sobota, 3 września 2016

"Latające łydki" podczas anglezowania

Latające łydki podczas anglezowania

O tak, łydki podczas anglezowania zaczynają żyć własnym (i niekoniecznie nam odpowiadającym) życiem. Potrafią "telepać się" w przód i w tył, czasem na boki i - ku naszej zgrozie - nie chcieć się zatrzymać. 
Można próbować z nimi "walczyć" i na siłę ustawiać je w odpowiedniej pozycji. To jednak spowoduje usztywnienie nogi (bądź całego ciała). W efekcie będziemy jeździć z pięknie ułożonymi łydkami, sztywnym i nieposłusznym koniem oraz podskakując w siodle na trzy metry. 



Tak naprawdę, żeby pozbyć się problemu, trzeba poznać jego genezę, czyli dowiedzieć się czemu łydki tak robią. A dzieje się to zwykle wtedy, gdy podczas anglezowania unosimy się zbyt wysoko tzn. wyżej, niż "wyrzuca nas" do tego koń. Bardzo ważne jest właśnie to, by nasz ruch był spowodowany ruchem konia. Dzięki temu nie tylko nasze łydki przestaną "latać", ale również ruchy konia staną się płynniejsze (nie będziemy ich zakłócać). 

 Jak wyczuć odpowiednią wysokość anglezowania?

Najlepiej, jeśli zaczniesz kłusować bez strzemion. Wiem, że brzmi to fatalnie, ale naprawdę pomaga. Tak wysoko, jak będziesz wtedy anglezować, tak powinieneś robić to ze strzemionami.

Mogą być jednak inne przyczyny problemu

Często łydki "idą" do przodu, gdy mamy dosiad fotelowy. Wtedy anglezowanie, zamiast płynnego unoszenia się razem z koniem, będzie przypominało wstawanie i siadanie na krześle. Porównanie grzbietu konia i krzesła jest jednak niedokładne, ponieważ w obu przypadkach nasze nogi opierają się o inne podłoże (krzesło - nieruchome, koń - ruchome strzemiona).
Tak więc precyzyjniej byłoby porównać anglezowanie bez strzemion do robienia przysiadów na dwóch huśtawkach (czego nie polecam). 
Nigdy tego nie próbowałam (ciekawe, czemu?), ale przypuszczam, że huśtawki (odpowiedniki strzemion) poruszałyby się wtedy do przodu. 
Skoro wiemy już, jaki jest drugi powód naszego problemu, możemy zacząć "działać". 

Jak pewnie domyślacie się, owo działanie będzie polegało na zmienieniu swojego ustawienia w siodle, czyli dosiadu. Właśnie wtedy umożliwimy naszym łydkom "stać w miejscu". 

Skąd wiedzieć, jakie jest poprawne ustawienie?

Otóż bardzo prosto. Wystarczy, że wyjmiecie nogi ze strzemion i zobaczycie, jak jest układa się wtedy Wasza miednica, nogi. Właśnie tak powinniście siedzieć w siodle. 
Tym, którzy przywykli już do dosiadu fotelowego może być trudniej, w takim przypadku polecam jazdy dosiadowe na lonży. Umożliwiają one skupienie się wyłącznie na własnym ciele i są bardzo pomocne. Należy jednak pamiętać, że to "skupienie" nie znaczy, że ustawiacie łydki na siłę. 
Bo właśnie jeszcze innym powodem "latających łydek" jest usztywnienie. Według mnie, lepiej i tak mieć niestabilne nogi, niż być w siodle sztywnym. 

Poza tym, jeśli przy prawidłowym dosiadzie postaracie się anglezować "nisko" (ale bez przesady), wszystko przyjdzie SAMO. 

Mam nadzieję, że wszystkiego nie skomplikowałam jeszcze bardziej:). W razie wątpliwości - piszcie, a z chęcią Wam pomogę. 
Pozdrawiam serdecznie, 
Malwina
Ps. Na samym początku posta pisałam o anglezowaniu bez strzemion. Najlepiej, jeśli wykonacie to ćwiczenie na lonży i bez trzymania wodzy. W przeciwnym razie, podświadomie możemy podnosić się na wodzach, co nie będzie zbyt przyjemne dla naszego konia i prawie na pewno zakończy się jego usztywnieniem. 





Copyright © 2014 JAK LEPIEJ JEŹDZIĆ KONNO? , Blogger
Wypasiony Katalog Stron