poniedziałek, 14 maja 2018

Konie leczące ludzi


Ostatnio do naszej stajni trafiło małe dziecko. Pięcioletni przerażony chłopiec z jeszcze bardziej przerażoną mamusią, która drżała na widok każdego, choćby najmniejszego, ruchu końskiego pyska. W weekendy organizujemy dwugodzinne zajęcia z kucykami dla dzieci i ich rodziców i chociaż spotykamy tam różnych ludzi, ta dwójka z różnych względów szczególnie zapadła nam w pamięć. 

Kiedy nasza klientka, mama pięciolatka, zobaczyła pierwszego lepszego kucyka, z zapałem postanowiła włożyć swoje dziecko na jego grzbiet. Widok był groteskowy. Chłopczyk rozpaczliwie zapierał się nóżkami o ziemię, a mama krzycząc na niego  wsadzała go na (zaskoczonego takim zwrotem akcji) kucyka. 

Podeszłam do nich, spokojnie wytłumaczyłam mamie, że takie bezpardonowe wrzucanie dziecka na konia nie powinno mieć miejsca i że w ten sposób jeszcze bardziej tylko dziecko wystraszy, ale zdaje się, że było już za późno. 




Chłopczyk stał obok konia cały sztywny ze strachu, patrzył na niego nieufnie i nie było mowy, żeby się do niego zbliżył po raz drugi. Później okazało się, że nie tylko przy koniach jest milczący i zamknięty w sobie, a przerażony błysk w oku towarzyszy mu przez prawie cały czas. 

Przez następne paręnaście minut siedziałam obok dziecka, mówiłam do niego i bezskutecznie próbowałam nawiązać z nim jakikolwiek kontakt. Nie pomagało nic, a dziecko patrzyło na mnie pustym i niezainteresowanym spojrzeniem. Na moją prośbę pięciolatek zgodził się włożyć  plastkowy krążek na ucho kucyka, ale na tym nasza zabawa się zakończyła. Obyło się bez fajerwerek. 

W pewnym momencie chłopczyk niechętnie zgodził się (nie bez interwencji mamy) na to, żebym pooprowadzała go przez chwilkę. Zrobiliśmy parę kroczków stępem i wtedy konik sam od siebie zakłusował. Dokładnie w tym samym momencie chłopczyk zaczął się śmiać, a kiedy przestał, spojrzał na mnie figlarnie i wyszeptał cichutko: mogę jeszcze? 




Nie wiem, co takiego mają w sobie konie, ale w ich zachowaniu jest pewnego rodzaju "magia", która może otworzyć nawet najbardziej zamknięte w sobie dziecko. Nie wiem jak to robią, ale swoim sposobem bycia potrafią "zaczarować" obserwujących je ludzi. 

Konie to tylko zwierzęta, ale mają w sobie "to coś", które nazywamy empatią. Potrafią ogrzać nawet najbardziej skostniałe serca, zachwycić swoją dostojną, żeby zaraz później rozmieszyć swoją nieporadnością. 

Często mówi się, że do hipoterapii potrzeba specjalnego konia, ale ja myślę, że do pewnego stopnia każde zwierzę potrafi "leczyć". Pytanie brzmi tylko: czemu tak wielu z nas wciąż nie pozwoliło się "wyleczyć"? 

I mówiąc "wyleczyć" nie mam na myśli pozbyć jakiejś choroby albo urazu, ale czegoś co potrafi psuć nas w równym stopniu - niecierpliwość, złość czy rozleniwienie. Konie naprawdę potrafią...

Malwina
Copyright © 2014 JAK LEPIEJ JEŹDZIĆ KONNO? , Blogger
Wypasiony Katalog Stron