poniedziałek, 28 maja 2018

Jak zaczęłam woltyżerkę?


Ponoć ludzie dziwnieją z wiekiem i chyba coś w tym jest. Mówię o sobie, a raczej o swoim przywiązaniu do woltyżerki, które - musicie wiedzieć - wzięło się zupełnie z niczego. Nigdy nie ciągnęło mnie do tego typu rzeczy, a i jeszcze pół roku temu sportu tego wcale nie uważałam za sport. Żeby tak zakochać się w tym bez reszty - nie do pomyślenia. To jak trafiłam do drużyny (tak, trafiłam - mówię to z bólem wiedząc, że zaraz posypie się grad nienawistnych spojrzeń spośród tych, którzy należą do elity ujeżdżeniowców) jest wynikiem paru nieporozumień i pięknego fryza. 

Wszystko wzięło się z tego, że moja poprzednia stajnia wkurzyła mnie do granic możliwości, a przy tym zostawiła z poczuciem bierności. Czułam się jakbym zaczynała stać w miejscu, a wręcz cofać w tym, co umiem. Zdecydowanie potrzebowałam zmiany i wiedziałam o tym już od lata ubiegłego roku, chociaż z uporem odsuwałam od siebie tą myśl najdłużej, jak się tylko dało. 

Tak, wiem. Jestem leniwcem i nie mam głowy do szukania czegokolwiek po internecie, nowej stajni i nowego trenera w szczególności. Na szczęście mój komputer jest mądrzejszy ode mnie i jakoś tak to się stało, że dotarła do mnie informacja o kaskaderach, którzy mieli uczyć niedaleko mnie, co oczywiście bardzo mnie zaintrygowało. Pamiętam, że mieli bardzo dobrze zrobioną stronę internetową, a od kiedy prowadzę bloga na takie rzeczy mocno zwracam uwagę, przede wszystkim dlatego, że wiem ile zachodu to wymaga. Do rzeczy. 

Pojechałam tam gdzie GPS mnie poprowadził, czyli gdzieś pomiędzy wsią a lasem; stajnię w każdym razie znalazłam. Na mniejscu jednak żadnych kaskaderów nie było, przynajmniej ja żadnych nie spotkałam. Trafiłam za to na sympatyczną panią Annę, a że miała podobne poczucie humoru co ja to chwilę trwającą dobre pół godziny spędziłyśmy na rozmowie. Obecnie jest moją trenerką ujeżdżenia. 

Razem ze swoim przyjacielem założyła interes, kiedy ich poznałam byli właścielami 5 młodych koni, 4 cobów i fryza. Ja zaoferowałam im pomoc, pani Anna treningi. 

Na tym jednak się nie skończyło, a pani Anna koniecznie chciała zapoznać mnie z owym przyjacielem. Okazał się on byłym kaskaderem, instruktorem tanca i boksu (piękne połączenie), a obecnie trenerem woltyżerki. Po pierwszym próbnym treningu dowiedziałam się kiedy następny, kiedy jeszcze następny...

I naprawdę, mówię Wam, to wcale nie dlatego, że woltyżerka jest na pięknym fryzie, że tak bardzo ją lubię. No może troszeczkę...


Copyright © 2014 JAK LEPIEJ JEŹDZIĆ KONNO? , Blogger
Wypasiony Katalog Stron