piątek, 31 marca 2017

Pokonać ograniczenia dosiadu

Pokonać ograniczenia dosiadu

Ciało w jeździectwie jest największym ograniczeniem. To ono powoduje, że nie umiemy wysiedzieć w ćwiczebnym, ani zachować niezalezności pomocy. To ono sprawia, że wykonywanie prawą ręką ruchów innych niż lewą zdaje się graniczyć z cudem. To ono decyduje o tym, czy przesuniecie łydki do tyłu lub przenisienie się bardziej do przedniego łęku jest tak trudne (a jest). 

Ale jeśliby tak spróbować pokonać ograniczenia ciała? Jeśliby tak ogarnąć owy wredny twór - czy nie stalibyśmy się wtedy dobrymi jeźdźcami? Śmiem twierdzić, że tak. 

Zdaje się, że jeśli teraz powiedziałabym Wam teraz, że istnieje ćwiczenie (albo ćwiczenia), które bez konia jest w stanie nauczyć Was niezależności pomocy, rozluźnia, równowagi, rytmu oraz kontroli nad swoim ciałem, pewnie spojrzelibyście na mnie jak na wariatkę. Śmiało możecie tak na mnie spojrzeć, bo właśnie to zamierzam Wam powiedzieć. 


Pewnie zawiodę wielu z Was, jeśli powiem w jakiej formie to ćwiczenie się przejawia. A mianowcie jest to taniec. 

Ok, mamy tańczyć. Ale jak? 

Żeby tańczenie przyniosło naszemu dosiadowi jakiekolwiek korzyści, powinniśmy wykonywać je z głową. Poniżej przedstawię Wam sześć kombinacji, których wykonanie faktycznie wpłynie na Waszą jazdę. Większość z nich to na prawdę istniejące ćwiczenia lub ruchy, które wykonywane są przez mniej lub bardziej profesjonalne tancerki. 

DO DZIEŁA!

1. Czasem (a nawet dość często) tak się zdaża, że nasze biodra nie potrafią wykonywać płynnych ruchów. Zastępują je kańciastymi, pełnymi sztywności bliżej niesprecyzowanymi manewrami, które nie satysfakcjonują ani nas, ani obolałego grzbietu konia.

Jest na to jednak jakaś rada - a jakże! 

Ćw. 1: 

Stań w lekkim rozkroku, na ugietych nogach. Następnie najpierw wysuń prawe biodro na prawo i przodu, a później lewe na lewo i też do przodu. Generalnie rzecz biorąc, powinieneś zataczać nimi takie ósemki. Na poczatku Twoje ruchy będą bardzo "kanciaste", z czasem jednak zyskają na płynności. 

Ósemki możesz wykonywać nie tylko biodrami, ale również ramionami lub głową. Ćwiczenie można wzbogacić o obroty: raz prawego, raz lewego barku. 

To ćwiczenie ma też inny plus, a mianowice poprawia niezależność poszczególnych partii ciała. 

Ćw.2:

Zamiast ósemek, wykonuj biordrami koła. Jeśli będziesz wykonywać te ćwiczenie stojąc w rozkroku, pozytywnie wpłynie to na rozciągnięcie mięśni Twoich ud. 

Ćw.3:

Nie zmieniając położenie bioder (tzn. nie ruszając ich), postaraj się przemieszczać klatkę piersiową w prawo i w lewo. To ćwiczenie dodatkowo uelastycznia mięśnie kręgosłupa oraz pomaga w zachowaniu niezależności dosiadu. 

Ćw.4: Bardzo często powodem braku płynności naszych ruchów jest brak rozciągnięcia. I dlatego też bardzo ważne jest to, żeby przed każdym treningiem zrobić krótką rozgrzewkę, podczas wykona się parę ćwiczeń rozciągających: skłony, dosięganie palców u nóg, oraz wiele, wiele innych (w linku znajdziecie ich dokładnie 25). 

2. Jednak brak płynności ruchów nie jest naszą jedyną przeszkodą. Bardzo częstym problem, na który w jeździeckiej karierze napotykamy się, to brak wyczucia rytmu. I na to jakaś rada jednak jest. 

Ćw. 5: 

Stań na złączonych nogach, następnie jedną z nich zrób krok w dowolną stroną, a drugą nogą dostąp do tej pierwszej. Jeśli załapiesz już o co chodzi, postaraj się wykonać to ćwiczenie w określonym rytmie. Dla ułatwienia, puść sobie muzykę i to do niej dostosuj swoje ruchy. 

3. Koordynacja ruchowa, gibkość i wytrzymałość... 

Ćw.6: 

Nie wiem, czy skakanie na skaknce zalicza się jako taniec, ale trudno...

Nie wiem jak Wy, ale ja skakankę porzuciłam jeszcze jako dziecko. Dopiero niedawno przeczytałam artykuł, z którego jawnie wynika, że to bardzo źle. Mianowicie skakanie na skakce poprawia naszą kondycję i wytrzymałość, a do tego gibkość, zwinność, koordynację ruchową, elastyczność stawów, równowagę... Zainteresowanych zapraszam do zapoznania się z artykułem.


Na sam koniec prezentuję Wam krótki filmik. Znajdzieice na nim serię ćwiczeń, które mogą wspomóc Waszą jazdę: nie tylko anagażują mięśnie, poprawiają kondycję, ale też wyczucie rytmu, płynność i eleastyczność. 



DROBNE UWAGI:

Nie zapomnij o rozgrzewce, odpowiednim przygotowaniu ciała do ćwiczeń; przecież nie o kontuzję Ci chodzi :). 

Żeby ćwiczenia dały takie efekty, na jakich Ci zależy:

1) Wykonuj je regularnie: lepiej cztery razy w tygodniu po 10-15 minut, niż raz w tygodniu, ale przez godzinę. 

2) Dawaj z siebie 100% i jeszcze więcej. 

3) Nie poddawaj się! 

Życzę Wam wszystkim powodzenia, 
Malwina




poniedziałek, 27 marca 2017

7 razy nie, czyli co wybijam z głowy

7 razy nie, czyli co wybijam z głowy



Czego w jeździectwie nie warto robić? Nie mówię bynajmniej o stawaniu za końskim zadem (swoją drogą, który posiadacz podogonia tego nie robi?). Zamierzam się skupić na przykładach bardziej...niespodziewanych. Mało kto wie, co może spowodować nauka stawania dęba, a przecież "co druga dwunastolatka" katuje tym swojego konia. Zdaję sobie sprawę, że wiedzieć, a robić to nie dokońca to samo, ale w sumie lepiej wiedzieć - nawet jeśli nie zrobi się nic, żeby poprawić swoje błędy.


Uroczyście zapraszam Was do najwredniejszego w historii bloga postu. 

1. Dębowanie

Piękna nazwa, piękny koń, piękna sztuczka, no i - rzecz jasna - "piękne" rany po zwierzęciu, które postanowi nam zaprezentować repertuar swoich sztuczek w bynajmniej nieodpowiednim dla nas momencie. 

Dębowanie koni jest złe. Podobnie zresztą jak uczenie ich dawania  całusów. Konie mogą stosować sztuczki w celu wyłudzenia smakołyków - i o ile przy sztuczce takiej jak siadanie, nie stanie nam się krzywda, przy "cmokaniu" lub stawaniu dęba, koń może nas zranić. Dość mocno. 


2. Halterki (a raczej wiązanie w nich konia i wypuszczanie w nich na pastwisko)

W Polsce, jak zresztą na całym świecie, koniarze zakochali się w naturalu. Sama moda na traktowanie konia fair jest według mnie bardzo fajna, ale cóż - moda to moda i potrafi zdziałać złe rzeczy. Jedną z takich rzeczy są halterki. 

Drobne uwagi dotyczące halterków:

- w większości mają udźwig na parę ton, a to znaczy że w wypadku zaczepienia się konia o coś (na pastwisku), koń nie będzie się w stanie uwolnić (halterek za nic nie puści) i może zacząć tak mocno się szarpać, aż zrobi sobie krzywdę. 

Mogą spowodować ból. Ich "supły" zaczepione są w mocno unerwionych miejscach. Taka mała informacja dla wszystkich nie chcących zadawać bólu swoim koniom. 

Uczciwie mówiąc: halterki - tak, ale pod kontrolą i przy kimś doświadczonym. Tych, którzy się ze mną nie zgadzają, zapraszam na stronę (link).


Nie jestem KONTRA używaniu halterków, ale widząc początkujących jeźdźców, ledwo radzących sobie ze zwykłym wędzidłem i zabierających się do pracy na halterku, robi mi się słabo. 

Wszystkim doświadczonym radzę poczytać o tym narzędziu i uprzednio skonsultować się z jakimś trenerem, dopiero potem zacząć pracować jako " pełnoprawny natural":). 

3. Kantary z tabliczkami z imionami

Czemu one również "podpadły" mi? Wyobraźcie sobie, że kantar z taką tabliczką zaczepi się się o coś i ... czym prędzej wyrzućcie go z Waszej stajni. Raz. Na zawsze. Chyba, że zależy Wam na koniu z pocharatanym pyskiem. Ręczę Wam, co drugi weterynarz miał już takim przypadkiem do czynienia. Lepiej dla Was, żeby Wasz koń nie stał się jednym z takich przypadków. 

4. Wiązanie koni za wodze


Boże. Jak. Można. Być. Tak. Niewyobrażalnie. Głupim?! Bardzo przepraszam, ale ... nie. Jeśli koń zacznie szarpać się, a będzie przywiązany za wodze, może sobie wbić wędzidło w pysk i trwale poharatać niezwykle delikatne tkanki. Tym, którzy nie mają wyobraźni, radzę włożyć do buzi kawałek metalu, przywiązać do niego linkę i poprosić kolegę o to żeby zaczął z całej siły szarpać i ciągnąć. 




5. Młody koń + początkujący jeździec


Oto kolejna panująca w naszym jeździeckim świecie moda. "Jesteś początkującym koniarzem? To kup sobie młodego konia". Taki ładny, bialutki szczeniaczek - tfu! - źrebaczek... co w nim złego? Będzie się można potem pochwalić znajomym, że SZKOLI się młode zwierze, że taka tam to odpowiedzialność i że talent... 

Ja też, przyznam się bez bicia, nie wierzyłam, że takie małe, słodkie coś może być silniejsze ode mnie. Do czasu, gdy nie stanęłam z maluchem twarzą w twarz  pysk. Pierwszy młody koń, z którym miałam do czynienia był czteroletnim konikiem polskim. Taki tam, niski maluch - czego się obawiać? Problem pojawił się, gdy kazałam zwierzęciu coś zrobić. W jednej chwili słodziutka myszka stała się rozszalałym diabłem. Nie wchodząc szczegóły, szramę na ramieniu miałam jeszcze następnego dnia. 

Ale tu nie chodzi tylko o nasze dobro. Bardziej zaszkodzimy zwierzęciu, niż sobie. Musimy nauczyć je wszystkiego: począwszy od podstawowych manier i hierarchii, a kończąc na poprawnej jeździe. 

Jazda na doświadczonym koniu jest tylko cieniem tego, co może spotkać Was na maluchu. Niecierpliwe, nieobliczalne i z "czystą kartą", którą nie sposób zapełnić złymi nawykami - maluchy to zdecydowanie nie konie dla początkujących. 

Co do wyboru koni, powinno się  kierować trzema modelami:

- poczatkujący jeździec + doświadczony koń
- doświadczony jeździec + doświadczony koń
- doświadczony jeździec + młody koń

A tak z innej bajki, to zapraszam Was do postu, w którym tłumaczyłam jak obchodzić się z maluchami


6. Wypas koni, które mają na sobie popręg (zapięty dość mocno)

Słyszał ktoś słowo: "zapoprężenie"? Nie, to nie rasa konia. 

7. Skoki po miesiącu nauki

No można. Nikt nie broni. Pytanie tylko brzmi: po co? I nie chodzi mi tu tylko o skoki. Po co myśleć o zawodach, galopach, odznakach, crossach, terenach i zebraniu, po zaledwie miesiącu nauki? Jak to się mówi: "co nagle, to po diable". Jeździectwa nie da się wyuczyć w parę jazd. Zgodnie z tym, co szacują naukowcy, żeby być w czymś dobrym, trzeba temu poświęcić 10 000 godzin. Pomijając jednak cały ten popularnonaukowy bełkot, trzeba zaznaczyć że jest w nim sporo racji. 

Żeby móc dobrze skakać, galopować i w ogóle: jeździć, trzeba mieć wyczucie. I wierzcie mi, jego wypracowania nie da się tak diametralnie przyspieszyć. 

A Wy, co o tym sądzicie? Znacie jeszcze inne sytuacje, które powodują, że musicie się poważnie zastanowić nad poziomem intelektualnym tak zwanej elity jeźdźców? 

Malwina







czwartek, 23 marca 2017

Poprawianie jakości chodów - część 2

Poprawianie jakości chodów - część 2

To jest druga część postu o poprawianiu jakości chodów: zobacz część pierwszą

Powiedzmy sobie szczerze, każdy z nas w głębi duszy marzy o tym, żeby jego koń poruszał się dobrze. Każdy z nas marzy o wysokich notach na zawodach, każdy marzy o podziwie. Problem tylko, że zwykle na takich oto marzeniach to się kończy. 

Zdaję się, że już od paru miesięcy trąbię naokoło o tym, że jeździectwo to skomplikowany proces. Pozwolę sobie powtórzyć jeszcze raz: jeździectwo to proces. Nie dasz rady naprawić go w dwie jazdy. Brutalna prawda, którą jednak każdy musi przyswoić. 

Po co to mówię? Otóż chcę Wam coś przekazać. Starając się poprawić jakość chodów Waszego konia, nie powinniście myśleć o tym jako o całości. Nie tkwijcie w przekonaiu, że pokażę przycisk, którego naciśnięcie uczyni Was jeźdźcami Grand Prix. Takie "pyk i gotowe" nie działa. Nie w jeździectwie. 

W poście o przejściach pokazywałam Wam różnicę między poprawnym, a nie poprawnym stylem myślenia. Tutaj chodzi mi o to samo: powinniście podzielić drogę do sukcesu na krótsze odcinki. Dzięki temu w razie popełnienia błędu nie będziecie musieli zaczynać wszystkiego od początku, łatwiej będzie Wam wtedy zrozumieć miejsce błędu i w efekcie łatwiej wszystko poprawić. 



Z mojego doświadczenia wynika, że tę oto drogę można podzielić na następujące odcinki:

1. Nie przeszkadzanie koniowi

Wiecie, my jeźdźcy, starając się poprawić jakość chodów naszych koni, bardzo często zapominamy o tym najważniejszymj punkcie. Robimy cudeńka łydkami (w celu uzyskania tak zwanego zaangażowania), zakładamy sto patentów, a przy tym wszystkim zapominamy o jednym: to MY jesteśmy główną przyczyną dla której koń porusza się źle. 

Spójrzcie na konie w naturze: bez niczyjej pomocy potrafią one pięknie galopować, kłusować, a nawet cofać lub chodzić bokiem. Dopiero kiedy my siedamy na ich grzbiety, zaczynają się wszelkiego rodzaju problemy. 

Dlatego też musimy stać się dla konia wygodni. Musimy zapanować nad naszym wszechlatającym ciałem, tak by przestac zaburzać ruch zwierzęcia. Nieważne jak trudne to będzie. 

W takim przeszkadzaniu (którego mamy za wszelką cenę unikać) możemy wyróżnić (a jakże!) dwa etapy:



- zaburzenia ruchu poprzez wodze: jeśli masz twardą rękę i nieustannie szarpiesz pysk zwierzęcia, koń odczuje dyskomfort, zacznie zadzierać głowę do góry i w efekcie sprawi, że jego grzbiet stanie się wklęsły. 

- zaburzenia ruchu poprzez dosiad: czyli brak rozluźnienia, nie poddawanie się ruchowi konia, aysmetria w dosiadzie i wiele, wiele innych. 

Czyli podsumowując: w tym etapie dążymy do tego, że koń czuł się tak, jakby nas na jego grzbieicie wcale nie było. Ale zawsze jest jakieś ale:


2. Korekcja długotrwała

Oczywiście, to nie wszystko. Jak pewnie zauważyliście, koń pod jeźdźcem i koń w naturze wygląda znacznie inaczej. Żeby umożliwić nam poprawną, wygodną i przyjemną pracę, musimy skorygować jego sylwetkę i ułożyć ją w sposób, który zapewni jej najwiekszą wygodę i efektywność, a który z przyczyn oczywistych nie bedzie taki sam jak w naturze (w naturze koń nie musi targać 60 i więcej kilogramowych ciężarów). 



Wygląd takiej sylwetki opisywałam w poprzednim poście, a jej główne cechy to: podstawiony zad i zaokrąglony grzbiet. Profesjonalnie, takie oto zjawisko nazywa się zebraniem. Ale o tym później. 

W tym etapie będziemy się więc zajmować ułożeniem sylwetki konia, tak żeby znajdowała się ona w odpowiednim dla nas ustawieniu. 

Oczywiście, nie może to być zbyt proste :). To nie jest tak, że podchodzimy do konia, łapiemy go za głowę i ustawiamy tak, jak nam się podoba. 

Musimy wziąć pod uwagę to, że koń nie jest przyzwyczajony do chodzenia w sposób, którego od niego wymagamy. Dlatego też najpierw musimy przygotować go do tego fizycznie. W przeciwnym razie nasze wzruszająco szlachetne próby poprawienia jakości chodów, mogą się skończyć uszczerbkiem na zdrowiu kopytnego. Jacyś chętni?



Jeśli "wyrobimy" pewne mięśnie zwierzęcia, chodzenie w poprawny sposób przyjdzie mu prawie automatycznie. Przyznam, słowo "automatycznie" źle brzmi, ale mam nadzieję, że wiecie o co mi chodzi. 

A teraz pytanie za sto punktów... jak te mięśnie wyrobić? A jakże inaczej jak nie ćwiczeniami! 

Przykładowe ćwiczenia:

- przejścia - link do ćwiczeń
- szeregi gimnastyczne - ćwiczenia pojawią się niebawem :)


3. Korekcja "krótkotrwała"

Oczywiście, czasem koń nie będzie wiedział, o co Ci chodzi. Mimo tego, że będziesz wykonywał pełno ćwiczeń, on po prostu nie załapie w czym rzecz. 

W jeździectwie bardzo ważne jest to, żeby nakłaniać zwierzę do przeniesienia jego ciężaru na zad i mocniejszym zaanagżowaniu jego tylnych nóg do pracy: tylko wtedy pracujemy prawidłowo i tylko wtedy koń ma szanse przyjąć odpowiednie ułożenie sylwetki (patrz: punkt 2). 



Żeby nakłonić zwierzę do takiej pracy, powinniśmy użyć naszych łydek. Powinny one łaskotać bok konia i szturchać go. Nie mylcie jednak tych sygnałów z sygnałami do przyspieszenia: są to dwie różne rzeczy. 

Jeśli czegoś nie rozumiecie, napiszcie w komentarach :)
Malwina

sobota, 18 marca 2017

Poprawianie jakości chodów - część 1 czyli po czym poznać dobrze ruszającego się konia

Poprawianie jakości chodów - część 1 czyli po czym poznać dobrze ruszającego się konia

Nie muszę chyba mówić jak ważne w ujeżdżeniu jest to, żeby koń się dobrze poruszał. Dobrze poruszał... tylko co ten misterny zwrot oznacza? 

Umiejętność oceniania tego, czy dany koń porusza się dobrze, czy też wręcz przeciwnie, jest bardzo ważna. To dzięki niej możemy dowiedzieć się co w naszej jeździe poprawić, a patrząc na byle jakie zwierzę z gatunku equus jesteśmy w stanie stwierdzić, czego "jest ono warte" (w kryteriach stricte ujeżdżeniowych). Innymi słowy, tylko wiedząc co jest ważne będziemy mogli zabrać się za poprawianie jakości chodów, czym niebawem się zajmiemy. 

Jako początkujący jeździec nigdy nie byłam w stanie zrozumieć, czemu nad jednym koniem zachywycano się, a drugiego (i zdającego się młodej Malwince podobnego) nie zaszczycało się nawet krótkim spojrzeniem. 

Umiejętność oceniania ruchu konia przychodzi z czasem i doświadczeniem, jednakże zanim się ją nabędzie, trzeba posiąść pewne podstawy. 

1.  Praca zadnich nóg

To jest jeden z ważniejszych elementów. Tylne nogi powinny pracować energicznie, tak by całokształt zwany koniem nie zdawał się wyglądać jak zmęczony wielbłąd na Saharze. 


Do czegoś takiego nie dążymy! Koń nie może powłóczyć nogami, ani się "wlec". 
Praca tylnych nóg oraz energiczność chodu nie zależą od jego tempa, zresztą pisałam już o tym w ramach postu o tym, jak wykonywać dobre przejścia


Żeby zobaczyć o co mi chodzi, możecie na YT poszukać filmików przedstawiających zawody ujeżdżeniowe klasy L oraz GP. Jednym z ważniejszych elemntów, który będzie odróżniać te dwa przejazdy, to będzie właśnia praca tylnych nóg. 

Na pewno zauważycie, że bardziej wyszkolone konie odbijają się od podłoża lekko, ich tylne nogi mocno zginają sie, a całokształt wygląda nieco jak taniec. 

2. Grzbiet

Grzbiet to takie lustro. To na nim widać czy dobrze pracuje zad i czy dobrze pracuje wędzidło. Brzmi skomplikowanie? Już tłumaczę. 

Jak pewnie wiecie, grzbiet z jednej strony jest zakończony zadem, a z drugiej strony szyją. Jeśli zadnie nogi pracują energicznie, mocno odpuszają się od podłoża, sprawiają że zad się obniża. 

Wyobraźcie się sobie, że od zadu aż do uszu, po lini kręgosłupa biegnie pewna linka. Ktoś po prostu założył swojemy biednemu kopytnemu takie bardzo długie podogonie. 

Jeśli zad się obniży, a ta linka będzie mocno napięta, grzbiet konia się zaokrągli (linka go pociagnie). W efekcie szyja konia też się zacznie zaokrąglać. Jeśli za to nie będziemy działać poprawnie zadem, grzbiet się nie zaokrągli (bo linka go nie pociągnie). 

A co z wędzidłem? Jeśli mocno będziemy szarpać za wodze, to konia zacznie boleć. W efekcie zadrze on głowę do góry. "Linka" pociągnie za sobą kręgosłup i sprawi, że stanie się on wklęsły.  

Wszystkim, którzy mają wątpliwości, napiszę jeszcze raz: grzbiet ma być zaokrąglony. 



3. Szyja

a) Szyja nie jest wyznacznikiem dobrej pracy, ale jej efektem. 
b) jeśli masz jakieś wątpliwości, patrz punkt a)

Jeśli jednak widzisz konia, który ucieka od wędzidła, którego szyja jest "złamana" lub na siłę ściągnięta tak, by pysk dotykał klatki piersiowej, wiedz że nie jest to dobrą pracą. 

4. Elementy piramidy szkoleniowej - przynajmniej te pierwsze powinny być bezwzględnie zachowane

Żeby ocenić ruch konia pod tym kątem, odpowiedz na poniższe pytania:

a) czy koń gubi rytm?

b) czy koń jest rozluźniony? Spokojnie macha ogonem, nie wykazuje oznak stresu? Czy porusza się "miękko", płynnie i mimo energiczności nie tak, jakgdyby gdzieś się spieszył?

c)czy jego koła wyglądają jak koła? Czy na zakrętach wpisuje się w nie? Czy umie prosto poruszać się na lini prostej (czy też krzywo na lini krzywej)?

d) czy nie broni się przed wędzidłem? Wodze nie ciągną go, ani nie zwisają luźno?

Wygląda na to, że to tyle. Jeśli macie jakieś pytanie lub inne kryteria wg. których oceniaice sposoby poruszania się konia, śmiało piszcie :). 
Malwina

Ps. Wiecie, że to już 50 post na moim blogu? 






wtorek, 14 marca 2017

Czym dla Ciebie jest jeździectwo?

Czym dla Ciebie jest jeździectwo?

Sama nie wiem, od czego zacząć. Nie wiem, co napisać. Bo to, co robią współcześni jeźdźcy dobija mnie. Kiedyś jazda konna była pasją. Do stajni przychodziło się z uśmiechem, by pobyć choć najkrótszą chwilę z koniem, zwierzęciem niemalże doskonałym. Nic innego nie miało znaczenie: ani to, czy tego dnia na kopytnego wsiądziemy, czy po prostu z nim pobędziemy, ani to czy na treningu będziemy skakać przez drągi, czy też przez bele słomy. 

To co teraz ważne to marka oficerek oraz liczba medali. Ambicja? Być może. Problem tylko, że ona szkodzi. 

Jeśli chcesz stać się mistrzem światowej sławy, właśnie taką powinieneś obrać drogę: treningi non stop i o każdej porze dnia, na koniu który kosztuje tyle ile roczna pensja przeciętnego Polaka. 

Ale co jeśli nie chcesz tego? Jeśli konie nie są, ani nie staną się w najbliższej przyszłości, źródłem chleba dla Twojej rodziny i takowej wyżywienie nie będzie zależało od Twoich umiejętności? 



W takim razie czemu tak bardzo się przejmujesz? Czemu tak bardzo martwi Cię to, że nie umiesz wygrać tych zawodów? 

Czy nie lepiej byłoby przestać się tym wszystkim przejmować? Czy nie lepiej byłoby zacząć przychodzić do stajni z uśmiechem? Cieszyć samą chwilą spędzonym z cudownym zwierzęciem? 

Kiedyś, na poczatku swojej jeździeckiej "kariery", bardzo zazdrościłam wielkim sławom. Chciałam być jak oni: mieć pięćdziesiat koni, medale Olimpijskie na końcie... Ale zdałam sobie sprawę, że nie tędy droga. Że nie chcę traktować koni jako przykrego obowiązku, a stajni jako fabryki pieniędzy. Że chcę kochać to, co robię i czerpać przyjemność z każdej jazdy. 

Nie będę Was okłamywać, startuję w zawodach. Chyba nikogo nie zaskoczy fakt, że lubię i chcę wygrywać. Ale nie to jest dla mnie najważniejsze. Nie to sprawia, że na widok konia czuję motyle w brzuchu. W takim razie co takie uczucie powoduje? Myślę, że na to pytanie każdy musi sobie odpowiedzieć sobie sam. 

Nigdy nie byłam w stanie zrozumieć laików i amatorów, którzy całe swoje życie wiązali z wygraną. Którzy na konia siadali z miną pełną wyrzutu, skierowanego do wszystkich i do nikogo, pełną wyniosłością. Bo przecież, tak czy tak, mistrzami się nie stawali. Dobrze wiedzieli, że GP nie osiągną nigdy, a mimo wszystko zachowywali się jak rozkapryszone trzylatki, które chcą dostać czekoladę. 

Byłabym w stanie zrozumieć wszystko, gdyby tylko powodowało to u nich radość. Ale nie! Na ich twarzach nie widać nigdy uśmiechu, zawsze są one pełne zaciętości i smutku. Ileż bardziej Ci wszyscy rzekomi jeźdźcy byliby szczęślwi, gdyby tylko przystopowali. Odkryliby wtedy to, co w koniu najpiękniejsze. 



I stąd rodzą się wszystkiego rodzaju czarne wodze, czambony i rollkury. Bo ludzie chcą osiągnąć sukces. I nie obchodzi ich to, że osiągną go kosztem bezbronnej, delikatnej istoty. Dlatego też za każdym razem, każdemu z osobna chcę zadać takie pytanie:

CZYM DLA CIEBIE JEST JEŹDZIECTWO...
...że pozwalasz sobie tak traktować zwierzę, które kocham?

Malwina

piątek, 10 marca 2017

Ćwiczenia kluczem sukcesu

Ćwiczenia kluczem sukcesu

Śniegi zeszły, mrozy puściły: słowem wiosna nadchodzi, a wraz z nią sezon intensywnych treningów. Dzisiaj przychodzę do Was z zestawem ćwiczeń, które możecie wykonać ze swoim kopytnym. Od razu oznajmiam, że nie są one łatwe. Zgodnie z moją filozofią (a ściślej rzecz biorąc filozofią mojej trenerki, która nieszczęśliwym trafem spłynęła i na mnie - ta filozofia, nie trenerka), dopiero wykonując coś trudnego, z czym ma się problemy, rozwijamy się. 

Jakiś czas temu pisałam o sekretach udanych przejść. Dodałabym jeszcze, że ostatnim z nich są regularne ćwiczenia. Właśnie je prezentuję w tym poście. 

Korzyści z tych ćwiczeń:

Przede wszystkim, nauczysz się wykonywać płynne przejścia, a także poćwiczysz rysunek kół. Poza tym, sprawisz, że koń stanie się bardziej uważny na pomoce. Będzie to również wstępny krok do zaanagażowania zadu zwierzaka, ponieważ ćwiczenia, które zaproponuję poniżej rozwiną mięśnie tylnych kończyn czworonożnego. Więcej o zaletach wykonywania częstych przejść (których w ponizszych ćwiczeniach będzie pełno), znajdziecie tutaj


TADAM!

Na czworoboku, w punkcie C wyjedź na koło (jeśli nie jeździsz na ujeżdżalni "politerowanej", wyjedź po prostu na koło o średnicy 20m), tak jak na rysunku poniżej. 
















Wersja EASY nr. 1, czyli łatwa 

Pół koła (od litery X do litery C) przejedź kłusem, a drugie pół koła (od liery C do litery X) przejedź galopem. Powtórz wielokrotnie. 

Wersja EASY nr. 2, czyli łatwa

Pół koła (od litery X do litery C) przejedź kłusem skróconym, drugie pół koła wyciagniętym. No i to też powtórz wielokrotnie (wszystkie ćwiczenia, które proponuję, wykonuj wielokrotnie). 

Wersja EASY nr. 3, czyli łatwa

Jedną czwartą koła przejedź stępem, trzy czwarte kłusem. 

Wersja MEDIUM, czyli średnia

Jedną czwartą koła przejedź stępem, kolejną jedną czwartą kłusem skróconym, następną jedną czwartą kłusem wyciągniętym, a ostatnią jedną czwartą galopem. 

WERSJA HARD, czyli trudna 

Jedną czwartą koła przejedź stępem, kolejną galopem, kolejną znów stępem, a ostatnią po raz kolejny galopem. Jeśli będzie to zbyt trudne, możesz uprościć do: pół koła galopem i pół koła stępem. 

Oczywiście, są to tylko przykłady kombinacji, które możecie wykonywać - w tej kwestii, ogranicza Was tylko wyobraźnia!



Wskazówki co do wykonania ćwiczeń:


1. Prawidłowo koń powinien robić przejście w momencie, gdy Twoje ciało znajduje się na tej samej linii, co litera. Do tego masz dążyć, ale...

2. Na początku Twoje przejścia nie będą idelane, to fakt. Koń zacznie zmieniać chód dopiero na parę metrów po miejscu, w którym Ty sobie tego życzyłeś. To jest jak najbardziej normalne, ale uwierz mi... jeśli wykonasz te ćwiczenia wiele razy, czworonożny zacznie coraz precyzyjniej reagować na Twoje pomoce, które z kolei też będą coraz bardziej precyzyjne. Nie poddawaj się tylko! Ćwicz, a z każdym treningiem będzie coraz lepiej! 

3. Jeśli masz problemy z wykonaniem kół lub przejść, zajrzyj do postów: tego i tego

4. Jeśli wyjeżdżasz koło, nie traktuj go jako całości. Zamiast tego, podziel go na 4 łuki. Przykładowo, gdy jesteś w trakcie jechania koła w A (czyli koła o puktach APXV), podziel go na 4 łuki. Gdy bedziesz w punckie A, koncentruj się tylko na tym, żeby pojechać do punktu P. Gdy będziesz już w P, kontentruj się tylko na dojechaniu do punktu X itp.

5. Pamiętaj o tym, żeby zmienić stronę na którą wykonujesz te koła. Tzn. po pewnym czasie wyjedź na przekątną i zacznij robić koła w pukcie A, zamiast w punkcie C. 

6. Jeśli napotkacie się na jakieś problemy, napiszcie w komenatarzach! 

Malwina

wtorek, 7 marca 2017

Jak skręcać koniem bez użycia wodzy?

Jak skręcać koniem bez użycia wodzy?

Swego czasu pisałam już o tym, jak wygiąć konia. Z doświadczenia wiem jednak, że takie proste jak się wydaje, to nie jest. Czytamy tryliardy poradników, chodzimy na szkolenia i Bóg wie co jeszcze, a kończy się na tym że skręcamy tylko i wyłącznie ciągnąc za wodze. Ja, przyznaję z bólem, taką oto "filozofię" praktykowałam bardzo długo. 

Prawda jest taka, że skręcanie bez użycia wodzy wydaje nam się nieosiągalnym, dalekim marzeniem wykonalnym jedynie dla wtajemniczonej elity tak zwanych mistrzów. Wydaje nam się... a jak jest na prawdę?

Na prawdę nauczyć się wyginać konia bez wodzy się da. Naszą największą, ba! - śmiale odważyłabym się powiedzieć nawet, że naszą jedyną, blokadą jest lenistwo. 

Nie chce nam się robić "cudów" z łydkami, nie chce starać, bo przecież ten sam efekt osiągamy ciągnąc za wodze. Nasze chcę skręcać bez użycia rąk ogranicza się do chcę, a nie do zrobię. Bo lenistwo stawiamy jednak wyżej. 

Inna sprawa, że na jeszcze długo przed spróbowaniem, jesteśmy przekonani że nam się nie uda. Nie próbujemy, bo się boimy porażki. Ale taka prawda, że pudłujesz 100% strzałów, jeśli ich w ogóle nie wykonujesz. (W. Gretzky). 


Tu oto przedstawię Wam jak dokonać niemożliwego i - tam tadam - skręcić bez użycia wodzy 

Wypuść wodze z rąk. Tak, dokładnie tak. Dobrze usłyszałeś: wypuść wodze z rąk. Jeśli je trzymasz, bedzie Cię kusiło. Dlatego je wypuść. 

Całe zadanie zostanie wykonane przez:

a) Twoje łydki

Najważniejsza jest łydka wewnętrzna. Nie zmieniając jej położenia (tzn. trzymając ją w tej pozycji, co ją trzymasz zawsze), zacznij łaskotać nią bok konia. 

Łaskotać łydką bok konia - nazwa niezwykle profesjonalna (pokroju: "dodanie w galopie", czyt. zrozumiałe dla nielicznych), która znaczy tyle co szturchać.

Czyli podsumujmy zadanie wewnętrznej łydki: ma ona szturchać bok konia dopóty dopóki ładnie nam się on nie wygnie, a całokształt zwany koniem nie zacznie skręcać.


b) Twój dosiad

Gdzieś czytałam, że dosiad podczas skręcania powinien być jak cyrkiel - z bardziej trafnym zwrotem, jeśli mam być szczera, jeszcze nigdy się nie spotkałam. 

Biodro wewnętrzne powinno przypominać tą nóżkę cyrkla ze szpikulcem. Tak jak ją wbija się mocno w kartkę, tak i my powinniśmy obciążyć wewnętrzne biodro. Za to biodro zewnętrzne powinno obracać się dookoła, zupełnie tak jakby rysowało jakiś łuk lub koło (którego środkiem jest wewnętrzne biodro). 

I tu rzecz ważna - nie wypychajmy konia na siłę biodrami; powinny one działać sugerująco - nie zaś zmuszająco. 

c) wzrok

Wiem, wiem: obiecałam, że napiszę tylko o łydkach i dosiadzie, a tymczasem wyskakuję z jakimś wzrokiem. Cóż zrobić, jest to rzecz ważna i godna uwagi. 

Musicie zapamiętać o tym, żeby patrzeć tam, gdzie chcecie jechać. I tam dojedziecie. Kiedyś. Na pewno. 


A propos wykonania

Tak jak już mówiłam, powinniście wyjechać na środek ujeżdżalni (linię AXC), puścić wodze i spróbować zakręcić. Na początku będzie trudno - nie powiem. Ale tak z własego doświadczenia powinem, że efekty zauważyłam już po pierwszej próbie. Było wtedy co prawda wysoce nieidelanie, ale już na samym początku bok mi się wygiął. Potem szło już tylko z górki. 

Naprawdę, zapraszam Was do spróbowania. To niesamowite uczucie, którego za pomocą słów opisać się nie da! 

Malwina


sobota, 4 marca 2017

Stabilizacja łydek

Stabilizacja łydek

Łydki w jeździectwie mają to do siebie, że lubią latać na wszystkie strony. Mimo naszych usilnych starań, nie umiemy ułożyć ich w poprawnym miejscu, a choćby najmniejsze zapanowanie nad owym wrednym tworem zdaje się graniczyć z cudem. 

Jednocześnie widzimy jeźdźców, którzy mimo dosiadania koni z gatunku equus wybijakus, potrafią zachować wręcz idelaną stabilność. I tu, zrodzone z czystej zazdrości i podziwu, rodzi się pytanie: jak oni to robią? 

Przyznam się od razu grzecznie i bez bicia, że wszystkie porady opierają się na moich własnych przemyśleniach, a więc wiarygodnego potwierdzenia w podręcznikach nie znajdziecie. Pozostaje Wam wierzyć mi na słowo lub w trybie natychmiastowym opuścić tą stronę :). 



1. Stopy "do wewnątrz"

Gdy zaczynałam przygodę z jeździectwem, starając się uzyskać poprawne (i stabilne) ułożenie łydek, zawsze mimowolnie przekręcałam stopy na zewnątrz, tak że palce ustwione były od konia. 

Nie uznawałam tego za błąd, a niemiłosierne krzyki trenerki: "palce do konia" puszczałam mimo uszu. Dopiero kiedyś, gdy wybrałam się na zawody (jedne z pierwszych, rzecz jasna), postanowiłam sobie, iż cały przejazd przejadę z poprawnie ustawionymi stopami (cóż, powód bardzo prozaiczny: chciałam po prosto ładniej wyglądać). O dziwo, moje łydki zyskały na stabliności. Choć trochę jeszcze ruszały się na płaszczyźnie przód - tył, wcale nie latały na boki i z perspektywy widza zdawały się stabilne. 

Trzeba jednak uświadomić sobie, co ten misterny zwrot: "palce do konia" znaczy. Bynajmniej nie polega on na tym, żeby karykaturalnie przekrzywiać stopę do wewnątrz: powinniśmy za to ustawić ją równolegle do boku konia. To z kolei spowoduje, że wszystkie tryliardy oddziałowujących na biedną nogę sił nie będą ruszać jej już na skos i na boki (a jedynie do przodu i do tyłu). 



2. Rozluźnienie: nic na siłę

Jeśli zapragniemy ustawić nasze łydki siłą, nie osiągniemy niczego. Powiedziałabym nawet, że osiągniemy efekt odwrotny do zamierzonego. Zepniemy się, co z kolei spowoduje spięcie się konia. Zwierzę w efekecie będzie poruszało się jeszcze sztywniej, przez co jeszcze bardziej będzie nas poruszało na wszystkie strony. A tego bynajmniej nie chcemy. 

3. Obciążenie strzemion

O tym, jak ważne jest obciążenie strzemion oraz o tym, jak je prawidłowo "wykonać" (tzn. jak obciążyć strzemiona, żeby nie przesadzić) pisałam w ramach postu o zastosowaniu fizyki w jeździectwie. Tam Was przekierowywuję.



4. Dobre ułożenie całej nogi 

I kolejną wartą uwagi rzeczą jest to, żeby zachować stabilność reszty nogi. Uda powinny być swojego rodzaju "podpórką", a kolano - choć nie może zostać zaciśnięte - musi przylegać do siodła. Częstą przyczyną niestabilności łydek jest odstające od siodła kolano. 

5. Ćwiczenie

Myślę, że to ćwiczenie możecie potraktować jako ciekawostkę. Znalazłam je przypadkiem w internecie (tak, tak, przeglądałam grafiki dotyczące hasła: "rider biomechanics", przyznaję się) i myślę, że może pomóc jeźdźcom mającym problem z łydką "lecącą" do przodu. Nie wiem, czego jest ono warte (nigdy nie próbowałam), ale brzmi ciekawie. 

Generalnie chodzi o to, że bierzę się pasek do pilates i przywiązuje do strzemion, tak jak na rysunku: link. A potem wio i na koń :). 

Malwina








Copyright © 2014 JAK LEPIEJ JEŹDZIĆ KONNO? , Blogger
Wypasiony Katalog Stron