wtorek, 11 grudnia 2018

Czego mądrego można dowiedzieć się od rekreacji?


Mam wrażenie, że w jeździectwie bardzo mocno utarło się przekonanie, że to co pochodzi od rekreacji jest złe, niepoprawne, a przynajmniej mocno nieprofesjonale. Rad takich tam instruktorów nie bierze się na poważnie, ale raczej z przymrużeniem oka czy lekkim uśmiechem politowania; na pewno jednak żadenemu szanującemu się jeźdźcowi na myśl by nie przyszło, by od takiej tam rekreacji czegoś się "nauczyć". Jak by na to nie spojrzeć, wcale taki obraz mnie nie dziwi. Bo szarpanie konia za pysk, zastęp złożony z większej ilości kucyków niż w mojej stajni jest koni no i kochana pani instruktor rozmawiająca przez telefon już trzecią godzinę... daleko temu do ideału. A jednak zdecydowałam się napisać o rekreacji post, post raczej pozytywny i post, w którym ona jednak czegoś (w całej swej nieprofesjonalności) bardzo profesjonalnie nas nauczy. 

Bo wiecie, co? Doszłam do wniosku, że jest parę takich rad, które są bardzo mądre. Mimo, że pochodzą z rekreacji. Mimo, że na pierwszy rzut oka powodują odrzucenie. Śmiem jednak twierdzić, że są tacy jeźdźcy, którym rady te są bardzo potrzebne. W sporcie. Ja jestem takim jeźdźcem. 

1. "Chwyć go za ryja"

Mimo, że zdanie to jest dość dosadne i za każdym razem powoduje we mnie nieprzyjemne dreszcze (no bo jaki ujeżdżeniowiec chwytałby swojego konia "za ryja"), to jednak bardzo je lubię. Lubię za tą prostotę i bezpośredniość. 

W jeździectwie bardzo ważne jest to, żeby jeździć na kontakcie. Jeżeli masz w rękach wodze, musisz tych wodzy używać. Mówiąc używać nie mam na myśli szarpać czy ciągnąć, ale najzwyczajniej w świecie czuć w dłoniach lekki opór końskiego pyska. Jeżeli nie ma kontaktu, koń zaczyna się gubić. Szczególnie widać to na młodych koniach, które potrzebują by ręka była pewna. Taka pomoc w połączeniu z działaniem łydek sprawia, że koń dokładnie wie, gdzie ma iść. 



Wiele razy mówiłam Wam, że Wasze ręce oraz łydki powinny tworzyć swojego rodzaju korytarz. Korytarz, który w sposób bardzo prosty mówi zwierzęciu: idź tam. Bez kontaktu koń nie wie gdzie ma iść, zaczyna schodzić ze ściany albo dziwnie się wyginać. 

Zdanie "chwyć go za ryja" w gruncie rzeczy jest bardzo proste. Chodzi o to, by jadąc na koniu pewnie złapać kontakt. Wodze, które są zbyt długie i zwisają wcale nie pomagają zwierzęciu, szczególnie jeśli koń szuka w jeźdźcu wsparcia i informacji na temat tego, co ma teraz robić. Brak kontaktu i brak takich informacji powoduje zwyczajną frustracje. Chyba, że koń zdecydował, że przestaje próbować zrozumieć swojego jeźdźca. Też bywa. W rekreacji na przykład. 

2. "Pięta w dół"

Pięta w dół to klasyk, klasyk z którego lubiłam się naśmiewać dopóty dopóki nie dotarło do mnie, jak wiele mądrego ten utarty przekaz w sobie niesie. 

Pięta w dół z pozoru dotyczy samego ułożenia stopy, czyli rzeczy nieważnej i błahej. Kiedy patrzymy na takiego małego człowieczka, który dopiero co zaczyna się uczyć jazdy na swoim uroczym kucyku, ułożenie jego pięty jest ostatnią rzeczą, którą uważamy za ważną. Przecież tyle można powiedzieć! Że dosiad nie taki, że biodra źle rotowane, że miednica nie otworzona... a tu trener skupia się na tym szczególe, na tej pięcie. 

Ale wiecie, co? Mam wrażenie, że to ważne by mówić o pięcie. Bo samo zadarcie jej do góry to często coś więcej, niż źle ułożona stopa. Pięta w górze może świadczyć o złym dosiadzie, tak w ogóle. Jeźdźcy początkujący mają taką generalną tendencję do przykurczania nóg, zadzierania ich do góry i potem zaciskania kolan o siodło (co w gruncie rzeczy jest niczym innym jak tylko próbą uniknięcia potencjalnego upadku). 

Słowa "pięta w dół" nakłaniają jeźdźca do tego, by zamiast przykurczał nogę, rozprostował ją i pociągnął mocno w dół. Dzięki temu dosiad staje się dużo lepszy, noga przestaje aż tak latać, a samo ułożenie stopy sprawia, że łatwiej znaleźć oparcie w strzemieniu. Same plusy. 



3. "Więcej bata"

Nie lubię bata. Jeszcze bardziej nie lubię bicia koni. Nie uważam, że powinniśmy używać więcej bata, bo jestem ogromną zwolenniczką używania sygnałów jak najsubtelniejszych. Mimo wszystko rozumiem ideę instruktorów, których słowa wyżej zacytowałam. "Więcej bata" rozpatrzmy nie w sensie dosłownym czy jako zachętę do bicia zwierząt, ale w sensie raczej "metaforycznym". 

a) Po pierwsze, nie zapomninajmy o tym, że konia czasem trzeba ukarać. Nie mówię o biciu. Chodzi mi o to, że zdarzają się takie sytuacje, w których koń z pełną premedytacją zachowa się źle, a naszym obowiązkiem jest powiedzenie mu: "hola, hola, kolego! takiego zachowania to ja nie toleruję". 

b) Po drugie. W rekreacji bata zwykle używa się, by sprawić, żeby "leniwe" zwierzę nieco przyspieszyło. Instruktorzy krzyczą więc swoje "więcej bata" w sytuacji, gdy widzą że zwierzę powłóczy nogami, brakuje mu zaangażowania zadu i w ogóle ma w sobie mało energii. Takich sytacji powinniśmy unikać. Koń, nie ważne jak wolno miałby się poruszać, zawsze powinien mieć w sobie ten "błysk", tą energię w każdym swoim kroku. 

To jak, oddajemy honor? 

MAŁA INFORMACJA

Moi drodzy, kochani i najcudowniejsi czytelnicy! Jak zwykle bardzo dziękuję Wam za to, że jesteście. Że mnie czytacie. To miłe wiedzieć, że nie pisze się między sobą, a muzami, tylko do jakiegoś prawdziwego, żywego człowieka z krwi i kości. A jeśli tych ludzi jest kilku to już w ogóle jest się w siódmym niebie :) Byłabym Wam bardzo wdzięczna za wszystkie łapki/serduszka czy jakiekolwiek inne reakcje na moje posty. To mega miłe, mega motywujące i w ogóle... awww <3
Copyright © 2014 JAK LEPIEJ JEŹDZIĆ KONNO? , Blogger
Wypasiony Katalog Stron