Czasami zobaczysz jeden błysk końskiego spojrzenia i już wiesz, że to jest to. Wystarczy ten ułamek sekundy, ta jedna chwila by całkowicie się w tym zatracić, a potem jeszcze zatracić wszystkie swoje pieniądze i przyjaciół, którzy nie zawsze okazują się wystarczająco wyrozumiali. Ty jednak wiesz, że to jest to. Jesteś gotowy przeznaczyć każdą chwilę swojego wolnego czasu na wyczesywanie sklejek z brudnego boku Twojego ukochanego, jesteś gotowy zmienić szpilki na sztyblety i wreszcie - oddać całe swoje serce tej niezrozumiałej istocie o ogromnych oczach. Być może, a jest to całkiem prawdopodobne, nawet nie zdałeś sobie sprawy kiedy dokładnie stałeś się Jeźdźcem.
Marzenia mamy różne. Większość z nas po prostu chce być dobrym w tym co robi. Nie ważne czy troszczymy się przy tym o dobro konia czy też o dobro własne w postaci rosnącego ego po kolejnym wygranym konkursie, w gruncie rzeczy w jednym celu czytamy wszystkie te poradniki i spędzamy kolejne żmudne godziny ćwiczeń. Chcemy być dobrzy.
Wreszcie, po godzinach spędzonych na lonży, miesiącach kłusa ćwiczebnego i latach treningów, w których właściwie nie wiadomo o co dokładnie chodziło, zaczynamy słyszeć że właściwie to nie jesteśmy tacy źli. Że wypadałoby by w naszym życiu pojawił się wreszcie ten jedyny. Własny koń.
Czasami jest naprawdę fajnie. Czasami koń okaże się cudownym, doświadczonym i mądrym zwierzęciem, który wprowadzi nas w świat zawodów i obróci nasze życie do góry nogami w sensie jak najbardziej pozytywnym. Nie zawsze tak jednak jest. W moim wypadku tak nie było.
Zgredek, bo taki przydomek zyskał mój ukochany, jest koniem o wielkim sercu. Początki układały nam się bardzo dobrze, a ja w ciągu pięciu miesięcy naszej wspólnej pracy zrobiłam tak duży postęp, że patrząc w ujeżdżeniowe lustro myślałam sobie: wow, Malwa, jak Ty cudownie siedzisz - chociaż nigdy wcześniej mi się tak nie zdarzało.
Od samego początku wiedziałam, że Zgredek - podobnie zresztą jak wiele koni - mierzy się z problemami ze swoim kręgosłupem. Od zawsze wiedziałam, że praca z nim wymaga wysiłku i dużej odpowiedzialności, ale mówiąc szczerze - myśl ta miło karmiła moje ego. W końcu wiecie, wreszcie mogłam wykazać swoje umiętności trenowania trudnych koni.
Przez ostatnie miesiące szło nam naprawdę dobrze. Zgredek nadbudował mięśnie grzbietu i z czasem zaczął wyglądać bardziej jak koń ujeżdżeniowy niż niewypierzony źrebak. Los chciał jednak żebym skontaktowała się z zaprzyjaźnioną osteopatką. Analiza kręgosłupa wykazała, że nawet moje marne 50 kg nie są ciężarem, który jest w stanie dźwigać zbyt słaby kręgosłup mojego konia. Jeżeli chcę by Zgredek mógł kiedyś jeździć w sposób poprawny, muszę pożegnać się z siodłem na najbliższe parę miesięcy i w tym czasie nadrobić wszystkie braki pracą z ziemi, z pessoa na przykład.
Brzmi bardzo poważnie i jestem pewna, że wiele osób z chęcią przystałaby na taką propozycję, ale to co pojawiło się w mojej głowie nie było z początku niczym pozytywnym. Bo jak to? Nie wsiadać na konia? Jak to - mieć konia i codziennie go tylko lonżować? I to nie w sposób normalny, ale ze speacjalnymi linkami i sznurkami mającymi podtrzymywać zad i kręgosłup i które Bóg wie jak działają? No niestety, właśnie tak.
Czasami trzeba odpuścić. Czasami trzeba odpuścić choć to nic nie daje, nie czyni nas lepszymi jeźdźcami, ale jednak trzeba odpuścić - bo wewnętrznie wie się, że tak będzie najlepiej. Nie przestaję jeździć konno z myślą, że od tego stanę się lepszym jeźdźcem i że sprawi to, że osiągnę wielki sukces. Nie, robię to wiedząc, że moje mięśnie potencjalnie mogą wyjść z wprawy, że mój dosiad potencjalnie może stać się gorszy i że tracę czas, który mogłabym poświęcić zawodom. Są jednak rzeczy ważne i są rzeczy jeszcze ważniejsze. Jedną z takich rzeczy jest zdrowie mojego konia.
Najbliższe miesiące spędzę bez oficerek, w zwykłych trampkach zwyczajnie lonżując mojego konia i patrząc jak inni skaczą coraz wyższe parkury. Czy jest mi smutn? Może trochę. Wiem jednak, że robię to co powinnam i to sprawia, że czuję się naprawdę szczęśliwa.
Malwina
MAŁA UWAGA
Jak łatwo możecie się domyślić, tematyka bloga w najbliższym czasie zacznie się obracać bardziej wokół zagadnień dotyczących pracy z ziemi, co będzie zresztą naturalnym biegiem rzeczy. Szykujcie się w każdym razie na wpisy o pessoa, ćwiczeniach na podwójnej lonży, a także wszelkich porad na temat budowania mięśni poprzez pracę z ziemi.
Jak zwykle bardzo dziękuję Wam za wszystkie łapki i serduszka pod poprzednimi postami - proszę, nie przestawajcie ich klikać bo nawet nie wiecie ile radości mi sprawiacie Waszymi rekacjami <3 Buziaki kochani i do usłyszenia!