środa, 25 listopada 2020

Co to znaczy pracować z koniem od tyłu do przodu i jak to zrobić?



Jeżeli pamięć mnie nie zwodzi, w całej historii mojej pisarskiej kariery - czyli grubo ponad 4 lat mniej lub bardziej udanej działalności - temat pracy z koniem od tyłu do przodu nie zagościł ani razu, przynajmniej nie jako oddzielny post. Czemu - nie wiem, jest to przecież jedno z tych haseł, które jeźdźcy rzucają bardzo często i bardzo chętnie, pomiędzy jednym a drugim łykiem kawy w kawiarence na trybunach i z niemalże lekarską satysfakcją cieszą się, że nikt ich nie rozumie. Nie znam jeźdźca, który nie usłyszałby tego stwierdzenia, nie znam też wielu, którzy wcielają je w życie. Zdecydowałam się poruszyć temat, chociaż w żaden sposób nie uważam się za eksperta i mi też zdarza się przyłapywać na tym, że jeżdżę zupełnie odwrotnie. Ale do rzeczy. 


Stwierdzenia "jeździć konia od tyłu do przodu" używa się głównie w kontekście, gdy widzi się kogoś, kto się do niego nie stosuje. Żadko kiedy patrząc na zgraną parę koń-jeździec mówi się z rozmarzeniem: "no popatrz tylko, jak on ładnie pracuje od tyłu do przodu". Sami widzicie jak to brzmi. Znacznie częściej widzi się jeźdźca, który ciągnie za wodze, koń się uwiesza na wędzidle, jego grzbiet zapada, a zad nie pracuje i dopiero wtedy mówi się: "a bo widzisz, on pracuje od przodu do tyłu". 


Żeby wytłumaczyć co to znaczy pracować z koniem od tyłu do przodu najłatwiej właśnie zacząć od wytłumaczenia co to znaczy pracować od przodu do tyłu, a potem zrobić dokładnie odwrotnie. Łatwiej podziedzieć niż zrobić, no ale spróbujmy. 


Przykład owej złej pracy z koniem polega na tym, że jeździc zamiast skupiać się na końskim zadzie (tyle), skupia się na przodzie czyli na pysku. W praktyce wygląda to tak, że swoich łydek nie używa wcale lub tylko sporadycznie, a wszytsko (mówiąc enigmatyczne wszystko mam na myśli zebranie, zaokrąglenie grzbietu i wiele innych ładnie wyglądających rzeczy) próbuje osiągnąć ręką. Ręką, a mówiąc ściślej wywieranie nią nieadekwatnie mocnej presji. W efekcie koń uwiesza się na wędzidle (bo niepodważalna zasada mówi, że jak na konia się napiera to koń będzie napierał z powrotem), napina swoje mięśnie, przestaje pracować zarówno grzbietem jak i kręgosłupem (co można zobaczyć po zapadniętym grzbiecie i zadnich nogach pozostających jakby "z tyłu", wleczących się za koniem), czesto przy zachowaniu perfekcyjnego ułożenia głowy. Właśnie dlatego konia nie oceniamy po tym czy jego szyja jest zaokrąglona: podobnie jak koń może iść prosto mając całkowicie zgiętą szyję, podobnie też może może mieć zapadnięty grzbiet mimo szyi zaokrąglonej. 





Nie lubię demonizowania jeźdźców, którzy tak jeżdżą (o ile nie startują na zawodach GP i nie szczycą ich cudowną techniką, bo wtedy to już problem). Mam tak z prostej przyczyny. Dla nas, mam na myśli ludzi ogółem, bardzo naturalne jest używanie rąk. Rękami jemy, piszemy, witamy się, sięgamy, chwytamy, pokazujemy, słowem - wykonujemy wszelkie czynności dnia codziennego. Nauczenie się, że w jeździwectwie nasze ręce pełnią nieistotną funkcję (przynajmniej w porównaniu do tego co robią nasze nogi i dosiad) jest prawie równie nienaturalne co dla konia dźwiganie jeźdźca. Mi zajęło parę lat i nadal przyznaję, że jeszcze się uczę. 


W każdym razie. To, że jest to rzecz nienaturalna, nie zwalnia nas z obowiązku nauczenia się jej. Mam na myśli zastąpienia pracy rąk pracą nóg. Trener, z którym ostatnio pracuję powiedział mi, że każdy dobry jeździc powinien mieć w sobie taki refleks, że jak chce coś osiągnąć poprzez wodze, powinien automatycznie dać łydkę. I powiem Wam, coś w tym jest. 


Wydaje mi się, że już rozumiecie (a jeśli nie to bardzo przepraszam i już tłumaczę), że jazda konna polega na tym, by jechać od zadu do ręki. By koń angażował swój zad, kroczył tylnymi nogami głęboko pod kłodę, przy tym unosił i zaokrąglał swój grzbiet, a dopiero ostatecznie zaokrąglał swoją szyję, przy równoczesnym rozciąganiu jej do przodu. Tylko jak to zrobić? 


Przede wszytskim, zawsze jest możliwość, że koń nie jest jeszcze na to gotowy. Jeżeli jest młody lub całe życie jeżdżony w sposób niepoprawny, jego mięśnie grzbietu mogły się nie wykształcić jeszcze odpowiednio, co sprawi że poprawna jazda nie da tak spektakularnych efektów jak niepoprawna. W tym wypadku trzeba się uzbroić w cierpliwość i uwierzyć, że nawet jeżeli nie widzę efektów teraz, to już teraz pracuję dobrze. Tylko muszę dać sobie czas. 


Teraz, zgodnie z obietnicą, dam Wam krótką instrukcję (jak źle w kontekście jeździectwa to słowo brzmi!), żeby wytłumaczyć jak ja to robię. Kiedy siedzę na koniu, daję mu łydki (na nogach oczywiście ostrogi; chociaż to nie jest konieczne to jednak koń lepiej reaguje). Łydki staram się dawać w rytm jego kroków czyli w stępie raz prawą raz w lewą, a w kłusie anglezowanym dwie na raz, kiedy siedzę i zaraz przed tym jak wstanę. Najważniejsze to dostsować się do rytmu konia, bo oklepywanie go bez żadnego sensu może być, jeśli nie irytujące, to po prostu dezorientujące. To właśnie ta praca łydek, naprawdę banalnie prosta, jest kluczem sukcesu i tym o czym wielu jeźdźców zapomina.





Jeśli chodzi o rękę to wywieram nią presję krótkotrwałą. Zaciskam palce na wodzy i robię niby "falę" (jakkolwiek dziwnie by to nie brzmiało). W tym momencie, gdy wywieram tą krótkotrwałą presję, naturalną reakcją konia jest zaciśnięcie szczęki i napieranie na moj a rękę z powrotem. I właśnie wtedy sprytna ja (oczywiście nie żebym ja to wymyśliła) rozluźniam rękę i przesuwam ją (czasami wręcz karykaturalnie) do przodu. Koń, który chciał się oprzeć na wędzidle traci swoje oparcie, jego głowa naturalnym biegiem rzeczy idzie do przodu i w dół i wtedy właśnie koń odkrywa, że ta pozycja jest wygodna. Jako, że równocześnie pracuję łydkami i jego zadnie nogi są zaangażowane, cały koń ładnie się zaokrągla. I teraz ręką nie robię nic, rozluźniam ją, dają do przodu i pozwalam (wciąż zachowując kontkat) by koń szedł do przodu. 


Oczywiście zanim zacznę pracować z koniem nie wiem jeszczde DOKŁADNIE jak dać swoje komunikaty, to wszytsko klaruje się dopiero w czasie pracy, bo każdy koń jest inny i potrzebuje nieco innych pomocy. Ogólna zasada jest taka, że zaczynamy od bycia możliwie jak najsubtelniejszym. 


Tadam. Tyle i aż tyle. 


M. 


MAŁA INFORMACJA


Jak zawsze bardzo dziękuję Wam za czas poświęcony na czytanie moich postów. Dziękuję za komentarze, wiadomości prywatne, lajki, reakcje pod postami. To bardzo wiele dla mnie znaczy, bo w ten sposób widzę że statystyki to nie tylko cyferki na moim komputerze, ale prawdziwi ludzie, moi czytelnicy, dla których to w gruncie rzeczy tworzę to co tworzę. Dziękuję każdemu poszczególnemu z Was i bardzo mocno przytulam ❤️

Copyright © 2014 JAK LEPIEJ JEŹDZIĆ KONNO? , Blogger
Wypasiony Katalog Stron