Piszę ten post na blogu jeździeckim, nie mając żadnej pewności, że to faktycznie dobry pomysł. Myślę, że chyba wręcz przeciwnie, ale nie zamierzam się tym przejmować. Nie ja.
Wczoraj poszłam na spacer. Ot, jak codzień, a może zupełnie inaczej. Byłam szczęśliwa, i to tym rodzajem szczęścia, który rozpala od środka niewidzialne iskry, który powoduje, że ma się ochotę tańczyć nawet w strugach deszczu. To jest to szczęście, które nabiera dodatkowych kolorów, kiedy dzielisz się nim z drugim człowiekiem. Które płonie, gdy w tęczówkach przyjaciela widzisz swój własny uśmiech.
Nie ma właściwie znaczenia, czy osoba z którą podzielisz się Tym wielkim darem jest Ci znajoma, czy też nie. Ważne jest te parę sekund, kiedy oboje czucjecie to samo elektryzujące uczucie, a potem wspominacie je na długo po chwili gdy Wasze uśmiechy stały się już przeszłością.
Nasz organizm jest zbudowany nietypowo. Każdy z nas posiada własny układ limbiczny, który odpowiedzialny jest za odczuwanie emocji. Struktury te są jednak otwarte, co z naukowego punktu widzenia oznacza, że nasz układ limbliczny może wpasować się w działanie układu limbicznego drugiej osoby. Gdy wiedzimy jak ktoś się uśmiecha, dzięki tak zwanym neuronom lustrzanym w naszym mózgu uruchamiają się te same obszary co gdybyśmy to my sami się uśmiechali.
Emocje, mówiąc zupełnie biologicznie, to nie stan wewnętrzny organizmu, ale coś co wynika ze stanu wewnętrznego innych osób i wpływa na stan wewnętrzny innych osób.
Kiedy byłam na spacerze, mijający mnie ludzie byli smutni. Zapatrzeni w dal, nieobecni, zamyślenie, a jeszcze częściej przyklejeni do małego ekranu smartfona. Obserwujac ich zrobiło mi się jakoś tak smutno.
To nie rozkaz, chociaż tak można by sądzić widząc wykrznik kończący tytuł, to prośba. Uśmiechajmy się, uczyńmy świat piękniejszym miejscem.
Żegnam Was swoim największym uśmiechem:
:) :) :) :) :) :) :) :) :) :) :) :) :) :) :) :) :) :) :) :) :) :) :) :) :) :) :) :) :) :) :)
Malwina