sobota, 6 stycznia 2018

Podręcznikowa komunikacja to żadna komunikacja


Powstały milony publikacji mające przekazać nam - zwykłym śmiertelnikom - jak dogadać się z koniem. Z tych lepszych to oczywiście Roberts, Chill, może jeszcze Miller, chociaż ten ostatni nie przypadł do mojego wyrafinowanego gusta. Wszyscy oni próbują wytłmaczyć nam co koń myśli, co czuje i czego chce. 

Podręczniki. Schematy. Szczegóły tak szczegółowe, że aż zastanawia mnie, czy ktokoliwiek (z samym koniem na czele) je rozumie. Ustawienie ręki pod kątem 45 i trzy czwarte, oddech trwający dziewięć setnych sekundy... Człowiek jest mistrzem komplikowania rzeczy prostych. 

Tak czesto mówi się co zrobić, a gdzie informcja o tym jak to zrobić. Fajnie, że stanowczość, że przywództwo i że szacunek, ale co te slogany nam dają? 

Nie chcę przeczyć, że to co piszą końscy behawioryści jest błędne. W ich wypowiedziach nie ma fałszu, ale... no własnie, zawsze jest jakieś ale. 

Wyobraźmy sobie, że tłumaczymy jakiemuś przybyszowi z kosmosu jak zachowują się ludzie:

- No więc jak jesteś zdziwiony to otwierasz buzię, robisz takie "o" z ust i unosisz brwi na jakieś 5 milimetrów w górę. I potem stoisz w tej pozycji tak długo aż człowiek zajarzy, że jesteś zdziwiony. 

- A po czym to poznać? 

- Spyta się: "co Ci jest, kolego?"

- A ja na to...

- Przesuwasz twarz w prawo i w lewo, poziomo. Zupełnie jakbyś chciał pokazać mu się z obu profili. Tak jedno przesunięcie na dwie sekundy. To w języku migowym oznacza "nie". 

Jestem pewna, że gdyby ktokolwiek próbował się do powyższych rad zastosować, jakiś miły kolega zadzwoniłby po psychiatrę. 

Utarte powtarzanie schematów nie działa, nie w przypadku komunkacji. 

Kiedyś jako uczennica pojechałam z rówieśnikami na wycieczkę do muzeum. Nasza przewodniczka zamiast opowiadać, recytowała tekst z pamięci. Jeżeli myślała, że umknie to uwadze zmęczonych uczniów, ogromnie się myliła. Od takich ludzi czuć sztywnością na kilometr. 

Dlatego też, nieważne jakie techniki będziecie stosować, pamiętajcie by mówiąc do koni mówić, a nie recytować. W wyuczonych gestach nie ma niczego złego (w końcu ludzie pokroju Montego Robersta to ludzie niezwykle mądrzy i nie pisaliby w swoich poradnikach bzdur), ale do wszystkiego trzeba zachować głowę i zdrowy rozsądek. 

Polegajmy też na własnych obserwacjach i konfrontujmy je z tym, co jest umieszczone w poradnkach. To najlepsza droga! Poza tym, każdy koń porozumiewa się nieco inaczej, każdy inaczej "gestykuluje", używa nieco innych "słów". 

By nauczyć się mowy koni nie wystarczy dużo czytać, a po prostu być. Być, obserwować i uczyć się. Jak dziecko. 

Malwina


Copyright © 2014 JAK LEPIEJ JEŹDZIĆ KONNO? , Blogger
Wypasiony Katalog Stron