czwartek, 31 grudnia 2020

Czy patenty jeździeckie są złe?

 


Patenty jeździeckie są złe. Czemu? Po prostu. Być może kiedyś ktoś mądry tak powiedział, być może ten mądry ktoś wcale nie był mądry, a może wcale nawet nie istniał. Nie wiadomo. Na wszelki wypadek lepiej nie drążyć tematu, lepiej zamilknąć, lepiej powtarzać że patenty są złe i modlić się by ktoś pośrodku zażartej kłótni nie wygarnął Wam, że wiecie co to czambon. Poniekąd jest w tym racja i jeśli myślę o tym, co patenty zrobiły w nieodpowiednich rękach to może i lepiej by nikt nigdy nie wpadł na to, by wprowadzać je do przemysłu jeździeckiego. A jednak czasem używam go, tego rzekomego narzędzia tortur i stwierdzam, że czasem, ale tylko czasem, patent może pomóc. Ten post nie ma na celu nikogo do czegokolwiek zachęcać ani zniechęcać, a jedyne czego chcę to by wreszcie przestać demonizować rzeczy, które nie są ani białe, ani czarne. A zatem do dzieła. 


Pokora 


Myślę, że w szczególności w tak delikatnej kwestii warto zacząć od jakże mało nowoczesnego słowa. Pokora. W jeździectwie potrzebujemy jej jak nigdzie indziej, a jednocześnie brakuje nam jej jak niczego innego. To chyba tu leży największy problem z patentami. Bo gdyby jeźdźcy używali ich w celu w jakim zostały stworzone - czyli żeby wskazać koniowi w jaki sposób pracować i pomóc przy wzmocnieniu mięśni - nie byłoby problemu. A jednak gdzieś nastąpił błąd i patenty stały się prostym sposobem by bez większych umiejętności i z zerowym nakładem czasu dojść do miejsca, do którego mistrzowie dochodzili latami. Wystarczy przypiąć do wędzidła dwa paski, ścisnąć odpowiednio mocno i koń nie posiadający żadnych mięśni jest zebrany. A że plecy wklęsłe, że zad gdzieś daleko, to może sędzia nie zauważy. 


Zanim zaczniemy używać patenty musimy zastanowić się po co nam one, czy na pewno są potrzebne, a także czy ich użyciem nie chcemy tuszować naszych własnych braków. Bo niestety, ale nie tędy droga. 


Trener


Wydaje mi się, że dobrym rozwiązaniem byłoby gdyby jeźdźcy przestali bawić się patentami na własną rękę, a zaczęli korzystać z nich pod okiem kogoś, kto zna się na rzeczy. Niestety takie myślenie jest nieco utopijne, bo doświadczenie podpowiada mi, że tytuł trenera nie zawsze idzie w parze ze zdrowym rozsądkiem, powiedziałabym raczej że zachodzi tu zjawisko odwrotnej korelacji, ale to chyba już temat na inny post. 


I wiem, że zdążają się instruktorzy, którzy swoim podopiecznym już w szkółkach dają do rąk patenty. Bo dziecko nie umie poradzić sobie, bo tak bezpieczniej. Powiem tak. Nie mnie to oceniać. 


Ale gdzieś tam, gdzieś w idealnym i nieistniejącym świecie są trenerzy, którzy proponują użycie patentów tylko wtedy, gdy jest to pomocne. Czyli... no właśnie... kiedy? 





Dla kogo są patenty?


Patenty nie są dla jeźdźca, tylko dla konia. Myślę że to zdanie (wypowiadane wielokrotnie przez moich trenerów) mogłoby stanowić sedno mojego postu. Patenty nie służą temu żeby skorygować błędy ręki, ani by pomóc niedoświadczonemu jeźdźcowi. Jedyną rację bytu ma patent w przypadku konia, który ma pewne problemy nawet pod doświadczonym jeźdźcem i wtedy tenże doświadczony jeździec może ich używać. Ale też nie by wymusić jakąś pozycję głowy, ale by bardziej wskazać jaką drogą podążać. Ostateczny efekt powinien być taki, że koń zaczyna pracować grzbietem. Jeżeli tak się nie dzieje - wywalamy patent. 


Ja na przykład używam wypinaczy podczas lonżowania. Praktycznie zawsze. Wychodzę z założenia, że co jak co, ale na loży to naprawdę działa. Z doświadczenia widzę, że konie lepiej angażują grzbiet i zad (pamiętajcie że to o nie w jeździectwie chodzi), a to sprawia że lonżowanie nie jest bezsensownym bieganiem w kółko, a koń faktycznie buduje swoje mięśnie. 


Inna sytuacja to gdy koń jest tak "zniszczony" że gdy jeździ pode mną to czuję jak bardzo ma wklęsły grzbiet i widzę, że jazda na nim pogłębia problem, a ja nic z tym nie mogę zrobić. Wtedy idę do kogoś mądrzejszego ode mnie, pytam co zrobić i czasem odpowiedzią jest "a spróbuj z patentem". No i próbuję. 


Myślę że najważniejsze w patentach jest to, by obserwować jaki wpływ wywierają na konia. Bo pamiętajmy że każdy koń jest inny i co dla jednego jest pomocą, innemu zrobi krzywdę. Jeżeli tylko widzimy pierwsze oznaki dyskomfortu to, do cholery, przestańmy. Ale jeżeli widzimy, że koń zaczyna budować mięśnie grzbietu i praca staje się coraz lepsza, to czemu by nie kontynuować? 


Myślę że odpowiedzią na wszystko jest zdrowy rozsądek i wyczucie. A jeżeli ktoś go nie ma, to niech chociaż pamięta że mniej zawsze znaczy więcej. 


M.


MAŁA INFORMACJA


Jeszcze raz bardzo dziękuję wszytskim tym, którzy dotarli ze mną aż do końca. Dziękuję Wam za wiadomości, za komentarze, za reakcje pod postami i lajki na facebooku. To bardzo wiele dla mnie znaczy <3 Dziękuję przede wszytkim za to, że jesteście i życzę wszytkiego dobrego w zbliżającym się Nowego Roku!

Copyright © 2014 JAK LEPIEJ JEŹDZIĆ KONNO? , Blogger
Wypasiony Katalog Stron