać o tej drugiej czynności, ale jak to się mówi:

Praktyka czyni mistrza...

I już po pewnym czasie zobaczymy wyraźną poprawę. 

A jak sprawa wygląda w przypadku galopu?

Tak, wiem, miał być o tym osobny post. Końcowo zdecydowałam jednak, że zajmę się galopem już teraz.

Galop jest chodem w którym kończyny stawiane są dość specyficznie. A mianowicie w takiej kolejności:
1. Zewnętrzna tylna 
2. Wewnętrzna tylna i zewnętrzna przednia
3. Zawieszenie (czyli koń odrywa wszystkie nogi od podłoża, tzw. faza lotu)
4. Wewnętrzna przednia 

Łydkę, a właściwie łydki, powinno dawać się dawać co fulee, tak by koń otrzymywał od nas "kopa energetycznego" na każdy następny segment galopu.

Jeśli macie jakiś wątpliwości - piszcie w komentarzach, 
Malwina

sobota, 17 września 2016

Jak poprawić ruch konia? - część I, czyli stęp

Jak poprawić ruch konia? - część I, czyli stęp

 Jak poprawić ruch konia?


Efektywny ruch to chyba marzenie każdego jeźdźca. Nie znam osoby, która nie chciałaby by jej koń poruszał się lekko i z gracją, robiąc przy tym niezwykle obszerne kroki. 

Jednak oglądając przejazdy jeźdźców z najróżniejszych klas, widać że wyraźna większość z nich nie ma zielonego pojęcia, jak to osiągnąć. Próbują oni na siłę wypychać konia biodrami, co jednak powoduje jego usztywnienie i robienie jeszcze mniejszych kroczków. Niektórzy za to rezygnują z tych niezwykle trudnych prób , klasyfikując je jako "wiedzę tajemną".

Ale tak naprawdę osiągnięcie poprawnego ruchu wcale nie jest takie trudne! Kluczem do sukcesu są łydki, a właściwie ich umiejętne wykorzystanie. 

Tym, o czym musicie na początek pamiętać jest to, że w każdym chodzie wykorzystuje się je inaczej. W tym poście opiszę pracę łydek podczas stępu, w kolejnych częściach "do obróbki" wezmę kłus i galop. A więc do dzieła:)


Najpierw musicie  zrozumieć skąd bierze się ruch, gdzie się zaczyna. 

Stęp jest chodem czterotaktowym, gdzie kończyny stawiane są w następującej kolejności:
1. Zewnętrzna tylna
2. Zewnętrzna przednia
3. Wewnętrzna tylna
4. Wewnętrzna przednia

Jak długi i energiczny krok postawiony będzie zadnią nogą, tak długi i energiczny będzie krok przedniej nogi. Innymi słowy, jeśli ruch tylnych kończyn będzie dobry, przednich też taki będzie (analogicznie, działa też to w drugą stronę). 

Podobnie jest i z Tobą. Jeśli zrobisz duży krok jedną nogą, drugą do niej automatycznie dostąpisz. 

Podsumowując, podczas pracy musisz zająć się tylnymi nogami, bo to one odpowiadają za efektywność całego chodu. 

Jak na nie wpływać?

Odpowiedź jest prosta. Musisz dodać łydkę w momencie, gdy końska tylna noga przygotowuje się do ruchu, czyli jego łopatka z danej strony jest cofnięta. Wtedy koń za pomocą naszej łydki dostaje "impuls", a całą energię włoży w wykonanie ruchu tylną nogą. Następnie automatycznie dostąpi przednią. 

Naszą jazda powinna więc wyglądać tak:
1. Koń cofa zewnętrzną łopatkę (przygotowuje się do ruchu tylną nogą), a my dajemy zewnętrzną łydkę;
2. Koń cofa wewnętrzną łopatkę, a my dodajemy wewnętrzną łydkę;
W praktyce wygląda to tak, że naprzemiennie dajemy sygnały raz jedną, raz drugą łydką. Na początek polecam patrzeć na końskie łopatki, bo dość łatwo wypada się z końskiego rytmu. Potem wszystko wychodzi coraz łatwiej, a my zaczynamy czuć jak zad zwierzaka kołysze nas w lewo i w prawo,  w lewo i w prawo ...

Pozdrawiam Was serdecznie, 
Malwina                                            

poniedziałek, 12 września 2016

Sekret płynnej jazdy

Sekret płynnej jazdy
Sekrety płynnej jazdy



Jazda konna powinna być płynnym porozumieniem pomiędzy koniem, a jeźdźcem. Niestety, coraz częściej spotykam przypadki, w których nie jest ona wcale płynna, a nazwanie jej porozumieniem jest lekką przesadą. 

Prawda jest taka, że konie reagując na nasze pomoce, coraz częściej robią to dziko, gwałtownie, albo ze znudzeniem i niechęcią. 
Owszem - zdarzają się godne pozazdroszczenia wyjątki, kiedy to właśnie koń i jeździec tworzą pełną harmonii parę - niestety nie zdarza się to często.

Takie wyjątki skłaniają jednak one do długich refleksji "co ONI robią, że im wychodzi? Co oni robią, że czerpią z jazdy przyjemność? Co oni robią, że koń się ich słucha?" (ok, ta refleksja nie była przesadnie długa, ale pewnie wiecie, o co mi chodzi). 

Odpowiedź na te pytania tkwi w pierwotnym założeniu jazdy konnej, czyli POROZUMIENIU (patrz pierwsze zdanie). 
Może wydawać się to dość dziwne, ale wielu jeźdźców zapomina, że to, co "mają pod tyłkiem" to żywa, czująca istota. A z żywą istotą trzeba się ... porozumieć

Nie można być dobrym jeźdźcem, traktując konia jako maszynę przynoszącą sławę i pieniądze (i tu mówię o byciu dobrym jeźdźcem przez duże "d"). 
Koń to nie niewolnik, martwy i nic nie znaczący rower. To powinien być przyjaciel. 


I tu nasuwa się kolejne pytanie: jak nawiązać z koniem kontakt?

Myślę, że najważniejsze jest to, że to my musimy zrobić pierwszy krok. Wielu jeźdźców żyje przekonaniem, że to do konia należy inicjatywa. Bzdura! Przy takim myśleniu nie dojdzie się do niczego - będąc brutalnym nie można wymagać od konia łagodności i płynności jazdy.

To trochę tak, jakby stosujący kary cielesne i wcale nie nagradzający szef chciał, żeby jego pracownicy byli dla niego słodcy jak miód. 

Nie bądź jak głaz, a koń nie będzie Cię traktował jak głaza. 

Och, jak lubię to powtarzać! Nie bądź twardy i chłodny jak kamień, a koń nie będzie Cię ignorował, tak jak ignoruje się kamień. 

Bądź ZEN 

Jeśli coś nie pójdzie po Twojej myśli, nie pokazuj swojej frustracji koniowi. Może i przyniesie to chwilową "ulgę", ale bardziej zaszkodzi, niż pomoże. Chodzi mi o to, że jednym, niekontrolowanym ruchem możesz zniszczyć to, nad czym pracowałeś latami. 
Zamiast więc złościć się, policz do 10. Nie pomaga? Do 20. Ja tam wolę od razu zacząć od stówy:). 


Wyobraź sobie, że...

Na miejscu Twojego konia stoi Twój realny, ludzki przyjaciel. Traktuj go tak, jakby to był naprawdę on. Gdy chcesz ruszyć, wyobraź sobie, jak poprosiłbyś go o to, ale bez użycia słów.  Takie wyobrażenie naprawdę pomaga!

W tytule pisałam o sekrecie płynnej jazdy, więc warto, żebym o nim w końcu wspomniała. Myślę, że większość z Was słyszała już o nim, ale warto go przypomnieć, gdyż często jest lekceważony. 

Takim "złotym środkiem" są półparady. Nie każdemu w jeździe pomogą, ale czasem mogą zdziałać cuda. Najpierw jednak przytoczę pewien przykład. 

Jedziesz sobie wolnym ćwiczebnym i nagle - ni z gruszki, ni z pietruszki - dajesz kopa w brzuch konia. Co myśli wtedy zwierze? Jest totalnie zaskoczone. 
To trochę tak, jak w sytuacji, gdy idziesz i nagle ktoś zachodzi Cię od tyłu i głośno pyta, jak się czujesz. Niektórzy w takich sytuacjach podskakują ze strachu (co można porównać do wierzgnięcia konia, jego gwałtownego ruchu), inni patrzą na swojego rozmówcę niezdezorientowani, jeszcze inni starają się zgadywać, o co ktoś się ich pytał. 
Inaczej, i dużo łatwiej, sprawa by się miała, gdyby rozmówca spokojnie zaczął od słowa "cześć". 



Z końmi sprawa ma się tak samo. Jeśli przed prośbą o wykonanie danej figury "ostrzeżemy" je, że zamierzamy coś zrobić, zareagują one dużo płynniej i spokojniej. Właśnie to są funkcje półparady. 

Jak wykonać półparadę?

Według definicji, półparada to zamknięcie konia pomiędzy pomocami - dosiadem, łydkami i wodzami. 
Żeby ją wykonać, musimy podążać biodrami za ruchem konia (ale nie popychać go na siłę) i dodać łydkę. To z kolei spowoduje, że koń "przyspieszy" lub przynajmniej włoży więcej wysiłku w uniesienie tylnych nóg. Warto pamiętać, żeby dodać łydkę w momencie, gdy koń cofnie zewnętrzną łopatkę (wytłumaczę to szerzej w następnym poście). 

Gdy koń poprawnie zareaguje na nasze pomoce, tzn. "przyspieszy", energiczny ruch zacznie się od zadu. Najpierw koń zrobi większy wykrok nogami, potem po kolei każdy jego mięsień, kręgosłup i kości pójdą do przodu. Ostatnim elementem będzie "rozprostowanie" szyi, czyli "przesuniecie" jej do przodu. My jednak nie chcemy, by koń ewidentnie przyspieszył\wydłużył się. Dlatego też powinniśmy uniemożliwić koniu ruch. 



Wielu jeźdźcom słowo "uniemożliwić" kojarzy się z karą i siłą. Przy robieniu półparad bynajmniej nie chodzi o zmuszanie konia do "ostrego hamowania". Nasze ręce nie powinny ciągnąć, w żadnym razie szarpać. Powinniśmy po prostu trzymać je zamknięte, jeśli koń nie posłucha, lekko (z podkreśleniem na lekko) pociągnąć. I tu od razu zaznaczę, żeby zacząć zamykać  rękę od palca serdecznego, czyli czwartego, a nie od kciuka, czyli pierwszego. 

Być może wiele jeźdźców nie zgodzi się ze mną z faktem, że samo zamknięcie ręki wystarczy do wykonania półparady. Jeśli tak, myślę, że mogą oni spojrzeć na bramę. Stoi ona w miejscu i sam fakt, że jest ona zamknięta, powoduje też że jest nieprzepuszczalna. I bynajmniej nie musi ona przy tym "wjeżdżać" w ludzi i tym samym ich odganiać. 

Po czym poznać, że wykonałeś półparadę prawidłowo?

1. Uszy konia zwrócą się w Twoim kierunku, czyli do tyłu (nie mylić z kuleniem).
2. Poczujesz, jak ruch przez Ciebie przepływa. Jak koń robi większy wykrok, tak jakby przyspieszał, a potem zatrzymuje się przy Twojej ręce. 

Życzę powodzenia i serdecznie pozdrawiam,
Malwina



piątek, 9 września 2016

Jak niżej anglezować ?

Jak niżej anglezować ?

Jak niżej anglezować?


W ostatnim poście pisałam o "latających łydkach" podczas anglezowania. Tłumaczyłam, że problem ten może wynikać między innymi ze zbyt wysokiego anglezowania. I tu zacytuję siebie: 

"Bardzo ważne jest właśnie to, by nasz ruch spowodowany był ruchem konia. Dzięki temu nie tylko nasze łydki przestaną "latać", ale również ruchy konia staną się płynniejsze (nie będziemy ich zakłócać). 

Jak wyczuć odpowiednią wysokość anglezowania?

Najlepiej, jeśli zaczniecie kłusować bez strzemion [...]. Tak wysoko, jak będziesz wtedy anglezować, tak powinieneś robić to ze strzemionami."

Jednak, jak słusznie zwróciła mi uwagę Olga, ćwiczenie to nie jest idealne. Mianowicie, bardzo trudno "odtworzyć" anglezowanie bez strzemion, gdy ma się strzemiona. 

W tym poście postaram się Wam wytłumaczyć, jak tego dokonać, czyli pomóc Wam w "niskim anglezowaniu". 

Od razu zaznaczę, że wszystkie ćwiczenia, które proponuję, najlepiej wykonywać na lonży i z zamkniętymi oczami, by móc całkowicie skupić się na swoim ciele. 

Ćwiczenie 1

Zacznij od ćwiczebnego ze strzemionami. Zamknij oczy i wyobraź sobie, że Twoja miednica to statek, a ruch konia to delikatne fale. Poczuj, jak morze porusza Tobą, lekko wybija do góry. A teraz wyobraź sobie, że przyszła mocniejsza fala. Poczuj, jak podrzuca do góry Twoją miednicę i pośladki. Wciąż jednak pamiętaj, że jesteś ciężkim statkiem. Nie możesz "odkleić się" się od morza (ruchu konia), odlecieć do góry jak UFO. Podlegasz prawom fizyki i , jako stalowa maszyna, nie masz mięśni które mogą Cię utrzymać nad wodą. W związku z tym jesteś zależna od fal, czyli ruchu konia. 

Ćwiczenie 2

Jeśli poprzednie ćwiczenie do Ciebie nie przemawia, możesz spróbować innej metody. 
Wyobraź sobie, że Twoja miednica jest kolejką górską, jeżdżącą po dwóch szynach - po jednej jeździ Twoja kość łonowa, po drugiej kości kulszowe. Układają się one równolegle i na skos, wyglądają mniej więcej tak: \\. Jednak, przede wszystkim, są one wyznacznikami Twojego ruchu - po prostu nie możesz "pojechać" miednicą po innych śladach, niż po tych przez nie wyznaczanych. Na początku, będzie przychodziło Ci to z trudem, a Twoja miednica będzie jeździła do góry i w bok, zamiast na skos (Twoje ruchy będą przypominały bardziej odwróconą literę L).  Z czasem jednak coraz lepiej nauczysz się kontrolować Twoje ruchy, będą one bardziej płynne i precyzyjne.

Żeby temu dopomóc, możesz sobie wyobrazić, że jesteś wagą szalkową, na której znajdują się dwa odważniki. Przy każdym podskoku konia (czyli momencie, w którym musisz się wybić), ktoś zdejmuje Ci odważnik z kości kulszowych. 







Dzięki temu, łatwo unieść Ci pośladki, a znacznie trudniej kości łonowe. 
Powodzenia,
Malwina


sobota, 3 września 2016

"Latające łydki" podczas anglezowania

"Latające łydki" podczas anglezowania
Latające łydki podczas anglezowania

O tak, łydki podczas anglezowania zaczynają żyć własnym (i niekoniecznie nam odpowiadającym) życiem. Potrafią "telepać się" w przód i w tył, czasem na boki i - ku naszej zgrozie - nie chcieć się zatrzymać. 
Można próbować z nimi "walczyć" i na siłę ustawiać je w odpowiedniej pozycji. To jednak spowoduje usztywnienie nogi (bądź całego ciała). W efekcie będziemy jeździć z pięknie ułożonymi łydkami, sztywnym i nieposłusznym koniem oraz podskakując w siodle na trzy metry. 



Tak naprawdę, żeby pozbyć się problemu, trzeba poznać jego genezę, czyli dowiedzieć się czemu łydki tak robią. A dzieje się to zwykle wtedy, gdy podczas anglezowania unosimy się zbyt wysoko tzn. wyżej, niż "wyrzuca nas" do tego koń. Bardzo ważne jest właśnie to, by nasz ruch był spowodowany ruchem konia. Dzięki temu nie tylko nasze łydki przestaną "latać", ale również ruchy konia staną się płynniejsze (nie będziemy ich zakłócać). 

 Jak wyczuć odpowiednią wysokość anglezowania?

Najlepiej, jeśli zaczniesz kłusować bez strzemion. Wiem, że brzmi to fatalnie, ale naprawdę pomaga. Tak wysoko, jak będziesz wtedy anglezować, tak powinieneś robić to ze strzemionami.

Mogą być jednak inne przyczyny problemu

Często łydki "idą" do przodu, gdy mamy dosiad fotelowy. Wtedy anglezowanie, zamiast płynnego unoszenia się razem z koniem, będzie przypominało wstawanie i siadanie na krześle. Porównanie grzbietu konia i krzesła jest jednak niedokładne, ponieważ w obu przypadkach nasze nogi opierają się o inne podłoże (krzesło - nieruchome, koń - ruchome strzemiona).
Tak więc precyzyjniej byłoby porównać anglezowanie bez strzemion do robienia przysiadów na dwóch huśtawkach (czego nie polecam). 
Nigdy tego nie próbowałam (ciekawe, czemu?), ale przypuszczam, że huśtawki (odpowiedniki strzemion) poruszałyby się wtedy do przodu. 
Skoro wiemy już, jaki jest drugi powód naszego problemu, możemy zacząć "działać". 

Jak pewnie domyślacie się, owo działanie będzie polegało na zmienieniu swojego ustawienia w siodle, czyli dosiadu. Właśnie wtedy umożliwimy naszym łydkom "stać w miejscu". 

Skąd wiedzieć, jakie jest poprawne ustawienie?

Otóż bardzo prosto. Wystarczy, że wyjmiecie nogi ze strzemion i zobaczycie, jak jest układa się wtedy Wasza miednica, nogi. Właśnie tak powinniście siedzieć w siodle. 
Tym, którzy przywykli już do dosiadu fotelowego może być trudniej, w takim przypadku polecam jazdy dosiadowe na lonży. Umożliwiają one skupienie się wyłącznie na własnym ciele i są bardzo pomocne. Należy jednak pamiętać, że to "skupienie" nie znaczy, że ustawiacie łydki na siłę. 
Bo właśnie jeszcze innym powodem "latających łydek" jest usztywnienie. Według mnie, lepiej i tak mieć niestabilne nogi, niż być w siodle sztywnym. 

Poza tym, jeśli przy prawidłowym dosiadzie postaracie się anglezować "nisko" (ale bez przesady), wszystko przyjdzie SAMO. 

Mam nadzieję, że wszystkiego nie skomplikowałam jeszcze bardziej:). W razie wątpliwości - piszcie, a z chęcią Wam pomogę. 
Pozdrawiam serdecznie, 
Malwina
Ps. Na samym początku posta pisałam o anglezowaniu bez strzemion. Najlepiej, jeśli wykonacie to ćwiczenie na lonży i bez trzymania wodzy. W przeciwnym razie, podświadomie możemy podnosić się na wodzach, co nie będzie zbyt przyjemne dla naszego konia i prawie na pewno zakończy się jego usztywnieniem. 





Copyright © 2014 JAK LEPIEJ JEŹDZIĆ KONNO? , Blogger
Wypasiony Katalog Stron