Mówi się, że jeźdźcy to ludzie mili, czuli i wyrozumiali. Bijąca od nich empatia oraz zrozumienie poruszają serca wszystkich tych, których napotkają na swojej drodze, a ich zdolności komunikacyjne wylewają się strumieniami na każdej możliwej okazji. To zdolne do pomocy ludzie-anioły, szkoda tylko, że w stajni zdarza im się zachowywać inaczej.
Nie mówię już nawet o tym, kto podwinął mi bata. I rękawiczki. Kopystkę. Telefon przynajmniej oszczedził i chwała mu za to, nawet jeśli mój stary samsung padł następnego dnia. Nie, są jeźdźcy, których obecność znacznie mocniej nadszarpuje mocno już nadszarpnięte nadciśnienie tętniczne.
Nie mówię, że ich nie lubię. Po prostu spotkanie ich jest jedną z ostatnich rzeczy, o których marzę wracając z wykańczającego treningu. Spocona, zmęczona i zła z jeszcze bardziej spoconym, zmęczonym i złym koniem.
1. Jeździec, który nie wie, że nie jest trenerem
O ile bardzo cenię osoby, które mają szeroką wiedzę, o tyle nie koniecznie marzę by poznawać ową wiedzę w sytuacjach takich jak oporządzanie trzletniego ogiera, kiedy to walcząc o przetrwanie w tle słyszę cichutkie (a czasem trochę głośniejsze): widzę tu źle zbudowaną relację partnerską. Nie no, naprawdę?
Pół biedy jeśli na takim komentarzu się skończy, gorzej gdy osoba zapragnie wdać się z Tobą w długą debatę na temat układania koni (gdzie Ty - nota bene - zawsze wyjdziesz jako ten zły). Trzymając szamocącego się źrebaka musisz tłumaczyć, że tak, znasz się na rzeczy, potem przedstawić wszystkie swoje przebyte kursy, a wreszcie warknąć, że nie masz teraz czasu. Zwykle jednak w połowie Twojej długiej przemowy koń brutalnie podburza Twój autorytet, a mianowicie a propos relacji partnerskich opartych na szacunku, boleśnie gryzie Cię w ramię.
2. Mistrz świata po pierwszej lonży
Już od pierwszej chwili, gdy siadł na konia wiadomo było na kogo spadnie tytuł najlepszego jeźdźca historii. Olimiada pisana mu była od pierwszych kroków kłusa ćwiczebnego (oczywiście o żadnym wybijaniu nie było mowy), a sukces wypił z mlekiem matki. Niestety niesprawiedliwy świat pokrzyżował mu plany, a rodzice (no tak, pełnoletni nie jest) zapisali go do szkółki, gdzie musi marnować swój potencjał. Ckliwa historia, niestety nie koniecznie chce jej się słuchać kiedy na głowie ma się x koni do objeżdżenia oraz y obowiązków na głowie.
3. Jeździec SPORTOWY
Gdyby jeźdźcy, którzy faktycznie umieją jeździć skromie skrywali swoje zdolności, szanując przy tym fakt, że nie wszyscy zostali obdarzeni talentem do ujeżdżenia, w stajni byłoby całkiem fajnie. Oni jednak z radością prezentują swoje perfekcyjne ciągi, idealne lotne i wysokie parkury metr osiemdziesiąt plus, a przy tym ukradkiem zerkają czy aby napewno widzisz ich osiągnięcia. Co ciekawe, kiedy odchodzisz nagle cały zapał znika, a wykonywanym przez nich ćwiczeniem okazuje się stęp. W sensie do czasu, gdy znowu ktoś nie pojawi się na horyzoncie.
4. Jeździec, który co chwilę zajeżdża ci drogę
Doskonale rozumiem jeźdźców, którzy sami nie umieją zapanować nad swoimi końmi, bo wiele razy jako mniej lub bardziej początkującej zdarzyło mi się zrobić coś podobnego. Nie jestem jednak w stanie zrozumieć jeźdźców, którzy z premedytacją zajeżdżają mi drogę albo nie usuwają się kiedy ewidentnie to ja mam pierwszeństwo na maneżu. Są takie zasady (jest ich naprawdę niewiele) i kiedy nie jest się jedynym, to naprawdę warto je znać.
5. Uzależnieni od telefonów
Telefonów używa się wszędzie, czy to na przystanku, czy w drodze do pracy, szkoły, biura. Są jednak takie miejsca, w których robienie sobie selfie albo lajkowanie selfie koleżanek delikatnie mówiąc innym trochę przeszkadza. Jednym z takich miejsc jest jedyne stanowisko do mycia konia, a za nim długa kolejka osób czekających na jego zwolnienie...
Jak tak patrzę na te wszyskie typy jeźdźców to myślę sobie, że ten post jest tak po trochu o każdym z nas. Każdy z nas tak trochę chce być trenerem, mistrzem świata i "panem na maneżu", a jednocześnie każdego z nas denerwują te cechy w innych. I możecie się ze mną nie zgodzić, ale gdy tylko zdaję sobię sprawę, że ja też potrafię być osobą irytującą, jakoś tak mniej inni irytują.
Malwina