niedziela, 24 września 2017

Jak to jest z tym wysiadywaniem kłusa ćwiczebnego

Jak to jest z tym wysiadywaniem kłusa ćwiczebnego

W jeździectwie jest bardzo wiele czułych tematów, żaden z nich nie cieszy się jednak taką popularnością jak kłus ćwiczebny. Prawie rok temu zabrałam się za napisanie postu nieudolnie próbujacego sprostać niemożliwemu. Wyszło mi raczej marnie. Zdaje się, że wspominałam o rozluźnieniu, nie pochylaniu się, nie robieniu niczego na siłę. I to jest prawda - ale tylko z jednej strony. Bo o ile jeździec sztywny, ze złym dosiadem i usilnie próbujący wcisnąć się w siodło nie wysiedzi kłusa na pewno, o tyle wcale nie jest powiedziane że jeździec prosty i rozluźniony wysiedzi go. Bo z tym ostatnim jest różnie. 

Chcesz siedzieć w siodle nieruchomo? Wiedz, że w historii ludzkości nikt jeszcze tego nie dokonał. Przeczy to podstawowym prawom fizykii. Zachowanie energii, dynamika Newtona i te sprawy. No więc co zrobić?

Można zrobić dwie rzeczy:

1. Ograniczyć podskakiwanie do minimum 

2. Wkomponować się w ruch konia by wydawać się stabilnym 

Używając obu "strategii" można cieszyć się przyjemnym kłusem ćwiczebnym (taka mała podpowiedź: to jest możliwe!). 


1. Ograniczenie podskakiwania do minimum

Zacznijmy od prozaicznej sytuacji. Stoisz sobie na przystanku czekając na atobus i nagle... bach! Ktoś podchodzi od tyłu, popycha, a Ty zaczynasz podróż z kolejną spektakularną glebą na koncie. Ponad połowa ludzkości w reakcji na popchnięcie traci równowagę ulegając owemu popchnięciu. Osoby świadome swojego ciała (chodzi mi tu głównie o trenujących wschodnie sztuki walki) potrafią mocno "wbić się" w ziemię pozostając stabilnymi. W jeździectwie sytuacja wygląda bardzo podobnie. 

By zminimalizować podskawiwanie do minimum należy przyjąć postawę, która do złudzenia przypomina postawę stosowaną w sztukach walki. O co mi chodzi?

O napinanie konkretnych mięśni. Pewnie gdzieś już to pisałam, ale pozwolę sobie powtórzyć jeszcze ten jednen raz: w jeździectwie są takie mieśnie które trzeba napinać i takie które trzeba rozluźniać. 

By zachowywać stabilność trzeba napiąć:

a) mięśnie ud

Bardzo łatwo źle zrozumieć to JAK napiąć uda. By lepiej zrozumieć to zagadnienie proponuję pojeździć 20 minut bez strzemion na wybijającym koniu. Gwarantuję Wam, że (o ile nie zaliczycie gleby) boleć będą Wam odpowiednie mięśnie ;). 

b) mieśnie brzucha 

Napinanie mieśni brzucha jest czynnością, która jednym wychodzi naturalnie (około 5% jeźdźców), a drugim wręcz przeciwnie (cała reszta). 

O ile nie jesteś szczęśliwym członkiem tak zwanej elity, musisz nabyć umiejętność napinania mięśni brzucha. Pewnie czytając moje słowa zastanawiasz się czy w ogóle będziesz w stanie tego dokanać. Muszę Cię pocieszyć, bo w swoim życiu na pewno przynajmniej raz zdarzyło Ci się napiąć mięśnie brzucha. Kichnąłeś kiedyś? A może kaszlnąłeś? Właśnie podczas wykonywania tych czynności nieświadomie napinamy mięśnie brzucha. 


Jeśli zakaszlesz, a następnie utrzymasz mieśnie brzucha w tym stanie, będziesz mógł śmiało powiedzieć, że poprawnie stabilizujesz się. 

Jak już pisałam, jest to czynność której trzeba się nauczyć. Czasami potrzeba paru godzin spędzonych w domu, bez konia na ćwiczeniach. 

2. Wkomponowanie się w ruch konia 

Jeśli choć raz oglądałeś przejazd jeźdźców z tak zwanej "wyższej półki", na pewno widziałeś że nie są oni zupełnie niruchomi. Z jednej strony wydają się oni "przyklejeni" do siodła (efekt uzyskany przez napinanie konkretnych partii mięśni), z drugiej strony są tacy podatni na ruch konia...

Sęk twki w tym by rozluźnić się poddając ruchowi zwierzęcia przy jednoczesnym napięciu mieśni brzucha i ud. 

To powoduje, że masz "sztywną" (=niepodatną  na ruch konia) górną oraz dolną partię ciała. Z kolei Twoje stawy biodrowe i miednica są rozluźnione i pozwalają by ruch konia podrzucał nimi ile wlezie. 

Prawidłowo wysiadywany kłus ćwiczebny to kontrast między stabilnością a dynamiką. Bo dosiad to taka (no kurczę, żeby nie popadać w filozofię) dynamiczna stabliność. 

I jak zwykle mój post da się streścić w jednym zdaniu (jakie to dołujące):

By osiągnąć stabilność w kłusie ćwiczebnym trzeba połączyć rozluźnienie ("podawanie się ruchowi konia") miednicy wraz ze sztywnością ("niepoddawanie się ruchowi konia") brzucha oraz ud. 

Tak, to było jedno zdanie! Długie, ale jedno :). 

Malwina







piątek, 22 września 2017

Nie jestem idealna i to czyni mnie człowiekiem

Nie jestem idealna i to czyni mnie człowiekiem

Znasz to? Nieudany trening podczas którego myślisz tylko o tym, by wreszcie skończyć ten koszmar? Frustrację kiedy mimo wszelkich strań nie jesteś w stanie zrobić perfekcyjnego przejścia? Bo przecież to wszystko wydawało się takie proste... Przecież wszystkim to wychodzi... Ale Ty nie umiesz. I nie, nieważne jak mocno się strasz. Tak po prostu się dzieje. Znasz to? 

Współczujące spojrzenia próżno próbujących wytłumaczyć Ci jak zrobić to, czego zrobić się nie da? Uczucie kiedy dobitnie masz ochotę wrzasnąć: "a dajcie mi wreszcie wszyscy święty spokój!" ale milczysz tylko zaciskając zęby coraz mocniej i mocniej? Moment kiedy na krzyki trenerki możesz zareagować już tylko bezradnym wzruszeniem ramion? Łzy, które stają Ci w oczach gdy zdajesz sobie sprawę, że to co robisz na koniu powinno zwać się sztuką? Odciski na palach, które chowasz pod białymi rękawiczkami zupełnie jak smutek pod maską uśmiechu? 

Może jestem ewenementem w historii ludzkości, ale tak właśnie się czasem czuję. Nie będę udawać, że zawsze wszytsko mi wychodzi. Częściej jest dokładnie na odwrót. 

I dużo w tym mojej winy. Nie jestem idealna. Złoszczę się, frustruję, krzyczę, narzekam. Powiem coś nie tak albo poniosą mnie emocje. I mimo największych swych starań niektórych rzeczy nie przeskoczę. Nie umiem uśmiechać się przez cały czas ani zachowywać dystans do rzeczy, które tak bolą... Czasem jest wręcz przeciwnie. Czasem mam ochotę załamać ręce niemo prosząc by ktoś zauważył jak bardzo jestem smutna. 



I to jest normalne. Bo każdy z nas jest człowiekiem. 

Być może sądzisz, że teraz wszytsko w Twoim życiu jest bez sensu. Być może jesteś zły, smutny i sfrustrowany, a być może wcale nie umiesz określić jak się teraz czujesz. 

Tylko Ty wiesz jak jest u Ciebie naprawdę i czy grymas na Twojej twarzy to szczery uśmiech. Może jest naprawdę źle i żadne porady na blogu jeździeckim nie są w stanie tego zmienić. Chcę tylko, żebyś wiedział że nie jesteś sam. Że nie musisz być sam. 

Nie ważne czy jesteś blondynką czy brunetką, wysoką czy niską. Nie ma znaczenie również Twój talent albo też jego brak, nie liczy się Twoja przeszłość. Być może Twoje życie usłane było różami, a być może było ono serią wykreowanych przez Ciebie samą porażek. Być może zrobiłaś coś czego żałujesz i za wszelką cenę cofnęłabyś czas by to odwrócić. Zapomnij o tym wszystkim i "wiedz, żeś się po to urodził, by zasłużyć na szczęście i miłość". Niezależnie od wszystkiego

Niech chwila sukcesu pośród pasm niepowodzeń sprawia, że będziesz bardziej szczęśliwa niż w bajkowym "długo i szczęśliwie", a to przecież bardzo wiele.



Jeśli chcesz płakać, płacz. Jeśli chcesz załamać się, zrób to. Pamiętaj jednak, by po każdym upadku wstać. To jest właśnie to co odróżnia człowieka sukcesu od przeciętnego "Kowalskiego". Każdy z nas jest człowiekiem, każdy ma prawo by czuć się źle. Każdy ma prawo do smutku, złości, załamania. Każdy z nas ma prawo by zrobić coś źle, pomylić się. Sęk tkwi w tym by po każdej porażce wrócić na dobrą drogę. 

Dobrą drogę - to znaczy jaką? Nie mogę odpowiedzieć Ci na to pytanie jednoznacznie. Dotyczy ono Ciebie i zależy od Twoich wartości. Ale... jeśli chodzisz w stanach poddepresyjnych od paru miesięcy, zastanów się czy droga którą podążasz jest słuszna. Jedni szczęścia szukają w pieniądzach, inni sławie, przyjaciołach, pasji, Bogu. 

Prawdę powiedziawszy sama nie wiem co chciałam przekazać Ci w tym poście. Może po prostu wyrzucić to co na sercu leży, a może uświadomić, że niezależnie jak jest źle, zawsze jest nadzieja. Mówi się, że nadzieja umiera jako ostatnia, ale według mnie powinna ona stać się nieśmiertelna. 

Malwina

PS. Cytat pochodzi z poezji Krzysztofa Cezarego Buszmana, którą gorąco polecam :)







środa, 20 września 2017

Nie na poważnie

Nie na poważnie

Jeśli jesteś koniem, który ma dość swojego jeźdźca, witaj w moich skromnych progach. Pokażę Ci parę strategii, które w czasie natychmiastowym powodują uaktywnienie działającej na moją Malwinkę grawitacji. Okraszone uroczym spojrzeniem czekoladowo-brązowych oczu dają efekt gwarantowany. Powszechną prawdą jest bowiem, że nikt - w szczególności młode dziewczę - nie jest w stanie oprzeć się inteligentemu wyrazowi mordki ogiera. 



Kto by się oparł takiemu przystojniakowi, no kto?


Jeśli więc jesteś chętny by Twój tak zwany przewodnik poszybował hen hen ku niebu, musisz być świadom jego kompetencji. Przeczytał on tryliardy poradników, by zrozumieć Twój charakter. Zowie się zaklinaczem, tudzież szkoleniowcem. Jego marne metr siedemdziesiąt na czubku grzywy nie znaczy, że sztuka z niego łatwa. Słyszałeś może o bacie? Albo o ostrogach? Bój się, kolego. 

Trudne nie znaczy wszkaże niemożliwe, a nawet najsilniej zaciskające o się siodło nogi da się oderwać od śliskiej powierzchni grzbietu paroma cyrkowymi sztuczkami. Najlepiej wkomponować je w tło muzyczne programu na zawody jako figurę-bonus. Kto wie, może za salta też przyznaje się noty.

Jeśli Twóju rajder poszedł o krok dalej inwestując w Ciebie jako żekomego skoczka, pole do popisu znacznie się poszerza. Możesz w pełnej okazałości zaprezentować swoją wadę wzroku, która uniemożliwia Ci zobaczenie stacjonaty. Dzikie galopy i wyłamania też jeszcze nikomu nie zaszkodziły. 

Gdy tylko któryś z przedstawicieli gatunku homo sapiens wpadnie na pomysł zaplecenia Ci grzywy, rytmicznie poruszaj głową w górę i w dół. Może i nie sprawi to, że unikniesz nieuniknionego, ale zdecydowanie umilisz mu robotę. Pamiętaj by na wszelkie pretensje reagować parsknięciami wyrażającymi apogeum Twego rozczarowania człowiekiem, który nigdy nie docenia Twych starań. 

Gwoli przypomnienia sądzę, że należałoby wspomnieć również o odpowiedniej rozgrzewca. Jeździec nie może wsiaść na Ciebie ot, tak sobie. Rozleniwione mięśnie nalezy rozgrzać, a  cóż tak dobrze sprawdza się w roli środka motywacji jak nie gonienie swojej myszki przez całą wieś? Biegnij ile sił w płucach, a człowiek... daj się dziecku bawić :). 



Końcowo przychodzi jednak czas na moją ulubioną część, którą uroczyście zwą wychowaniem. Wbij jeźdźowi raz a porządnie  kto tu kogo ma uczyć. W myśl świętej zasady repetitio est mater studiori każdego dnia konsekwentnie zapoznawaj go z Waszą baletową choreografią. Dwa wierzgnięcia, galopiren i salto człowieka ku ziemi jako clou programu. "Tu baranie" wypowiedziane gromkim głosem potraktuj jako najwyższy komplemet wiedząc, że właśnie dopiąłeś swego. 

Dopiero z czasem, gdy na Twojej ogierzej grzywie pojawią się srebrne nitki, zdasz sobie sprawę, że to wszystko nie było konieczne. Jeździec kocha Cię tak czy tak i mimo największych Twych wybryków wciąż zasługiwać będziesz na wypełniony aż po brzegi owsem żłób. 

Podpisał: Koń

poniedziałek, 18 września 2017

Parady czyli jak poprawnie zatrzymać konia

Parady czyli jak poprawnie zatrzymać konia

Swego czasu moją największą jeździecką zmorą były właśnie zatrzymania. Z podziwem patrzyłam na wielkich mistrzów, którzy samym dosiadem zatrzymywali pędzące bestie w zaledwie parę sekund. Ja tymczasem jako środek perswazji stosowałam wędzidło. Wszelkiego rodzaju ciągnięcia, szarpnięcia oraz piłowania opanowałm do perfekcji, aż wreszcie postanowiłam, że dosyć tego, muszę zmienić technikę. Żaden trener nie wytłumaczył mi jak mam to zrobić - ten pierwszy instruktor zapomniał, a reszta uznała że już dawno powinnam to wiedzieć. Końcowo wszytskiego nauczyć się musiałam sama. Mimo, że zadawałam miliardy pytań, nikt nie umiał mi odpowiedzieć po prostu: jak zatrzymać konia. Postaram się zrobić to najlepiej jak umiem, a jeśli czegoś nie zrozumiecie - napiszcie do mnie maila lub komentarz. Wytłumaczę Wam to tylę razy ile tylko będziecie potrzebować. 

Zatrzymanie w slangu jeździeckim nazywa się paradą. W wielu książkach można znaleźć porównanie tego jak zatrzymuje się koń w naturze, a tego jak robi to pod jeźdźcem. Dobra, prawdę powiedziawszy nie wiem jaki jest logiczny związek między pierwszym zdaniem, a drugim - mam nadzieję, że nie ma tu żadnego filologa, który mógłby mnie poprawić. Wróćmy do tego jak koń powinien zatrzymac się chociaż tego zwykle nie robi: powinien on przysiąść na tylnych nogach zaokrąglając swoją sylwetkę. Może i przedstawiony niżej źrebak nie zatrzymuje się tylko zwyczajnie się bawi, poprawna parada niewiele różni się od poniższego obrazka. 



Wiele razy czytałam takie oto słowa: spraw by koń przysiadł na zadzie nie wieszając się na wodzach. Ale jak, do stu piorunów, to wykonać? 

Zacznę od zupełnych podstaw i oczywistości, które jednak musimy ustalić żeby dobrze się rozumieć: koń powinien poruszać się energicznie, mocno podstawiać zad pod kłodę, a impuls powinien być kontrolowany przez łydki. Napiszę od tym oddzielny post. 

Swoje pierwsze zatrzymania najlepiej wykonywać z kłusa ćwiczebnego do stępa - bo tak jest po prostu najprościej. Koń najlepiej by był możliwie mało wybijający i grzeczny. Chodzi o to, że jak raz na łatwym "egzemplarzu" się załapie, nie zapomni się tego nigdy. 

Najważniejsze, by nie powiedzieć kluczowe jest działanie dosiadu. Dzieli się ono na dwa elementy. 

1. Napięcie krzyża

Jest to pojęcie bardzo mylące, które zawsze skłaniało mnie do długich refleksji egzysencjalnych. Nie chodzi w nim bynajmnien o to, by usztywnić jakąkolwiek część pleców. Tak naprawdę chodzi o to by napiać pośladki chowając przy tym kość ogonową pod siebie i w miarę możliwości nie garbiąc reszty pleców (zawsze porównuję to do pozycji zbitego psa z podkulonym ogonem). 

2. A przy tym wszystkim należy...

"Przucisnać" kolana do siodła. 

Próbujcie - i na sucho i w siodle - aż Wam wyjdzie. Bo ręczę, że z czasem załapiecie. 



Gdy po raz pierwszy zastoswałam się do tych rad, przygotowana byłam na to że będę musiała zacisnąć lub przynajmniej domknąc rękę. Jakie więc było zdziwnienie gdy koń zareagował już na najlżejszy sygnał dosiadu...

Malwina

piątek, 15 września 2017

20 jeździeckich trików

20 jeździeckich trików

Siedzę w siodle od parunastu lat, a brutalne życie nauczyło mnie jak radzić sobie w trudnych sytuacjach. Przy niecałym 1.60 wzrostu zatrzymanie z ziemi galopującego konia jest nie lada wyzwaniem, ale - jak to się ładnie zwykło mówić - dla chcącego nic trudnego. Przedstawiam zbiór 20 trików, które ułatwiają mi znacznie stajenną egzystencję. Nie zastąpią pracy, żmudnego rozwiązywania problemów od podstaw, ale są totalnym must-have dla każdego kto chce przetrwać w stajni przez czas dłuższy niż chwilę. 

1. Koń rwący się na kantarze

Kiedyś miałam dość nieprzyjemną sytuację z koniem, kantarem i ulicą. Mianowicie szłam drogą prowadząc na uwiązie trzyletniego wałaszka, który - mówiąc szczerze - zupełnie się mnie nie słuchał. Zwierzę zaczęło się szarpać, ledwo je utrzymywałam, a za żadne skarby nie mogłam dopuścić by mi się zerwało. Musiłam bezpiecznie doprowadzić je do stajni. Żadne metody pedagogiczne, szkolenia, szukanie genezy czy inne stosowane przeze mnie metody były jak najbardziej nie na miejscu. Musiałam działać już, teraz, zaraz, w tej chwili. Skórę uratował mi zesłyszany niegdyś przez górala trik. 

Rozwiązanie: 

Mianowicie chodzi o to by przewinąć uwiąz przez pysk konia - innymi słowy włożyć mu je do mordki tworząc efekt prowizorycznego wędzidła. Mamy wtedy większą kontrolę nad zwierzęciem. 


2. Jak włożyć wędzidło

By włożyć wędziło (tudzież, jak w punkcie 1, uwiąz) zwierzęciu które usilnie zaciska szczęski należy włożyć kciuk lewej ręki do pyska i dotknąć nim w bezzębną przestrzeń. To powoduje odruch bezwarunkowy jakim jest otworzenie mordki. 

3. Koń galopujący na kantarze

A co jeśli koń zacznie galopować gdy trzymasz go na uwiązie? Trzymasz rozpaczliwie linkę, na której drugim końcu rozszalałe zwierzę pokonuje kolejne kilometry w stronę nieubłagalnie zbliżającego się wyjścia ze stajni? Powiem prosto z mostu: nie dasz rady utrzymać konia "gołymi rękami". Ja zwykle (o ile rzecz jasna nie jest to niebiezpieczne) podbiegam by zrównać się z koniem, chwytam prawą dłonią kantar (nie uwiąz), a łokieć tej samej ręki kładę na końską "klatę". Następnie zatrzymuję się w miejscu, zapieram czym się da :). 

W stajni znana jestem z tego, że nigdy nie puszczam uwiązu, nawet jeśli wymaga to ode mnie wbiegnięcia przed konia i zapracia się całym ciałem - ale tego akurat Wam nie radzę. Nie na moją odpowiedzialność :). 


4. Koń który "nadyma się" przy zapinaniu popręgu

Są takie konie które widząc popręg robią z siebie rozdymkę. Wiecie, taka ryba co wpompowuje w siebie powietrze by wydawać się większa. Koń modyfikuje ową podstawę wzbogacając ją w spojrzenie słodkiego kociaka: "przytyłem 10 kg, przepraszam". 

Rozwiązaniem tutaj jest przejście paru kroków - koń chodząc nie jest w stanie się "nadymać". To właśnie dlatego wielu jeźdźców podciąga popręgi w stępie a nie w klasycznym "stój".

5. Koń robiący baranie skoki

Rozwiązaniem tutaj jest trzymanie łba konia wyżej, nie pozwalanie zwierzęciu na obniżenie go. Z filzologicznego punktu widzenie koń nie jest w stanie brykać mając pysk w górze. 

6. Dębowanie

Kiedy koń zaczyna dębować trzeba pilnować by cały czas ruszał się do przodu. Zwierzę jest w stanie dębować tylko z pozycji "stój". 


7. Koń nie chce podać kopyta

Po pierwsze: nie chwytać "na chama" za pęcinę, tylko przesuwać dłonią od góry nogi aż do samego dołu. 

Po drugie: jeśli koń ma nogę którą chcesz właśnie podnieść obciążoną, oprzyj się o nią/postukaj palcami w łopatkę prosząc zwierzę o zrobienie kroku do przodu i tym samym odciążenia kończyny. 

Po trzecie: Można delikatnie postukać drugim końcem kopyski w kończynę. 

8. Zła nota na zawodach niskiej klasy

Zacznij wyjeżdżać narożniki, za to są "gratisowe" punkty :)

9. Czy drągi w krzyżaku muszą zawsze spadać?

Nie. Jeśli drągi w kopercie nie są ułożone prawidłowo (tzn. nie dzieli je 10 cm przerwy tylko dotykają się), zahaczenie kopytem przeszkody nie powinno jej zrzucić. Mimo wszytsko odradzam. 


10. Łydki idą za bardzo do przodu lub za bardzo do tyłu

Często jest tak, że jeśli jeździec pochyla się do przodu próbując złapać równowagę automatycznie przesuwa łydki w tył. I na odwrót: jeździec pochylając się w tył by złapać równowagę przesuwa łydki w przód. 

11. Koń kręci się dookoła własnej osi

O ile nie jest to jakiś niebezpieczny wyjątek lub młody ogierek widzący klacz, pomoże luźniejsze przywiązanie do stanowiska. 

12. Koń wyrywa kopyta podczas czyszczenia

Gdy trzymasz kopyto, a koń zaczyna je wyrywać, rozluźnij rękę i podąż za ruchem konia. Nie puszczaj nogi, ale nie baw się w "przeciąganie liny". 

13. Koń odmawia skoku/uskakuje

Bardzo często każdy koń ma własną, charakterystyczną dla siebie samego metodę odmawiania skoku. Są takie co uskakują zawsze w lewo, sa takie co zawsze w prawo i jeszcze inne które zatrzymują się przed przeszkodą. Naucz się metody Twojego konia i jej zapobiegaj. Jeśli koń zawsze uskauje w prawo, przygotuj się na to na chwilę przed skokiem mocniej napinając prawą wodzę (tak, w prawo jest wodza prawa, a nie lewa) i używając prawej łydki. 

14. Koń poniósł, a Ty ani nie panujesz nad sytuacją ani nie możesz się utrzymać

Jeśli już nic nie da się zrobić, to po prostu przytul się do końskiej szyi i "Niech się dzieje wola nieba..." 


15. Koń szarpie głową przy czyszczeniu

Znam bardzo wiele koni, które nie znoszą mieć zbyt dużych kantarów. Jeśli jakieś paski schodzą im zbyt nisko, tak że mają je zaraz na końcówce nosa, zaczynają z całej siły otrzepywać się. 

16. Koń podbiega do mnie "szczurząc się"

Zamiast uskakiwać w bok można po prostu unieść ręce w agresywnym geście, zrobić krok w kierunku konia. 

17. Koń nie chce przyspieszyć

Jeśli przypadek faktycznie jest dramatyczny, należy przyłożyć łydki i trzymając je na boku konia użyć bata. Kluczowe są słowa "trzymając łydki na boku". 

18. Młody koń ma problem z wybiciem - skoki

Rozwiązaniem sytuacji jest tutaj drąg-wkazówka którego ustawia się na około 5-6 metrów przed przeszkodą. To pomoże mu ustalić odległość od przeszkody. Z czasem wejdzie to mu w krew :)


19. Zatrzymać konia, którego nie da się zatrzymać

Zamiast ciągnąć za wodze wolę wyjechać ciasną woltę. 

20. Jak zrobić poprawną paradę...

A o tym będzie w kolejnym odcinku ;)


Znaliście może jakieś z moich "trików? A może macie swoje własne? Mam nadzieję, że post okazał się choć troszeczkę pomocny <3. 

Malwina


poniedziałek, 11 września 2017

Jak skakać dobrze w sensie technicznym?

Jak skakać dobrze w sensie technicznym?

Gdy zaczynamy skakać nie chodzi o to żeby skakać z klasą. Wystarczy wbić ostrogi, kurczowo uczepić grzywy i modlić żeby kopyta nie znalazły się zbyt blisko poprzeczki. Jeśli wszystko co powyższe wykonamy, możemy śmiało pochwalić się "udanym" skokiem. Tam jednak gdzie granica rekreacji się zaciera, a przed nami powstaje zupełnie nowy wymiar zwany jeździectwem sportowym, coraz częściej zaczyna pojawiać się słowo "technika". Bo nagle okazuje się, że nie chodzi już o to żeby na chama pogonić konia na przeszkodę, ale by zrobić to z klasą. 

1. Najazd

Cały skok zaczyna się najazdem. Załóżmy, że skaczemy pojedynczą stacjonatę położoną na środku maneżu. Jeśli zamiast ładnie wyjechać narożnik po brutalu zetniemy go i zanim biedny koń zda sobie sprawę co się święci już będzie postawiony przed faktem dokonanym, nie liczmy na dobry skok. O ile nie skaczemy w x klasie gdzie właśnie się tego wymaga, nie powinniśmy ścinać zakrętów. Najlepiej najechać na przeszkodę pod kątem prostym, w sam jej środek. 

Pięknie, pięknie, Malwinko, ale JAK to zrobić?

O ile nie jesteśmy szczęśliwymi posiadaczami Konia Wszechwiedzącego, nasz wierzchowiec może mieć problemy z pięknym wyjechaniem zakrętów/naróżników. Wiadomo - zwierzę leniwe, my niekonsekwentni. 

Sęk twki w magii przeciwnej wodzy (obiecuję Wam, że gdy tylko skończę serię o angażowaniu zadu właśnie o tym napiszę). W momencie gdy koń zaczyna zjeżdżać ze ściany (zanim my o to go poprosimy), powinniśmy zepchnąć go wewnętrznymi pomocami czyli wewnętrzną łydką i wewnętrzną wodzą (nie zewnętrzną). Czemu tak jest wyjaśnię Wam później, bo to temat na oddzielny post. Mam nadzieję, że wybaczycie :). [link]

Gdy dojeżdżamy do momentu, w którym trzeba nakierować konia na przeszkodę, trzeba go wygiąć. Nieco się powtarzając

"zgięta" miednica + wewnętrzna łydka + zewnętrzna wodza 


2. Ostatnia prosta

Po pierwsze - pamiętajmy o dosiadzie. Nie usztywniajmy się, nie pochylajmy. Nasza miednica powinna być ułożona prostopadle do konia. Bardzo często u jeźdźców zaczynających skakać widzę taki oto popularny błąd. Osoba skacząca nie może się doczekać skoku bądź się go boi i w rezultacie pochyla się do przodu. To zaburza równowagę konia, powoduje że zaczyna on "pędzić". 

To jest moment, żeby "podjechać" konia pod przeszkodę. Jeżeli koń porusza się energicznie ale nie pędzi (zadanie łydek) należy napiać krzyż. Po ludzku: spiąć pośladki chowając przy tym kość ogonową pod siebie (pozycja a la zbity pies). Co niektórym pomaga działanie mięśniami brzucha. Chodzi o to żeby wciągnąć pępek zupełnie jakby chciało się go "przykleić" do kręgosłupa. O mięśniach brzucha też napiszę jeszcze :). 

To na ostatniej prostej można dokonać ostatecznych poprawek w chodzie konia - zmienić energiczność, dodać lub odjąć foulee.
Wreszcie dochodzimy do...


3. Ostatnie 3 foule

Koń widzi przeszkodę przez całą "ostatnią prostą" aż do trzech ostatnich fouli przed przeszkodą. Do tego momentu musi zdecydowac JAK i GDZIE się wybić. W momencie gdy na 3 ostatnie foulee zaczniemy prosić zwierzę o jakieś zmiany, zaburzymy jego światopogląd. Spowoduje to, że koń poczuje się zagubiony, a skok... nie będzie wybitny. 

4. Wybicie

Tutaj nie dzieje się nic specjalnego - o tym jak dobre będzie decyduje to co go poprzedzało. 

Jeszcze jedno! Być może są wśród Was skoczkowie dosiadający młodych koni. Mój trzylatek nigdy nie umie odnaleźć dobrego miejsca wybicia - w tym wieku to jest jak najbardziej normalne. Pomaga ułożenie drąga - "wskazówki", która podpowie mu gdzie się wybić. Wkrótce nauczy się tego sam :). 

5. Dosiad podczas wybicia

W momencie gdy czujemy, że koń wybija się do skoku, powinniśmy wstać w strzemiona. Nie wcześniej. Poczekajmy aż ruch konia sam nas do tego zabierze. Równowagę powinniśmy odnajdować w strzemionach - wszystkie wstrząsy powinny być amortyzowane przez nasze stawy skokowe. 

Patrząc na zdjęcia skaczących jeźdźców można ocenić ich oparcie w strzemionach w następujący sposób: od palców u stóp, pięty i kolana rysuje się trójkąt. Jeśli jego podstawa jest szeroka, koniuszek stopy znajduje się na lini popręgu, a sama linia kolano-palce do lini pięta-palce jest prostopadła, mówi się o dobrym oparciu. 

Przykład bardzo dobrego oparcia: do tego dążymy w skokach

NAJPOPULARNIEJSZE BŁĘDY:

1. Przysiadywanie konia


Wynika z braku równowagi: jeździec robi wielkie "klap" w siodło...

2. Zbyt dużo ciała

Może i to zdjęcie nie jest najlepszym przykładem... najlepiej widać to na niskich przeszkodach. Jeździec "przypłaszacza" się do konia zupełnie jakby skakał 2m, w konsekwencji żeby złapać równowagę mimowolnie daje łydki maksymalnie w tył (oparcie się gubi). 

3. Bycie poza ruchem konia




Jeździec wstaje zbyt wcześnie lub zbyt późno (inaczej niż koń). Tutaj na tym zdjęciu widac zarówno słabe oparcie w strzemionach (brakuje lekkiego pociągnięcia pięty w dół które sprawiłoby "uaktywnienie" stawu skokowego), przytrzymywanie konia wodzami oraz pochylenie do przodu. 

6. Lądowanie

Tutaj chodzi o to by zaprzeć się w strzemionach oddając wodze. 


Nie można powiedzieć, że wpis dotyczący skoków został wyczerpany w 100%. Skoki nie są czymś co da się zawrzeć w jednym poście. Sama jestem raczej pingwinem, a latanie traktuję jako uzupełnienie treningów. Jeśli coś szczegónie Was intreresuje, możecie napisać do mnie maila a wszystko szczegółowo wytłumaczę :). 

Ech, dochodzi 21 a ja już padam na pysk :) Mam nadzieję, że Wy nie jesteście tak strasznie zmęczeni jak ja ;). 
Malwina

PS. Wpis o angażowaniu zadu, kierowaniu konia dosiadem i te klimaty pojawią się niedługo, póki co postanowiłam jednak zrobić małą przerwę, żeby nie zanudzić Was swoimi dłuuugimi wywodami <3. 


środa, 6 września 2017

Regulowanie końskiego wykroku dosiadem

Regulowanie końskiego wykroku dosiadem

Przeczytaj pierwszy wpis z serii

Obracając się w środowisku jeździeckim często słyszałam o owym misternym "kierowaniu konia dosiadem". Rzecz jasna nie rozumiałam z tego ani słowa. No bo jak tu, przepraszam bardzo, ze swoim marnym 50 kg przesunąć ważące pół tony zwierzę? Jakieś nieporozumienie. Ja jestem mała, koń wielki - tak było, jest i będzie. Zaszufladkowałam więc regulowanie końskiego wykroku dosiadem do kategorii "niemożliwe", gdzie od dawien dawna spoczywały również "angażowanie zadu" i wiele innych. 

Problem pojawił się wiele lat później. Miałam dobry dosiad, miękką rękę - słowem cud miód dopóki nie zaczynałam czegość od konia wymagać. Bolesne odczucie, że więcej już nie osiągnę przyszło zdecydowanie wcześniej niżbym tego chciała. Bo musicie wiedzieć, że jest granica której same łydki i wodze nie przekroczą - to za nią kryje się regulowanie końskiego wykroku czy anagażowanie zadu, a nawet prawidłowy kontakt.

Kropka. Przerwa na reklamę. A może nie zupełnie. 

Jazda konna jest jaki taniec, w którym są 3 scenariusze:
1. koń i jeździec tańczą zupełnie co innego: do innej muzyki i w innym rytmie;
2. koń prowadzi jeźdźca w tańcu: decyduje o tym jak się poruszać
3. jeździec prowadzi konia w tańcu

O ile scenariusz pierwszy łatwo odróżnić - widząc jeźdźca siedzącego zbyt sztywno albo wypychającego biodrami zwierzę do przodu - o tyle drugi od trzeciego bardzo trudno. Na pierwszy rzut oka tego nie widać, to się po prostu "dzieje. Jak? No właśnie, w tym rzecz. 

Pierwszą i najważniejszą rzeczą jest dobry dosiad. Jest z nim trochę tak jak z łódką. Żeby łódka mogła płynąć, musi być ustawiona prostopadle do wody. Jeśli jej przód lub tył są zbyt obciążone (i tym samym odchylone), nie jest ona w stanie skupiać się na tym by dać się ponieść falom. Zapraszam do przeczytania tego wpisu - jest on o tym jak zachować dobry dosiad. 

A więc...

Usiądź na kościach kulszowych (zaznaczone na różowo na schemacie): podczas jazdy przez cały czas musisz je czuć. To one sprawują najważniejszą rolę. 



Kości kulszowe ustawione pionowo w dół są połączeniem z koniem. Właśnie o to w jeździectwie chodzi - o połączeniu jeźdźca i konia. 

W pozycji "stój" ustaw swoje kości kulszowe tak, by je dobrze czuć i by były one w pozycji pionowej. A teraz rusz do stępa. Nie koncentruj się na niczym innym jak tylko na tym, żeby czuć swoje kości kulszowe. Zamknij oczy i wyczuj kołyszący ruch konia. Jego nogi w stępie układają się w narysowanym poniżej rytmie: zadnia, przednia, zadnia, przednia. Jest to ruch czterotaktowy, bo słychać w nim cztery uderzenia nóg końskich o ziemię - takty. 

Rolzuźnij się i daj się zwierzęciu nieść, na tę chwilę pozwól mu dysktować Twoim ruchem. Jeśli czujesz, że koń Tobą porusza (a nie sam poruszasz się w swoim zakresie ruchów), przyszła pora na działanie. 

Ruszaj kośćmi kulszowymi tak jak koń Cię do tego zaprasza. Całkiem prawdopodobne, że teraz wykonujesz ruch obiema koścmi na raz, a nie o to chodzi. 

Na rysunku u góry przedstawiłam sekencję końskich kroków (widok z góry; czarne okręgi to kopyta, a zielony równoległobok miednica). Koń rusza nogami naprzemiennie i Ty też masz tak robić swoim dosiadem. 

Wysuń kość kulszową do przodu, ale pamiętaj o tym żeby to nie było Twoje działanie tylko odpowiedź na ruch konia. Pozwól jej pójść do góry a następnie opaść w dół. Potem wykonaj tą samą sekwencję ruchów drugą kością kulszową. 

W pewnym momencie poczujesz, że "coś zaskoczyło". Poczujesz, że koń i Ty tworzycie jedność - ruszacie się w tym samym rytmie. Uelastyczniając swoje biodra i pozwalając by ruch konia poniósł Cię jeszcze mocniej nakłonisz go by poszerzył wykrok. Ograniczając to jak mocno Twoje kości są poruszane skracasz konia. 

Słowem: kontrolując zakres ruchów Twoich kości kulszowych kontrolujesz zakres ruchu konia. 

W następnych częściach serii o kontroli kłusa anglezowanego i ćwiczebnego. 

Malwina 


sobota, 2 września 2017

Jak utrzymać prawidłowy dosiad, gdy koń się porusza?

Jak utrzymać prawidłowy dosiad, gdy koń się porusza?

Jako jeździec rekreacyjny bardzo mało o poprawnym dosiadzie wiedziałam. Coś tam w głowie światało o pięcie w dole, a linia bark-pięta obiła się o uszy. Ale jak powszechnie wiadomo, wiedzieć a robić to dwa różne światy. Zawsze prawidłowy dosiad wydawał mi się strasznie naciągany. Nie sposób przecież usiaść na koniu prosto. Sposobem jest utrzymać taką pozycję gdy koń jest w ruchu. Podczas gdy ja na grzbiecie konia czułam się jak worek ziemniaków, trenerka z nizin ziemi ziemi krzyczała, że mam się wyprostować. Piękne plecki, nóżki w dole, a mną wybijało i mimo usilnych chęci nie umiałam utrzymac się w siodle. I w całej swojej niepokorności pomyślałam sobie: chyba o to w tym całym dresażu nie chodzi. I miałam rację. 

W dosiadzie chodzi tylko i wyłącznie o to, żeby siedziąc w siodle nie przeszkadzać zwierzęciu. Nie wolno przeprostowywać ani zaokrąglać pleców, gdyż powoduje to zbytnie obciążenie przodu zwierzęcia (a nam chodzi o przeniesienie cieżaru na zad). Miednica powinna znajdować się w pozycji neutralnej, czyli takiej gdzie kości kulszowe ustawione są pionowo do grzbietu, nie zaburzając tym samym ruchu zwierzęcia. 

Jak niedawno odpisywałam w komenatrzu, koń sam w sobie jest idealny. W naturze porusza się swobodnie, bez żadnych ograniczeń. Problemy pojawiają się dopiero kiedy my wraz ze swoimi niedoskonałościami dosiadamy kopytnych. Blokujemy je, usztywniamy. A w prawidłowym dosiadzie chodzi o to, by przeszkadzać jak najmniej i w efekcie pozwalac na jak największą swobodę. 


Ową swobodnę zapewniamy gdy sami jesteśmy swobodni. Rozluźniając się, a następnie pozwalając zwierzęciu nieść, czyli (innymi słowy) podąrzając za ruchem zwierzęcia dochodzimy do sedna sprawy. 

Prawidłowy dosiad w danym chodzie wygląda tak a nie inaczej, gdyż ruch konia WYMUSZA na nas takie ustawienie ciała. Często tłumaczę, żeby podczas anglezowania czy skoków nie podnosić się z siodła, ale pozwalać by koń nas podnosił. Nie powinniśmy być bezwładni, ale pozwalający się nieść. 

Flexible - ang. 'giętki, gibki, elatyczny, dostosowujacy się, podatny, ustępliwy'

Zaraz przed oczami stają mi wiolonczeliści. Podczas gdy początkujący muzycy grają tylko rękoma - poruszają smyczkiem, a z instrumentu płyną różne dźwięki - muzycy z dłuższym stażem do gry angażują całe ciało. Głowa, szyja, nogi - całe ciało takiego muzyka się angażuje. Podobnie jest w tańcu. Gdy początkujący ma zrobić jakiś krok, wykonuje go sztywno poruszając nogami. Dobry tancerz w ten jeden ruch zaangażuje całe swoje ciało. W jeździectwie nie jest inaczej - zaawansowani jeźdźcy pozwlają by ruch konia swobodnie przepływał przez całe ich ciało. 

I tu dochodzimy do kolejnego punktu, a mianowicie rozluźnienia. Żeby osiągnąć taką postawę musimy być rozluźnieni, ALE...

Siedzac na koniu nie można być jak szmaciana lalka. Dosiad ma być elastyczny, ale stabilny. Bardzo dobrze wytłumaczyła to Mary Wanless w swojej ksiażce - jeździec ma być jak kukiełka, która jest sztywna między stawami, ale elastyczna w stawach. 

Jak zapewnić sztywność między stawami?

Chodzi o zwyczajne napięcie mięśni. Bo w jeździectwie są takie mięśnie, które trzeba napinać i takie, które trzeba rozluźniać. Porównajmy to do piłki nożnej - zawodnik musi napiąć mięśnie nóg żeby kopnąć, ale rozluźnić szczęki by nie być sztywnym. Wiem, wiem - przykład bardzo banalny, ale na lepszy mnie nie stać. Mam nadzieję, że rozumiecie w czym rzecz. 

KOŃ JEST JAK LUSTRO

Koń upadabnia swoją sylwetkę do naszej. Tak jak Ty zginasz się pod cieżarem plecaka. Blokując swoje łopatki, blokujemy łopatki konia, a angażując swoje mięśnie brzucha prosimy konia o to samo. Działając krzyżem (czyli napinając swoje pośladki i chowając przy tym kość ogonową pod siebie), prosimy go o to by on również schował swoją kość ogonową pod siebie - inaczej mówiąc zaangażował zad (o tym w innym poście). 

Tam gdzie my jesteśmy elastyczni, tam konie są elastyczne, a tam gdzie wiotcy tam one wiotkie. 


Zobaczcie sobie przejazd Grand Prix. Jeźdźy nie są nieruchomi!!! Oni ruszają się w siodle - ale w rytm końskiego chodu. 

Ten wpis rozpoczął serię, która będzie opisywała oddziaływanie na konia dosiadem. Wkrótce napiszę o tym jak kontrolowac ruch konia w stępie oraz kłusie (anglezowanym i ćwiczebnym). Później wspomnę o paradach (zatrzymaniach gdzie kluczową rolę spełniają nie wodze lecz dosiad), anagażowaniu zadu. A jeszcze później... mam masę pomysłów, bójcie się :). 

Malwina

Mam nadzieję, że wpis okazał się pomocny i chociażby w najmniejszym stopniu rozwiał Wasze wątpliwości w sprawie poprawnego dosiadu. Piszcie w komentarzach jak tam Wam się siedzi na wielce ruchomym grzbiecie kopytnego :). 





Copyright © 2014 JAK LEPIEJ JEŹDZIĆ KONNO? , Blogger
Wypasiony Katalog Stron