poniedziałek, 30 stycznia 2017

Jak mówić "po końsku"?

Jak mówić "po końsku"?


Post napisany na prośbę Anity. 

Przypuszczam, że każdy z Was chciałby mieć receptę, która magicznie poprawiłaby Waszą relację z koniem. Zwierzę słuchałoby się Was i doskonale rozumiało gesty, które mu wysyłacie. Niestety, muszę przedtawić Wam brutalną prawdę. Na rozmowę z koniem magicznego sposobu nie ma. Jest za to inny. Mozolny, ale skuteczny, oparty na zdobywaniu doświadczenia. 

W tym poście nie o tym zamierzam jednak pisać. Pytanie, na które zamierzam odpowiedzieć to: "jak mówić "po końsku"?". No właśnie, jak? 

Myślę, że prośby, które kierujemy do zwierzęcia można podzielić na dwa zasadnicze rodzaje:

a) nacierające 


"odejdź ode mnie" - przykład nacierania

Przykładem może być praca na lonży, jak również inne sytuacje, kiedy to odganiasz zwierzę siebie, karasz je lub ustalasz jego miejsce w hierarchi. 


b) zapraszające 


"chodź ze mną" - przykład zapraszania

Prośba zapraszająca
 to np. prowadzenie konia, kiedy to zapraszasz go wspólnego przemieszczania się. 

W zależności od tego, czy "wypowiadane" przez nas prośby są nacierające, czy zapraszające, nasza gestykulacja wygląda inaczej. 

Gesty wykonywane, gdy nacieramy na konia

W momencie, gdy nakłaniamy konia do odejścia od nas (nacieranie), musimy być zdecydowani. Uniesiony podbródek, zamaszyste gesty i spojrzenie prosto w oczy - to podstawa. 

Przykład: Co zrobić, jeśli chcę odgonić od siebie konia?

Musisz spojrzeć mu prosto w oczy, unieść ręce do góry, zrobić krok w jego stronę. Najprawdopodobniej zauważysz, że zwróci on uszy w Twoim kierunku ("co Ty, do licha robisz?"), napnie ciało i zacznie przygotowywac się do ucieczki. Jeśli nie zaprzestaniesz stosować tych gestów, nakłonisz go do odejścia. 


Ten koń przygotowuje się do ucieczki, jest czujny

Podobną mowę ciała stosujemy, jeśli chcemy konia ukarać lub pokazać mu "jego miejsce" w hierarchii. 

Gesty wykonywane, gdy zapraszamy konia

Gesty te muszą spokojne. Głowa lekko opuszczona, ramiona rozluźnione. 

Przykłady: Co zrobić, jeśli chcę nakłonić konia do pójścia za mną?

Jeśli mamy już dobrze ustaloną hierarchię, wystarczy że zawołamy imię konia, obrócimy się do niego tyłem i wolnym krokiem zaczniemy iść do przodu. Jeśli zwierzę się nie posłucha, powinnismy zrobić krok w jego kierunku (nacieranie), po czym znów odwrócić się i odejść. Możemy też zastosować technikę, którą stosuje koń alfa względem swoich podporządkowanych (nieco zmodyfikowaną, rzecz jasna). 

Oparta jest ona bardziej na nacieraniu, niż zapraszaniu konia. Polega na tym, że stajemy za koniem (ale nie bezpośrednio za jego zadem) i lekko stukamy batem w jego tylną nogę (poganianie). 

Żeby móc porozumiewać się jak koń, powinniśmy rozumieć jego gesty. Poniżej przedtawiam zdjęcia koni oraz znaczenia gestów, którymi się posługują.  



Ten koń wygląda na zrelaksowanego i spokojnego. Jego oczy są przymknięte, warga luźno "zwisająca", a uszy skierowane do tyłu. Należy jednak pamiętać, że zanim podejdzie się do takiego zwierzęcia, należy poinformować go o swojej obecności. Konie leżąc, a czasem nawet stojąc wpadają w tzw. półsen. Jeśli wobec zwierzęcia w takim stanie zachowasz się gwałtownie, możesz je spłoszyć. 




Ten koń jest czujny. Jego uszy, podobnie zresztą jak głowa, skierowane są w stronę obiektu, którym koń jest zainteresowany. 


Patrząc na wyżej przedstawione zwierzę można mieć wrażenie, że się skrada. Jest to charakterystyczna postawa ogiera, który broni swoje stado przed konkurentem (innym ogierem). 

Pozdrawiam, 
Malwina

Ps. Cała opisana wyżej mowa ciała ma swoje zastosowanie w Join up

piątek, 27 stycznia 2017

Luźno o uczeniu koni

Luźno o uczeniu koni

Twój koń. Jedyna "bestia", która nie pojęła jeszcze znaczenia słów "staraj się" - zresztą, prawdę powiedziawszy, mało prawdopodone jest żeby kiedykolwiek tak się stało. Savoir vivre to dla niej czarna magia, bynajmniej nie tak interesująca jak marchew schowana w Twojej kieszeni. 

Praca z ziemi - ujdzie jeszcze. Parę śniaków, ślady zębów - przeżyjesz. Ale to, co dzieje się w siodle to Apokalipsa w najczystszej swej postaci. Twoje serce, choć mocne jak ze stali, nie jest w stanie zdzierżyć dosiadania tak mało zaangażowanego zadu, tak mało zaokraglonej szyji... Błędy konia (które wymieniać by można godzinami) przyprawiają Cię o istny zawał i aż drżysz ze złości patrząc na to, co rzekomo zwie się ujeżdżeniem. 

Przyznać się teraz - kto choć raz nie uległ pokusie i siłą nie zaczął pokazywać zwierzęciu PRAWDZIWĄ pracę? Kto choć raz nie szarpnął konia, żeby uzyskać zebranie w wersji turbo lub nie wbił ostrogi dla wykonania tak zwanego dodania?



Prawda jest taka, że to nie działa. Nasza żądza pokazania koniowi kto tu żądzi i wytknięcia mu palcami wszystkich jego błędów jest bezpodstawna i nieuzasadniona. 

Dajmy sobie pewien przykład. Wsiadasz na konia, który bynajmniej nie należy do legendarnej elity tak zwanych koni ujeżdżeniowych. Jest zwykłym "trawożercą", który popełnia typowe dla niego błędy (choć czy można nazwać je błedami jest kwestią sporną): jego zad jest odangażowany, szyja za mało zaokrąglona, a grzbiet wklęsły. 

Z rozmów zasłyszanych gdzieś w głębi stajni (prowadzonych przez tak zwanych specjalistów) wynika, że są to błędy najwyższej wagi i w trybie natychmiastowym masz się ich pozbyć. Co robisz? "A cóż innego Ci pozostaje jak tylko siłą pokazać zwierzęciu POPRAWNĄ jazdę?"



I można by powiedzieć, że masz rację - bo błędy trzeba przecież zwalczać. Ale praca nad ujeżdżeniem to proces. Dłuższy niż zwykłe szarpnięcie za wodze. Jeśli nadal mi nie wierzysz, pozwól że przytoczę kolejny przykład. 

Chodzisz na lekcje baletu, gdzie Twój nauczyciel uczy Cię wykonywać szpagat. Nie wiesz jak to zrobić, nie wiesz co robisz źle, a Twoje ciało nie jest przygotowane do tego ćwiczenia. Ale Twój instruktor, delikatnie mówiąc, ma to gdzieś i siłą zaczyna przyciskać Cię do ziemi - aż do wykonania przez Ciebie całkowitego szpagatu. Wykonywanie zebranie poprzez ciągnięcie za wodze niewiele się od powyższego przykładu różni. 

Prawda jest taka, że gdy chcemy konia czegoś nauczyć, musimy przyjąć pewną taktykę:



1. Pokazanie, że to o co konia prosimy jest przyjemne

Bo inaczej on tego nie zrobi, bez szans. Naszym zadaniem jest więc "oszukanie go": pokazanie, że to o co go prosimy to nie praca, tylko zabawa. np. próby osiągnięcia prawidowego ustawienia nie powinny zaczynać się od mocnego szarpnięcia ("bo im szybciej zwalczę problemy, tym lepiej"), tylko od małego, ale miłego kroczku, który przybliży nas do celu - np. delikatnego popuszczenia wodzy, połączonego z łaskoczącą pracą łydek. 

2. Pokazanie, że to o co go prosimy jest łatwe/ wykonalne

Czyli zawsze dajemy ćwiczenia, które koń jest w stanie wykonać. Gdy zwierzę ma je opanowane do perfekcji, możemy delikatnie "wznieść poprzeczkę" i poprosić go o coś trochę trudniejszego. Gdy koń również opanuje to do perfekcji, możemy znów "wznieść poprzeczkę". 



3. Pokazanie, że to o co go prosimy nie jest nudne

Nie róbmy cały czas tego samego! Ćwiczenia elementu nad którym pracujesz nie powinny przekraczać 10 minut dziennie. 

Nie rób też ćwiczeń zawsze w tych samych kombinacjach - dobrze wiesz, że klepanie w kółko tego samego jest zwyczajnie NUDNE. A nuda to Twój wróg. 

3. Pokazanie, że to o co go prosimy jest ciekawe (NIE MYL Z PKT. 3)

Jeśli konia nie nudzi to, o co go prosimy, możemy posunąć się o krok dalej: spawić by to pokochał. Pamiętajmy przy tym o paru zasadach: 

a) Kończ trening jeszcze zanim koń się zmęczy i znudzi. Jeśli przerwiesz ćwiczenie w momencie, gdy będzie on chetny do dlaszej pracy, następny trening rozpocznie z entuzjazmem. 



b) Nie ma czegoś takiego jak złość, czy kara. Jest tylko brak nagrody (działa w większości przypadków, ale nie np. przy ustalaniu hierarchi) 

c) Spraw, żeby koniowi ćwiczenie się miło kojarzyło - np. po co drugiej dobrze wykonanej lotnej robisz koło na luźnej wodzy. Tu razdę pamiętać o tym, żeby nie stosować tych samych nagród za każde dobrze wykonane ćwiczenie, bo wtedy tracą one swoją wartość, a dotego koń może zacząć się o nie dopominać. 

d) Na początku nagradzaj za każdą próbę - nawet nieudaną. Bo najważniejsze jest to, żeby się koń starał. Perfekcja przychodzi z czasem. 


I na koniec - rzecz ważna zapamiętania. Jeśli wiedzisz, że koń robi coś źle to nie zaczynaj go strofować i karać. Sprytnie naprowadź go na dobrą drogę, Jak to zawsze powtarzam: "nie ma koni źle jeżdżących. Są tylko te, które nie zostały jeszcze nauczone"

Mawlina

wtorek, 24 stycznia 2017

Problematyczny galop, a raczej jego brak...

Problematyczny galop, a raczej jego brak...


Znacie taką sytuację: koń po paru foulach galopu "gubi rytm" i automatycznie przechodzi do kłusa? Jeśli nie - zazdroszczę. Jeśli tak - łączę się w bólu :). 

Problem wydaje się nie wiadomo jak skomplikowany, ale jak każdy problem ma swoje rozwiązanie. Inaczej mówiąc, na konia "gubiącego" galop jakiś sposób jednak jest. 

Najpierw zastanówmy się, jakie mogą być przyczyny powyżej opisanego problemu. Czy to nasz błąd, czy może raczej wina konia? Poniżej znajdziecie parę "scenariuszy", które pomogą Wam zdać sobie sprawę, czego unikać, żeby poradzić sobie z problemem. 

1. Mało energiczny chód

Czasem jeźdźcy galopują tak wolno i bez jakiegokolwiek impulsu, że ich poczynania można pomylić ze stępem. 


Koń potrzebuje energii, musi galopować "z życiem". Jeśli mu tego nie zapewnisz - po prostu nie będzie on w stanie utrzymać rytmu, zgubi go i sfrustrowany przejdzie do kłusa. 

Wielu jeźdźców (w szczególności bojących się szybkiego tempa początkujących) robi dwa następujące błędy:

- hamuje konia wodzami 
- nie popędza konia - łydki popędzającej cały czas dawać nie trzeba,  ale jednak w momencie, gdy koń zaczyna zwalniać, trzeba jej użyć. 

Czyli moja pierwsza rada taka: czujesz, że koń zaczyna gubić rytm, daj łydkę i popuść (lekko) wodze. 


2. Zaburzanie ruchu konia naszym dosiadem

Temat rzeka... Ale ja w tym poście chciałabym się skupić na - jakże popularnym i jakże szkodliwym - wypychaniu konia biodrami do przodu, w celu nakłonienia go do przyspieszenia tempa. 

Jak zostało napisane w książce "Jak rozmawiać z koniem" nasz dosiad może zmieniać tempo konia z szybkiego na wolny (tzw. napinanie krzyża itp.), ale w żadnym razie nie odwrotnie!

Czemu wypychanie konia biodrami jest złe?

Och, o tym mogłabym pisać całe epopeje:) Jednak ze względu na ograniczoną pojemność mojego bloga oraz Internetu, zdecydowałam się ograniczyć do paru podpunktów. Wybaczcie. 

- zaburza to rytm konia
- ze względu na to prowadzi to do jego usztywnienia 
- oraz do zaburzenia równowagi. Koń nie umie wtedy utrzymać galopu i przechodzi do kłusa. 

Moja rada: W kłusie się anglezuje, robi "cuda ze swoim dosiadem". A w galopie się po prostu siedzi i pozwala, by koń nami ruszał. Wszystkim zbędnym ruchom bioder mówimy: NIE


Pozdrawiam, 
Malwina

sobota, 21 stycznia 2017

Jak rozmawiać z koniem - część 2

Jak rozmawiać z koniem - część 2


To druga część postu - przeczytaj pierwszą

W pewnym momencie przestaje nam już wystarczać samo słuchanie "słów" konia. Chcemy przerwac ten, bądź co bądź, monolog i rozpocząć rozmowę z prawdziwego zdażenia. Taką która uczyni nasz kontakt z koniem czymś godnym uwagi; prawdziwą i niezakłamaną SZTUKĄ (wizja dość idealistyczna, ale mierzyć trzeba wysoko, czyż nie?). 

Inaczej mówiąc, kiedyś przyjdzie czas, żebyś sam zaczął "odpowiadać" zwierzęciu na jego niewerbalne słowa. Weźmy sobie jakiś przykład. 

Kiedy koń mówi Ci, że nie wygodnie mu (usztywnia się), musisz na to zareagować. Jak? Gdybyś rozmawiał z człowiekiem, spytałbyś się go "czemu jest Ci niewygodnie?". Podczas kontaktu z koniem, zasób naszych "słów" jest ograniczony, a więc musimy odnaleźć inną metodę: eksperymentując z odpuszczaniem presji, muismy zobaczyć kiedy nasza próba spowoduje u konia rozluźnienie (będące oznaką usunięcia dyskomfortu). 

Brzmi tajemniczo? Postaram się to wytłumaczyć jeszcze raz. 


Załóżmy, że trzymasz konia za wodze, mocno wbijając mu przy tym wędzidło w pysk. Zwierzęciu jest niewygodnie, więc zaczyna się usztywniać - a tym samym informować Cię o dyskomforcie. Twoim zadaniem jest zaaragowanie na to - musisz więc sprawić, żeby koniowi zaczęło być wygodnie. Nie wiesz, co jest przyczyną owej niewygody, więc eksperymentując, muisz usuwać wszelkie przyczyny, które tą niewygodę powodować mogą. 

W słowach, taka rozmowa wyglądałaby tak:
- Nie wygodnie mi... (usztywnienie)
- A teraz, jak puszczę wodze, jest wygodnie? (odpuszczenie presji)
- Tak. (rozluźnienie)

I co, dalej taka czarna magia?

Właśnie na tym, co powyżej opisałam będzie polegać drugi etap nauki rozmowy ze zwierzęciem. Żeby Wam ułatwić życie, podzieliłam ją na 3 etapy:

1. Słuchanie konia
2. Odpowidanie mu
3. Mówienie "samemu od siebie" (proszenie konia o to, żeby coś zrobił)


Jeśli jesteś w stanie słuchać konia i rozumieć to, co do Ciebie mówi; jeśli jesteś w stanie "odpowiadać" na jego monolog, możesz zacząć mówić do niego "sam od siebie", samemu wszczynając rozmowę, informując o czymś konia bądź też prosząc go o coś. 

Tu zaczynają się lekkie schody - bo musisz poznać "słowa" w języku equus - musisz wiedzieć jak, po "końsku", poprosić zwierzę
o wykonanie danego elementu. Jeśli będziecie chcieli, będę mogła zrobić o tym oddzielny wpis - napiszcie w komentarzach. 


Rzeczy, o których warto pamiętać - w razie problemów

1. Jeśli koń nie rozumie, o co Ci chodzi i wygląda na zdezorientowanego, warto zmienić "słowa" których używasz. Czyli np. jeśli koń nie reaguje na próśbę o przyspieszenie, gdy Ty unosisz ramiona do góry, możesz spróbować powiedzieć to inaczej, np. robiąc krok w kierunku zwierzęcia. 

2. Nie zapominaj słuchać konia - nawet gdy sam do niego mówisz. To on jest Twoim najlepszym nauczycielem i jeśli Twoje gesty wymagają korekty, zostaniesz o tym -  brutalnie lub też nie  - poinformowany. 

3. Nagrywj się podczas "rozmowy" z koniem, a następnie analizuj swoje poczynania w domu, na spokojnie. 

4. Spójrz na konie w stadzie. One nie używają "zbędnych słów", a czasami po prostu ze sobą są - nie wymagając od siebie nawzajem niczego. 

Pozdrawiam, 
Malwina





czwartek, 19 stycznia 2017

Jak rozmawiać z koniem - część 1

Jak rozmawiać z koniem - część 1

Jazda konna to (w teorii) rozmowa. Jeśli o mnie chodzi, nazwałabym ją raczej zlepkiem monologów dwóch niezadowolonych z niej istot. Jedna z nich, o chorych ambicjach, pragnie zaprosić drugą do (rzekomo przyjemniej) pracy. Owa zapraszana istota nie jest jednak nią bynajmniej zachwycona, a brutalność formy wypowiedzi pierwszej istoty powoduje u niej strach. Całą sobą próbuje przekazać jej, że nie czuje się komfortowo, jednak ona, pierwsza istota, jest zbyt pochłonięta własnym monologiem, by zaszczycić swojego rzekomego rozmówcę chwilą uwagi. 

W słowach, taki zlepek monologów wygląda mniej więcej tak: 
- Koniu, zrób to... Chcę, żebyś to zrobił. Musisz to zrobić. 
- Jest mi niewygodnie. Wszystko mnie boli. Nie mam sił. Chcę odpocząć...
- Koniu, zrób to! Chcę, żebyś to zrobił! (i tak dalej...)
- Jest mi niewygodnie! Wszystko mnie boli! (i tak dalej)
- Ty wredna bestio, rób to!!! Masz to zrobić!!!
- Jest mi niewygodnie!!! Wszystko mnie boli!!!

Zwykle, pod koniec takiej rozmowy, do akcji wkraczają bat i kopyta, aż w końcu sfrustrowany jeździec zsiada z owej wrednej "bestii" i, głośno trzaskając drzwiami, wychodzi ze stajni. 



Wbrew pozorom, taki koniec dla nikogo nie przynosi satysfakcji. Mogłoby się wydawać inaczej, ale tak naprawdę i koń i jeździec są dużo bardziej szczęśliwi, gdy ich praca zaczyna przypominać rozmowę, a nie jej nieudaną karykaturę. 

O tym, jak należy poprawnie rozmawiać z koniem w tym poście nie będzie (choć wspomnę o tym niedługo). Teraz powiem Wam o tym, jak i po co czytać sygnały wysyłane przez konia. 


To wszystko, co robisz (gesty etc.) powoduje reakcję zwrotną. Koń odpowiada na Twoje (werbalne lub też nie) "słowa", tym samym pokazując, co o Tobie i Twoich działaniach sądzi. 

Koń nie utaja niczego i całym sobą pokazuje, co sadzi o Twoim zachowaniu. Mówi się, że jest lustrem - którego tafla nigdy nie jest załamana. 

Jeśli masz jakiś problem, nie zgaduj czym może on być spowodowany. My, ludzie, zawsze chcemy wszystko pojąć i lubimy, gdy świat obraca się według ściśle określonych i znanych nam reguł. Stąd też zachowanie koni klasyfikujemy według utartych schematów. "Koń, który gryzie albo się boi, albo jest dominujący i innego wytłumaczenia na to zjawisko nie ma" - kto z Was choć raz nie pomyślał w ten sposób? 



A ja się pytam: po co sobie tak komplikować życie, po co snuć skomplikowane teorie, skoro koń i tak nieustannie "mówi" Ci, czego pragnie i co robisz źle. 

Przychodź do niego z "pustą głową". Zapomnij o tym, kim jesteś i co wiesz, nie analizuj niczego. Po prostu bądź i uważnie słuchaj "słów" konia. To właśnie pierwszy krok udanej rozmowy. (O następnym, czyli odpowiadaniu na reakcję konia, napiszę wkrótce.)

Wiem, łatwo mi mówić. Nie każdy ma wbudowany w głowę słownik języka equus i dla zwykłego śmiertelnika "byle mrugnięcie" nie jest zaszyfrowaną wiadomością najwyższej wagi :). 

Ale prawda jest taka, że nie musisz być Bóg wie jakim specem. Załóż tylko, że jeśli koń jest rozluźniony i słucha się, robisz wszystko dobrze. Jeśli koń spina się, buntuje lub ignoruje Cię, musisz coś w sobie skorygować. 

Najpierw zaczniesz zauważać tylko "duże" sygnały konia - t. j. wierzganie, z którego nawet z zamkniętymi oczami zdajesz sobie sprawę. Ale z czasem zaczniesz rejestrować małe tylko spięcie pewnej części ciała - i będzie to dla Ciebie sygnał, żeby odpuścić presję czyniona względem konia. 

Pamiętaj: Żeby rozmowa z koniem była udana, najpierw słuchaj, potem mów. 


Malwina

Ps. Bardziej zainteresowanych tematem zapraszam do przeczytania postu, w którym poruszałam podobny temat :)

Pps. Tak na końcu posta chciałabym poruszyć temat z "zupełnie innej bajki". Mianowicie końskie targi w Skaryszewie, które odbędą się w okolicach marca. Wszystkich zainteresowanych pomocą zapraszam do akcji: "Cała Polska ratuje konie ze Skaryszewa". Jaka jest Wasza opinia na ten temat? Jedziecie do Skaryszewa? A może braliście już udział w akcji?  


niedziela, 15 stycznia 2017

Błędy dosiadu, które powodują, że przestajesz się rozwijać

Błędy dosiadu, które powodują, że przestajesz się rozwijać

Szkodzą Ci niezależnie od dyscypliny, jaką uprawiasz. Czy to skoki, ujeżdżenie, cross, czy Bóg wie co jeszcze, dopadają Cię i hamują rozwój Twoich umiejętności. Najgorsze jest to, że wiesz o ich istnieniu. Wiesz, ale - czasem miesiącami, czasem nawet latami, tkwisz w przekonaniu, że kogo jak kogo, ale Ciebie one na pewno nie dotyczą. 

"Asymetria w dosiadzie. Pff, przecież to błąd typowo szkółkowy!" Niby tak, ale w takim razie czemu...czemu tylu "dobrych" jeźdźców go popełnia? 

W tym poście zamierzam podpowiedzieć Wam, przed jakimi błędami warto się ustrzec, co one w następstwie negatywnego zdziałać mogą, jak je wykryć, a jak pokonać. 



1. Dosiad fotelowy

Duże zaskoczenie, no nie? Bo przecież wydaje się to błąd typowo szkółkowy. A jednak...

Gdy swoje już w jeździectwie przejeździłam, utkwiłam w przekonaniu, że mój dosiad jest idealny. No bo koń się "jako tako" słuchał, czego innego bym miała chcieć? 

A niestety, tak nie było. Miałam skłonności do siedzenia na koniu jak w fotelu, co sprawiło mi wiele kłopotów. 

Po czym poznać dosiad fotelowy?

1. Samemu tego nie wykryjesz. To jest zadanie dla Twojego trenera. 

2. Dosiad fotelowy powoduje, że łydki idą za bardzo do przodu, pomoce są takie "rozlazłe", koń się mało słucha - dlatego też, jeśli powyższe problemy dotyczą również Ciebie, masz powody przypuszczać, że coś leży na rzeczy. 

3. Poproś kogoś o "cyknięcie" Ci zdjęcia - może ono bardzo pomóc Ci w określeniu błędów w dosiadzie. I tu taka mała rada - zdjęcie wzięte z zaskoczenia pomoże bardziej, niż "zapozowane", podczas którego podświadomie - lub też nie - wyidealizujesz swoją pozycję w siodle. 

Jak sobie z nim radzić?



Szkolenie prawidłowego dosiadu to bardzo...dziwne uczucie. Musisz zacząć siedzieć w sposób, który jest - według Ciebie - nienaturalny i najzwyczajniej w świecie niewygodny. 

Ale od początku:

Najpierw musisz wiedzieć, jaka pozycja jest pożądana. Czy dowiesz się tego studiując swój dosiad przed lustrem stojącym w kącie ujeżdżalnie (tak, tak, to po tam jest), czy prosząc o pomoc trenera - od Ciebie zależy. 

Teraz postaraj się tak zmienić swój dosiad, by wyglądał idealnie (zrób to w stój). I w tym momencie:

1. Zauważ, jakie mięśnie musisz zacząć używać - w wolnym czasie możesz "na sucho" pracować nad poprawą ich kondycji. 
2. Zobacz, jak się zachowuje się Twoje ciało (jak wygląda), gdy masz poprawny dosiad i jak wtedy się czujesz (w sensie fizycznym). Postaraj się możliwie często wracać do tego stanu. 

Generalnie poprawa dosiadu fotelowego wymaga wielu godzin pracy (najlepiej na lonży), podczas których pracuje się nad przesunięciem łydek do tyłu, rozciągnięciem pachwin itp. 



2. Nierówne obciążenie kości kulszowych 

Jeśli chcesz stwierdzić, że ktoś popełnia ten błąd - musisz zobaczyć go na koniu od tyłu. Jeśli jedna część jego tułowia wydaje się dłuższa, niż inna, bardziej przekrzywiona...to znak, że dana osoba nierówno obciąża kości kulszowe. Zamieszczone jest to na obrazku, który znalazłam w internecie

Samemu człowiek nie jest w stanie stwierdzić, czy siedzi równo, czy nie. Tak jak jest napisane w wielu książkach jeździeckich, nasze ciało bardzo łatwo przystosowuje się do niepoprawnego stylu jazdy i mimo, że siedzimy bardzo źle, jesteśmy przekonani, że wszystko robimy dobrze. 

Co powoduje taki dosiad?

Spięcie, spięcie, pełno spięcia! Poza tym, bardzo wyczulony koń może zacząć skręcać "bez powodu", mniej wyczulony nie chcieć się prostować, mieć problemy z jazdą na jedną ze stron...Jeśli nie pilnujemy równomiernego obciążenia, jesteśmy skazani na szereg nieporozumień. 

Jak go poprawić?

Poprośmy instruktora, żeby stanął za nami i kontrolował nasze "skrzywienie boczne". Można też usiąść na swoich rękach - da to wyobrażenie o stopniu asymetrii naszego ciała. 



3. Usztywnienie

Nie wiesz, czemu koń tak mocno Cię wybija? Czemu nie słucha się? Jest spięty? W większości wypadków usztywnienie jest odpowiedzią na to pytanie. Za jego wykrycie odpowiedzialny jest nie kto inny, jak Twój trener. 

Jak sobie z nim radzić?

Radzę jazdy dosiadowe na lonży. Często bardzo pomocne jest nucenie podczas jazd lub też uśmiechanie się. Nie chcę się jednak powtarzać, pisałam o nim tutaj


Wniosek: Wszystkich tych błędów da się ustrzec, o ile posiada się dobrego i uważnego trenera. W poście, do którego przeczytania serdecznie zapraszam i który był swego rodzaju "inspiracją" do napisania tego wpisu: czy trener jest potrzebny?, zostało to bardzo fajnie pokazane - da do myślenia każdemu, kto chce zacząć szkolić się sam:). 

A jakie Wy znacie błędy, które szkodzą naszemu jeździeckiemu rozwojowi? 

Malwina

czwartek, 12 stycznia 2017

Jakie ułożenie nóg jest optymalne i dlaczego?

Jakie ułożenie nóg jest optymalne i dlaczego?

Prawda jest taka, że nogi w jeździectwie nigdy nie układają się tak, jak my byśmy tego chcieli. A to idą za bardzo do przodu, a to pięta zaczyna odstawać, a to jeszcze coś innego - i bynajmniej przez nas nieoczekiwanego - powoduje, że nasza jazda zmienia się w koszmar.

W tym poście zamierzam Wam powiedzieć, jak poprawnie powinny się układać nogi, czemu to takie ważne i jak tego dokonać.   

Najpierw powinniśmy zdać sobie sprawę, że:

Noga to całość: złe ułożenie jednej jej części powoduje złe ułożenie innej.

Zacznijmy od ułożenia górnych partii nogi, by końcowo dojść do tych dolnych (stopa, łydka...), których pozycja na nich bazuje.

Udo powinno całkowicie przylegać do siodła, żadna jego wewnętrzna część nie może "odstawać". Wyobraź sobie udo jako coś takiego stabilnego i nieruchomego, taką podpórkę dla innych, ruchomych części ciała


Kolano, swojego rodzaju granica między stabilnym udem, a ruchliwą łydką , powinno delikatnie przylegać do siodła, jednak nie zaciskać go. Czemu?  Odstając powoduje ono, że udo przestaje przylegać do siodła, zaburzając przy tym stabilność całego dosiadu. A zaciskając się wokół niego, powoduje usztywnienie całego ciała. 

Kolano jest ważne również dlatego, że dzięki niemu ruch łydki nie powoduje ruchu uda. 

Teraz zajmijmy się łydką. Przytwierdzona jest ona do stabilnego uda, w odróżnieniu od niego może, a nawet musi zmieniać swoją pozycję (np. idzie do tyłu prosząc o zagalopowanie). Powinna być rozluźniona, swobodnie mogąc przesuwać się i w przód i w tył. 

Nie można z tym jednak przesadzać - nie chodzi nam przecież o to, by "latała" na wszystkie strony. Aby "panować" nad jej ruchliwością, radzę obciążyć strzemiona. 

Drobna uwaga:

Ciężar górnej partii ciała utrzymują w większości pośladki, kości miedniczne (kulszowe itp.) oraz uda, za to ciężar nóg (od kolan w dół) utrzymują w większości strzemiona. Jest to o tyle ważne, gdyż:



1. Gdyby cały nasz ciężar utrzymywały strzemiona, mimowolnie prostowali byśmy nogi, a uda przestałyby być stabilne. 

2. Gdyby cały nasz ciężar utrzymywany by był przez kości miedniczne (itp.), łydki byłyby niestabilne (nieobciążone).

Łydka powinna leżeć prostopadle do boku konia,  choć czasem należy nią zadziałać lekko ją przekrzywiając. 

Nie można ani odstawiać jej od boku konia, ani zbytnio "otulać" nią konia - przydatne mogą być rysunki: takie jak ten

Pięta powinna być obciążona (to ona bezpośrednio obciąża strzemiona).

C.D.N. - jeśli więc macie jakieś pytania i chcecie, żebym je tam uwzględniła, to śmiało piszcie, 
M.



niedziela, 8 stycznia 2017

Join up, czyli daj wybór

Join up, czyli daj wybór

Post napisany w odpowiedzi na prośbę Patki hm.

Prawda jest taka, że każdy jeździec chciałby mieć słuchającego się konia, który po spuszczeniu z uwiązu dobrowolnie do niego by podszedł. Brutalna rzeczywistość wygląda jednak tak, że stoimy już trzecią godzinę na round penie, czekając aż zwierze wreszcie raczy na nas spojrzeć. Czujemy irytację i już przestaje być dla nas ważne czy koń podejdzie do nas dobrowolnie, czy też nie. Ogólnie rzecz biorąc, słowo "dobrowolnie" traci dla nas jakąkolwiek wartość, podobnie zresztą jak "porozumienie". 

Im bardziej chcemy, by zwierzę coś (cokolwiek) zrobiło, tym bardziej na nie naciskamy i tym bardziej ono zapiera się przed tym, o co go prosimy. 

Sęk tkwi w tym, że musimy dać koniu wybór. Pozwolić, a raczej dać możliwość odejścia od nas (oczywiście naszym zadaniem jest pokazanie zwierzęciu, że odejście od nas to bardzo zły pomysł - bo przy nas może czuć się bezpiecznie etc.). To właśnie tą myślą kieruje się Join up. 

Co to Join up?



Join up to swojego rodzaju system treningowy, a właściwie ćwiczenie, które ma na celu umocnienie relacji koń - jeździec. Opiera się na wyżej wspomnianym systemie dawania wyboru oraz systemie natarcia i odwrotu, który jest z nim ściśle związany. Mianowicie, człowiek najpierw wywiera na konia presję, pokazując że jest drapieżnikiem - wyraża się przy tym poprzez nakłaniające do galopu agresywne ruchy ramion oraz spojrzenie (prosto w oczy konia).

Po pewnym czasie zwierzę zauważa, że człowiek (mimo, że jest drapieżnikiem) nie robi mu krzywdy i może ono czuć się przy nim bezpiecznie. Przejawia to poprzez (m.in.) oblizywanie warg i obniżenie szyi, które są oznakami posłuszeństwa i zaufania. Końcowo, człowiek przestaje wywierać na konia presję, a zwierzę dobrowolnie podchodzi do niego. 



Jest to bardzo skrótowy opis, a sam proces wymaga czegoś więcej, niż tylko stania na środku round penu (okrągłego wybiegu) i machania rękami. Uważam, że przed swoim pierwszym Join up'em warto zapoznać się z książką Monty Roberts'a, "Ode mnie dla Was". 

A propos wykonania

Wejdź na round pen i unieś ręce do góry. Staraj się wczuć w to, co robisz i wyobraź sobie, że prowadzisz (bo prowadzisz) z koniem prawdziwą rozmowę. Nie "recytuj słów" na pamięć, a "żywo mów swoją kwestię". I bacznie obserwuj odpowiedzi konia. 

Bo kontakt z koniem to rozmowa. I nie ważne, czy robisz Join up, czy cokolwiek innego - musisz do konia mówić (z głową)

W książce Robertsa przedstawione jest znaczenie słów - gestów, którymi Ty i Twój koń możecie się posługiwać. Radzę jednak nie wykonywać ich mechanicznie i 100% tak, jak jest na "instrukcji" napisane, ale używając wyczucia i intuicji. Zasada nr. 1 - nie bądź jak robot, mechanicznie wykonujący polecenia. 



Wskazówki (w razie problemów i nie tylko)

1. Gdy koń nie reaguje...

Ty machasz rękami, z to zwierzę najspokojniej w świecie je sobie trawę (swoją drogą, Join up na pastwisku to nie jest najlepszy pomysł)? Zrób krok w stronę zwierzęcia i trzaśnij linką o ziemię. Czasem po prostu trzeba użyć bardziej wyrazistych pomocy. 

Inny powód - zbyt mała pewność siebie. Jeśli boisz się galopującej tony końskiego ciała, lepiej nie zabieraj się za Join up. Pamiętaj również o tym, żeby sprawiać wrażenie pewnego siebie (uniesiona głowa etc. - postawa przywódcy). 

Kolejna rzecz - bądź myślami tu i teraz. Nie przejmuj się podatkami, budową, szkołą, czy czymkolwiek innym - niezwiązanym z aktualną sytuacją Join up. Skoro wymagasz od konia skupienia, sam się skup. 



No i ostatnie - nic na skróty. Jeśli zrobisz dany gest zbyt wcześnie, kiedy koń nie jest jeszcze na to gotowy, możesz zepsuć cały proces. Cierpliwości. Wszystko, w swoim czasie, się uda. Nie naciskaj na konia, bo tym wcale niczego nie przyspieszysz. 


2. Nie karz konia podczas Join up

Join up działa na zasadzie natarcia i odwrotu. Nacierasz na konia, a potem odwracasz się do niego plecami i czekasz, aż sam do Ciebie podejdzie. Jeśli nie, wina będzie leżała po Twojej, a nie po konia stronie. To Ty więc będziesz musiał w sobie coś poprawić. 



A tu znalezione w internecie obrazki oraz film, które dadzą Wam większe pojęcie o czym piszę :)

infografika
znaczenie poszczególnych gestów (z książki Robertsa)
strona z filmem o tym jak Roberts wymyślił Join up etc.

I na koniec linków...film przedstawiający Monty Robertsa (tego, co wymyślił join up) wykonującego join up i wyjaśniającego co i czemu robi w danym momencie. 



Moje zdanie na temat Join up

Osobiście Join up bardzo cenię, jednak uważam, że jeśli ktoś zdecyduje się kontynuować treningi w ten sposób (regularnie wykonując ćwiczenie), musi zmienić swój sposób myślenia. O co mi chodzi? O to, że jeśli podczas Join up będziemy dla konia godni zaufania, a podczas zwykłych treningów będziemy zachowywać się jak drapieżcy, nacierając na niego i bez żadnego uzasadnienia karać go, spowodujemy u zwierzęcia dezorientację. 

A jakie jest Wasze zdanie na temat Join up? 

Pozdrawiam, 
Malwina

czwartek, 5 stycznia 2017

Jak wygiąć konia?

Jak wygiąć konia?

Będąc początkującym jeźdźcem uważałam, że najprostsze w jeździectwie jest skręcanie. Galop, skoki - to jest wyczyn! Ale skręcanie? Cóż w nim trudnego? Otóż okazuje się, że wiele...

Skręcenie koniem na pozór wydaje się banalne. Ot, co - ciągnie się za wodze i koń zmienia kierunek. Ale tak naprawdę poprawnie wykonane polega na wygięciu konia. A wygięcie konia...takie znowu proste, jak się wydaje, nie jest. 

Generalnie rzecz biorąc, podczas zakrętu koń powinien się w niego wpisać. Znaczy to, że powinien się "wygiąć na kształt trasy, po której jedzie". 

Jeśli więc podczas wyjeżdżania narożnika grzbiet konia przypomina znak < lub znak / zamiast znaku ( , ćwiczenie jest źle wykonane. 


Jak wygiąć konia?

Podczas wyginania konia około 90% pracy wykonują Twoje łydki z dosiadem, a jedyne 10% Twoje ręce. 

Jeśli chcesz sprawić, by koń wygiął się, musisz zacząć łaskotać go wewnętrzną łydką po boku. Twoje działanie powinno odbywać się na wyczucie tzn. dostosowując natężenie szturchania do reakcji Twojego konia (nie słucha się = dajesz mocniejsze sygnały; słucha się = lżejsze). 

To łaskotanie sprawi, że bok konia "odejdzie" od Twojej łydki. Zwierzę powinno w efekcie przypominać naciągniętą cięciwę łuku lub banana. 

Koń nie koniecznie od razu zrozumie Twoje prośby, w związku z tym może zacząć wypadać zadem. Inaczej mówiąc, jego tył zacznie schodzić z "hiperboli", jaką powinno przypominać ciało wierzchowca. 

Ale i na to jest rada - przesunięta do tyłu zewnętrzna łydka (nie mylić jej z sygnałem do zagalopowania) uniemożliwia koniu taki ruch. 

Dosiad

Cały proces może zostać wsparty przez pracę Twojego dosiadu. Najważniejsze: to nie przeszkadzać nim. Nie przesuwać się karykaturalnie na boki, nie wypychać zwierzęcia biodrami - słowem nie "opuszczać" jego ruchu. Masz jechać razem z nim, nie "wyprzedzać go", ani nie zostawać w tyle. 


Możesz zrobić coś jeszcze? Przesunąć zewnętrzne biodro trochę bardziej do przodu, a wewnętrzne do tyłu. Najważniejsze to jednak dać się po prostu "ponieść" przez ruch zwierzęcia. Tylko i aż tyle. 

Ręce

Po pierwsze: pamiętaj, że ich praca to jedyne 10% całego procesu. Nie nadużywaj ich. W przeciwnym razie wygniesz szyję, a grzbiet konia pozostanie prosty jak struna. 

Kolejny "paradoks": główne zadanie należy się zewnętrznej wodzy. To ona ma być mocniej trzymana, tak by "napięła" ciało konia. Wbrew pozorom wcale jednak nie przeszkodzi pracy Twojej wewnętrznej łydki, a nawet ją wspomoże. Trudno to sobie wyobrazić, najłatwiej to po prostu poczuć. 

Wewnętrzna ręka "odpuszcza" koniu, jest trzymana zdecydowanie lżej. 

Nie działaj jak robot!

Najważniejsze w całym procesie jest to, by nie działać automatycznie, jak jakiś robot. Należy traktować jazdę jak rozmowę i przy każdym ruchu wyobrażać sobie, że mówi się do konia jakieś zdanie. Przykładowo:


- "koniu, zegnij szyję" (napięcie wodzy)
- "koniu, wygnij grzbiet" (wewnętrzna łydka)

Takie traktowanie konia sprawi, że staniesz się jeźdźcem wrażliwym i empatycznym. 

Wg. mnie, jeździec traktujący konia jak maszynę o 100 przyciskach, z których każdy służy do innego zadania, nie powinien nazywać się Jeźdźcem. 

Z jazdą konną jest trochę jak z rozmową. Gdy prosisz kogoś o coś i ten ktoś Cię nie zrozumie, musisz użyć innych słów. A traktując konia mechanicznie, nie zrobisz tego. 

Pozdrawiam, 
Malwina



Copyright © 2014 JAK LEPIEJ JEŹDZIĆ KONNO? , Blogger
Wypasiony Katalog Stron