Wiem, że może to zabrzmieć jakbym właśnie przeczyła wszystkiemu co kiedykolwiek o kontakcie pisałam, ale proszę Was: nie zrażajcie się tym mało ciekawym (mówiąc ściślej: nudnym) początkiem, który bardziej Wam wszystko pomiesza niż ułoży. Nie wiem, czy kiedykolwiek zdarzyła Wam się sytuacja gdy spotkaliście człowieka o nieżaleznym dosiadzie, miękkiej ręce i delikatnym kontakcie, a który wcale nie był dobrym jeźdźcem.
Musicie wiedzieć, że w jeździectwie nie liczy się tylko forma, lecz również treść. O czym mówię? O tym, że oprócz dobrego dosiadu i miękkiej ręki (które są oczywiście super ekstra ważne) potrzebujemy bardzo ważnego elementu, a mianowicie umiejętności korzystania z tego właśnie dobrego dosiadu i miękkiej ręki.
Jeżeli jeździec siedzi na koniu poprawnie, a nie potrafi w żaden sposób przekazać zwierzęciu komunikatów - zasadniczo czegoś kluczowego mu brakuje.
O tym jak używać łydek tak, żeby działały na konia pisałam już w innym poście. Tym razem przyszedł czas na rękę. Tam, tam, tam...
Tym co w rozumieniu zagadnienia jest dla nas wyjściowe jest pozycja neutralna, czyli ułożenie ręki podczas którego wcale nie działamy na konia. Utrzymujemy stabilny i miękki kontakt, ale nie wydajemy żadnych komend. Każde nasze odejście od tego stanu będzie pewną formą (zamierzoną bądź nie) oddziaływania na konia. Tego właśnie "zaburzenia" będziemy używali jako komunikacji.
Sęk polega w tym, by wiedzieć jak świadomie wywoływać te "zaburzenia". Jeśli brakuje nam tej wiedzy, komunikaty będą "na chybił trafił" i z końskiego punktu widzenia po prostu nielogiczne. Trzeba odnaleźć tą cienką granicę między brakiem wiedzy, a nadużywaniem wiedzy (czyli brakiem wyczucia).
Zasada podstawowa (prowadzenie konia po prostym)
Pozycja neutralna ręki powinna być punktem wyjścia i gotowością do wykonania jakiegoś działania. Kiedy jedziemy na wprost nasza jedna wodza powinna utrzymywać kontakt bardzo stabilny, który wyznacza po jakim "torze" koń się porusza. Jest to wodza zewnętrzna i współpracuje z łydką wewnętrzną (w sensie: jeżeli chcesz jakoś wodzą zewnętrzną pokazać trasę to dajesz w tym samym czasie łydkę wewnętrzą; chwytasz konia z "dwóch stron").
Jeżeli chodzi o wodzę wewnętrzną, jest ona tą wodzą, która prosi o rozluźnienie, jest milutka i mięciutka.
Trzy typy działania wodzą:
Odejść od stanu wodzy neutralnej można na wiele sposobów, ale ja opiszę te 3 które są najczęściej w środowisku jeździeckim przywoływane.
Pierwszy z nich nazywa się wodzą bezpośrednią. Wtedy ręka jest tak ustawiona jakby chciała ciągnąć wodzę w kierunku równoległego do niej biodra. Zwykle używa się go jako pomocy ograniczającej, która uniemożliwia wypadanie końskiego ciała i ty samym prowadzi go po pewnej trasie. Mówiąc prosto, mówi zwierzęciu: nie tutaj, nie pójdziesz.
Przeciwieństwem wodzy bezpośredniej jest wodza otwierająca, która mówi koniowi: tak, tutaj możesz podejść. Polega ona na odstawianiu (odsuwaniu) ręki od kłębu.
Wodzę bezpośrednią można połączyć z wodzą otwierającą. Przykładowo jeśli moja prawa ręka zadziała jako wodza bezpośrednią to powiem koniowi: w prawo nie przejdziesz. Jeżeli w tym samym czasie lewą dłonią użyję wodzy otwierającej to powiem koniowi: w lewo możesz iść. To plus praca łydek będzie idealnie wykonanym zakrętem.
Trzecim typem wodzy jest wodza pośrednia, działająca tak jakby ręka chciała pociągnąć wodzę w kierunku przeciwległego biodra. Zwykle używa się jej jako krótkotrwałej korekty gdy ciało konia nie jest ustawione w sposób poprawny.
Jak widzicie, wodzami raczej nie działa się naraz w ten sam sposób. Chociaż wodza bezpośrednia jest super pomocą to dwie wodzę bezpośrednie są totalną porażką ("tu nie idź i tu nie więź"). Tak samo jest z wodzami otwierającymi ("tu idź i tu idź") i pośrednimi.
Pozdrawiam serdecznie,
M.