środa, 31 stycznia 2018

Dobry galop powinien być jak pocałunek


Lubisz galopować? Lubisz czuć pęd wiatru plączącego grzywę konia i tę sekundę euforii, w której jeszcze nie wiesz, że to na Ciebie spadnie obowiązek jej rozczesywania? Lubisz emocje, które towarzyszą szaleńczemu pędowi bez kontroli, gnaniu w siną dal i życie wiszące na jednym włosku? Wiem, jestem tego prawie pewna, że jesteś skoczkiem. 

Nie zrozummy się źle - słowo skoczek w moim ograniczonym słowniku to najgorsze przekleństwo. Młodszy brat mojej koleżanki swojego czasu nazywał "papierosem" każdego człowieka, który był zły (w rozumieniu czteroletniego dziecka) i moje "skoczek" ma podobną funkcję. Osobiście do osób zajmujących się zawodowymi skokami nic nie mam. Absolutnie nic. 

Fakt jest faktem, a niekontrolowane emocje rajdera podczas galopu są złe. Zanim przejdę de sedna, chciałabym przytoczyć Wam historię, której sama byłam świadkiem i głównym bohaterem zarazem. 

Dawno temu, w czasach prehistorycznych, a może i jeszcze dawniej (uściślając: przedwczoraj), dosiadałam konia pieszczotliwie nazywanego Bunnym. Nie wiem, czy pseudonim wziął się od jego długich króliczych uszu, czy raczej jeszcze dłuższych fouli, a może urokliwego spojrzenia (które stawało się tym bardzieju urokliwe im bardziej Tobą wybijało). W każdym razie, koń mimo że był łagodny i posłuszny, był też szybki, energiczny i pełen ekspresji. Taki typ, któremu nie sposób dogodzić. 


Kiedy zrobiliśmy sobie krótką rozgrzewkę, postanowiłam wypróbować jego galop. Ja podekscytowana, koń jeszcze bardziej - finał w wersji duetu galopującego przez sąsiednie wsie możecie sobie wyobrazić sami. 

Jest to paradoksalne, ale jeździec podczas zagalopowania powinien cechować się spokojem, opanowaniem i czułością. Nawet (a może i: "przede wszystkim") gdy w tym samym czasie prosi konia o szaleńczy galop czy scenę kaskaderską. 

Myślę, że w kontekście galopu bardzo trafne okazuje się porównanie do pierwszego pocałunku. 

Kiedy młoda dziewczyna (tudzież: dziewczynka) ogląda w tanim wyciskaczu łez sceny całujących się ludzi, pocałunek wydaje jej się namiętny i energiczny (jeżeli tak mogę to ująć). Kiedy jednak próbuje ową namiętność i energiczność zastosować w przypadku Krzyśka z piątej b, okazuje się że (wbrew wszelkim oczekiwaniom) jemu obrót sprawy wcale się nie podoba. Szybkie i energiczne buziaki przestaja być romantyczne, a Krzychu o obolałych ustach zwiewa gdzie pieprz rośnie. 

W galopie jest podobnie - jeździec powinien być czuły, delikatny i spokojny, bo dopiero pod takim jeźdźcem koń może w pełni wyrazić swoją ekspresję. Jeżeli człowiek zaczyna się rzucać po siodle z emocji, ujeżdżenie zmienia się w rodeo. Nie ta dyscyplina.


"Chemia" w galopie pojawia się sama. Żeby koń był pełen ekspresji (do tego dążymy w ujeżdżeniu), my musimy zachować spokój.

Koń sam w sobie jest zwierzęciem majestatycznym i obdarzonym "tym czymś", co od niepamiętnych czasów pobudza nasze serca do szybszego bicia. W galopie (a także każdym innym chodzie) dążymy do tego, by ukazać w zwierzęciu jego naturalną energię, piękno i niepokorność. W rzeczywistości, żeby taki chwyt się udał, my sami musimy być czuli i spokojni. 

Tak jak w pocałunku z Krzyśkiem czułość nie przeczy namiętności, tak w galopie czułość pomocy nie przeczy energii ruchu. 

Galop (i zagalopowanie, bo ono jest tutaj prawie, że kluczowe) powinien być widziany przez jeźdźca jak w slow motion, jakby oboje z koniem płynęli przez gęsty olej. 

Powiedziałabym jako pointę: traktujcie Waszego konia tak jak trakujecie Waszego męża, ale po namyśle stwierdzam, że może nie jest to dobre stwierdzenie. Wolę już niczego nie mówić, bo naruszam niebezpieczne tematy. 

Do następnego razu!
Malwina




Copyright © 2014 JAK LEPIEJ JEŹDZIĆ KONNO? , Blogger
Wypasiony Katalog Stron