Z dosiadem jest tak, że nigdy nie da się ułożyć go w takiej pozycji, jakby się tego chciało. A tu noga nie chce się obciągnąć do tyłu, a tu biodro nie jest w stanie się otworzyć, a jeszcze kiedy indziej to wredne udo nie umie się zrotować. Nie owijajmy w bawełnę, daleko nam do klasy mistrzowskiej. Każde nasze kolejne części ciała w dość przykry sposób dają znać o sobie, a właściwie to o swoich ograniczeniach, które uniemożliwiają nam cokolwiek osiągnąć.
Widząc to wszystko co umiemy, a właściwie to wszystko czego nie umiemy, możemy dojść do wniosku, że nasze ciało jest niezdolne do prawidłowej jazdy, jakkolwiek szeroko byłaby ona rozumiana. No bo jak tu wysiedzieć kłus ćwiczebny kiedy miednica nie umie się ułożyć, albo jak galopować z łydką wpadającą na końską łopatkę?
Myślę, że każdy z Was w swoim życiu choć raz widział jak wygląda układ kostny człowieka. Czy to na rysunku w szkolnym podręczniku, czy w Internecie, na makiecie czy czymkolwiek. Wiecie o czym mówię, tak? No więc Wasz układ kostny jest idealnie przystosowany do tego byście byli w stanie ułożyć swoje ciało w dowolnej jeździeckiej pozycji. Słyszycie? Dowolnej. Wasz układ kostny umożliwia Wam rotowanie bioder, układanie łydek do tyłu, a nawet robienie szpagatów... A jednak zapewne większość z Was nie jest w stanie tego dokonać. Będę bardzo odkrywcza jak powiem, że wszystko to jest winą Waszych mięśni? Chyba nie.
Wasz układ mięśniowy powoduje, że kręgosłup nie może (choć mógłby) przyjąć pewnych pozycji. Ta niemożość nie wynika jednak z siły waszych mięśni, ich rozbudowania, wielkości, kształtu, czy jakichkolwiek innych parametrów. Nie, wynika ona z braku rozciągnięcia.
Tak wiem, pewnie teraz nastąpi symfonia pełnych zawiedzenia westchnień (serio Malwina...), ale zachowam się jeszcze gorzej bo jako clou posta palnę Wam wykład z anatomii.
Żeby nie było, nie jestem w żaden sposób związana z biologią jako taką, a i z biologami patrzymy na siebie trochę krzywym okiem; proszę więc nie traktować moich wywodów tak za bardzo na serio. Nie uczyć się z nich w każdym razie do kartkówek, no chyba że ktoś ma upodobanie w zbieraniu jedynek. Nie bronię.
W każdym razie... Każdy mięsień (spośród tych odpowiadających za ruch w ogólnym rozumieniu tego słowa - nogi, ręce et cetera) jest przyczepiony do kości za pomocą ścięgien. Kiedy mięśnień jest przykurczony, wtedy zaczyna ograniczać zakres ruchu kości.
Tak na chłopski rozum, kiedy prowadzisz psa na krótkiej smyczy, wtedy jego zakres ruchów jest mniejszy (nie może za daleko pójść), a gdy prowadzisz go na długiej smyczy jest większy (wtedy może pójść daleko). Z kośćmi jest podobnie.
Kiedy mięśnie są rozciągnięte, są "długie". To z kolei umożliwia kościom na duże zakresy ruchów, bez tego niemiłego uczucia ciągnięcia, kiedy Twoje ciało mówi Ci w sposób dobitny: "przestańże już, do cholery!".
Nasz mięśnie, szczególnie mięśnie w okolicach połączenia nóg i miednicy (tak, to przez nie tak trudno Ci poprawnie usiaść) są bardzo skurczone. Trochę jesteśmy winni sami sobie, w końcu kto siedzi po osiem godzin dziennie przed biurkiem (każdy).
Żeby osiągnąć swobodę poruszania, a także tę (niemalże mistyczną) zdolnosć ustawienia dosiadu w sposób poprawny- musicie się rozciągać. 20 minut dziennie, tak na dobry początek.
Same ćwiczenia, za które się zabieracie nie są jednak najważniejsze. Najważniejsze jest (poza oczywiście rozgrzewką, zdrowym rozsądkiem, unikaniem kontuzji) to, żeby być systematycznym. Ćwiczyć codziennie, dłużej niż 15 minut.
A zatem w następnym poście (postach?) przedstawię Wam te wszystkie mięśnie, które najbardziej przeszkadzają Waszym ciałom w ustawieniu się w poprawnym dosiadzie. No i co najważniejsze - jak je rozciągnać.
Malwina