A więc tym złotym środkiem są...
Łydki. Łydki. Łydki...i jeszcze raz łydki. Jakby ktoś miał wątpliwości, mogę napisać jeszcze raz: "łydki". W ostatnim poście podpowiadałam Wam takie ćwiczenie (pozwólcie że zacytuję siebie):
"Gdy siedzisz na koniu i zrobisz już parę kółek na luźnej (zwisającej) wodzy, możesz zacząć. Najpierw delikatnie chwyć za wodze, tak żeby nie były one napięte, ale też nie zwisały (zwisanie wodzy to jeden z większych błędów). Musisz po prostu czuć pysk konia, ale w żaden sposób na niego nie oddziaływać (przy czym pamiętaj o nieotwieraniu ręki).
Następnie lekko przesuwasz dłoń do przodu, ale tak by wodze nie zaczęły zwisać. [...] Powinieneś przesunąć rękę o parę milimetrów,. niezauważalnie dla oka obserwatora.
Po pewnym czasie, koń dojdzie do wędzidła. Jeśli tak się stanie, pochwal go. Najlepiej użyć komendy głosowej ("tak jest, dobry koń") połączonej z odpuszczeniem presji, w tym wypadku wodzy.
Jeśli zamiast tego szarpniesz konia lub zastosujesz jakąkolwiek presję, koń skojarzy kontakt z czymś złym, czego w żadnym razie nie należy powtarzać."
W pierwszym paragrafie wprowadziłabym pewną zmianę. Mianowicie zanim zabierzesz się za łapanie kontaktu, powinieneś przypilnować energicznego tempa. Łydki, o których prawidłowym użyciu rozpisywałam się tutaj, są właśnie po to, by spełnić to zadanie.
Musisz pobudzić konia do tego, żeby jego szyja szła do przodu, a żeby jego szyja szła do przodu, najpierw muszą zrobić to jego nogi. A jak ruszyć nogi? Tak, tak, właśnie łydkami.
Kontakt to nie jest pojęcie dotyczące tylko ręki. Właściwie w całym jeździectwie wszystkie elementy są mniej lub bardziej chaotycznym połączeniem dosiadu, łydek, ręki i psychologicznego połączenia między dwoma jednostkami - koniem i jego jeźdźcem. Niczego nie da się oddzielić od siebie - jeździectwo to jeden wielki supeł, którego nie sposób ani zrozumieć, ani rozdzielić.
Przykład?
Wystarczy zaniedbanie pracy łydek, by koń zwolnił i nie przyjął kontaktu. Zły kontakt powoduje dyskomfort u konia, który z kolei powoduje jego usztywnianie, a usztywnienie to przyczyna wybijania, czyli...problemów z dosiadem. Nie skupiaj się na jednym aspekcie, bo jeździectwo to zależna od siebie całość.
Kolejną ważną rzeczą (w ćwiczeniu kontaktu) jest rozluźnienie. Koń nie może czuć dyskomfortu, ani bólu, żeby dojść do wędzidła. A optymalne warunki do tego zapewni mu Twój dobry dosiad.
A propos kontaktu polecam Wam film o tym samym tytule, co mój blog. Inteligentny i pomocny, niektórych może zaskoczyć. Mam szczerą nadzieję, że da Wam szersze spojrzenie na sprawę - trzeba się przecież rozwijać, czyż nie?
W pierwszym paragrafie wprowadziłabym pewną zmianę. Mianowicie zanim zabierzesz się za łapanie kontaktu, powinieneś przypilnować energicznego tempa. Łydki, o których prawidłowym użyciu rozpisywałam się tutaj, są właśnie po to, by spełnić to zadanie.
Musisz pobudzić konia do tego, żeby jego szyja szła do przodu, a żeby jego szyja szła do przodu, najpierw muszą zrobić to jego nogi. A jak ruszyć nogi? Tak, tak, właśnie łydkami.
Kontakt to nie jest pojęcie dotyczące tylko ręki. Właściwie w całym jeździectwie wszystkie elementy są mniej lub bardziej chaotycznym połączeniem dosiadu, łydek, ręki i psychologicznego połączenia między dwoma jednostkami - koniem i jego jeźdźcem. Niczego nie da się oddzielić od siebie - jeździectwo to jeden wielki supeł, którego nie sposób ani zrozumieć, ani rozdzielić.
Przykład?
Wystarczy zaniedbanie pracy łydek, by koń zwolnił i nie przyjął kontaktu. Zły kontakt powoduje dyskomfort u konia, który z kolei powoduje jego usztywnianie, a usztywnienie to przyczyna wybijania, czyli...problemów z dosiadem. Nie skupiaj się na jednym aspekcie, bo jeździectwo to zależna od siebie całość.
Kolejną ważną rzeczą (w ćwiczeniu kontaktu) jest rozluźnienie. Koń nie może czuć dyskomfortu, ani bólu, żeby dojść do wędzidła. A optymalne warunki do tego zapewni mu Twój dobry dosiad.
A propos kontaktu polecam Wam film o tym samym tytule, co mój blog. Inteligentny i pomocny, niektórych może zaskoczyć. Mam szczerą nadzieję, że da Wam szersze spojrzenie na sprawę - trzeba się przecież rozwijać, czyż nie?