piątek, 27 stycznia 2017

Luźno o uczeniu koni


Twój koń. Jedyna "bestia", która nie pojęła jeszcze znaczenia słów "staraj się" - zresztą, prawdę powiedziawszy, mało prawdopodone jest żeby kiedykolwiek tak się stało. Savoir vivre to dla niej czarna magia, bynajmniej nie tak interesująca jak marchew schowana w Twojej kieszeni. 

Praca z ziemi - ujdzie jeszcze. Parę śniaków, ślady zębów - przeżyjesz. Ale to, co dzieje się w siodle to Apokalipsa w najczystszej swej postaci. Twoje serce, choć mocne jak ze stali, nie jest w stanie zdzierżyć dosiadania tak mało zaangażowanego zadu, tak mało zaokraglonej szyji... Błędy konia (które wymieniać by można godzinami) przyprawiają Cię o istny zawał i aż drżysz ze złości patrząc na to, co rzekomo zwie się ujeżdżeniem. 

Przyznać się teraz - kto choć raz nie uległ pokusie i siłą nie zaczął pokazywać zwierzęciu PRAWDZIWĄ pracę? Kto choć raz nie szarpnął konia, żeby uzyskać zebranie w wersji turbo lub nie wbił ostrogi dla wykonania tak zwanego dodania?



Prawda jest taka, że to nie działa. Nasza żądza pokazania koniowi kto tu żądzi i wytknięcia mu palcami wszystkich jego błędów jest bezpodstawna i nieuzasadniona. 

Dajmy sobie pewien przykład. Wsiadasz na konia, który bynajmniej nie należy do legendarnej elity tak zwanych koni ujeżdżeniowych. Jest zwykłym "trawożercą", który popełnia typowe dla niego błędy (choć czy można nazwać je błedami jest kwestią sporną): jego zad jest odangażowany, szyja za mało zaokrąglona, a grzbiet wklęsły. 

Z rozmów zasłyszanych gdzieś w głębi stajni (prowadzonych przez tak zwanych specjalistów) wynika, że są to błędy najwyższej wagi i w trybie natychmiastowym masz się ich pozbyć. Co robisz? "A cóż innego Ci pozostaje jak tylko siłą pokazać zwierzęciu POPRAWNĄ jazdę?"



I można by powiedzieć, że masz rację - bo błędy trzeba przecież zwalczać. Ale praca nad ujeżdżeniem to proces. Dłuższy niż zwykłe szarpnięcie za wodze. Jeśli nadal mi nie wierzysz, pozwól że przytoczę kolejny przykład. 

Chodzisz na lekcje baletu, gdzie Twój nauczyciel uczy Cię wykonywać szpagat. Nie wiesz jak to zrobić, nie wiesz co robisz źle, a Twoje ciało nie jest przygotowane do tego ćwiczenia. Ale Twój instruktor, delikatnie mówiąc, ma to gdzieś i siłą zaczyna przyciskać Cię do ziemi - aż do wykonania przez Ciebie całkowitego szpagatu. Wykonywanie zebranie poprzez ciągnięcie za wodze niewiele się od powyższego przykładu różni. 

Prawda jest taka, że gdy chcemy konia czegoś nauczyć, musimy przyjąć pewną taktykę:



1. Pokazanie, że to o co konia prosimy jest przyjemne

Bo inaczej on tego nie zrobi, bez szans. Naszym zadaniem jest więc "oszukanie go": pokazanie, że to o co go prosimy to nie praca, tylko zabawa. np. próby osiągnięcia prawidowego ustawienia nie powinny zaczynać się od mocnego szarpnięcia ("bo im szybciej zwalczę problemy, tym lepiej"), tylko od małego, ale miłego kroczku, który przybliży nas do celu - np. delikatnego popuszczenia wodzy, połączonego z łaskoczącą pracą łydek. 

2. Pokazanie, że to o co go prosimy jest łatwe/ wykonalne

Czyli zawsze dajemy ćwiczenia, które koń jest w stanie wykonać. Gdy zwierzę ma je opanowane do perfekcji, możemy delikatnie "wznieść poprzeczkę" i poprosić go o coś trochę trudniejszego. Gdy koń również opanuje to do perfekcji, możemy znów "wznieść poprzeczkę". 



3. Pokazanie, że to o co go prosimy nie jest nudne

Nie róbmy cały czas tego samego! Ćwiczenia elementu nad którym pracujesz nie powinny przekraczać 10 minut dziennie. 

Nie rób też ćwiczeń zawsze w tych samych kombinacjach - dobrze wiesz, że klepanie w kółko tego samego jest zwyczajnie NUDNE. A nuda to Twój wróg. 

3. Pokazanie, że to o co go prosimy jest ciekawe (NIE MYL Z PKT. 3)

Jeśli konia nie nudzi to, o co go prosimy, możemy posunąć się o krok dalej: spawić by to pokochał. Pamiętajmy przy tym o paru zasadach: 

a) Kończ trening jeszcze zanim koń się zmęczy i znudzi. Jeśli przerwiesz ćwiczenie w momencie, gdy będzie on chetny do dlaszej pracy, następny trening rozpocznie z entuzjazmem. 



b) Nie ma czegoś takiego jak złość, czy kara. Jest tylko brak nagrody (działa w większości przypadków, ale nie np. przy ustalaniu hierarchi) 

c) Spraw, żeby koniowi ćwiczenie się miło kojarzyło - np. po co drugiej dobrze wykonanej lotnej robisz koło na luźnej wodzy. Tu razdę pamiętać o tym, żeby nie stosować tych samych nagród za każde dobrze wykonane ćwiczenie, bo wtedy tracą one swoją wartość, a dotego koń może zacząć się o nie dopominać. 

d) Na początku nagradzaj za każdą próbę - nawet nieudaną. Bo najważniejsze jest to, żeby się koń starał. Perfekcja przychodzi z czasem. 


I na koniec - rzecz ważna zapamiętania. Jeśli wiedzisz, że koń robi coś źle to nie zaczynaj go strofować i karać. Sprytnie naprowadź go na dobrą drogę, Jak to zawsze powtarzam: "nie ma koni źle jeżdżących. Są tylko te, które nie zostały jeszcze nauczone"

Mawlina

Copyright © 2014 JAK LEPIEJ JEŹDZIĆ KONNO? , Blogger
Wypasiony Katalog Stron