Żyjemy w świecie gdzie wszystko bierze się bardzo na poważnie. Powiedziałabym nawet: zbyt na poważnie. Czy odniesiemy sukces, czy też porażkę - przejmujemy się tym mocno, aż do samej głębi. Odchorowujemy każde złe słowo o naszym ego, a po komplemencie w żaden sposób nie jest się w stanie doprowadzić nas na ziemię.
My - reprezentujący społeczeństwo tak zwanych koniarzy - jesteśmy powyższego doskonałym przykładem. Dumni z panowania nad ogromnym zwierzęciem (pozdrawiam Was, konie) nie umiemy znieść porażki.
Każde ośmieszenie jeździectwa powoduje, że wściekamy się jak diabli, a złe słowo o naszym Koniu budzi najgorsze instynkty o które sami siebie byśmy się nie osądzali.
Brakuje nam dystansu. Tego czegoś co pozwala śmiać się nawet podczas przegranych zawodów. I nie mówię to o śmiechu przez łzy. "Błogosławieni Ci, którzy śmieją się sami z siebie, albowiem oni będą mieli ubaw do końca życia" - powiedział ks. Twardowski, a jego słowa są sednem w dosłownym tego słowa znaczeniu.
Pewnie i tu znajdą się sceptycy. No bo dystans to tam fajna rzecz, ale co z ludźmi, którym natura poskąpiła tego daru?
Z chęcią odpowiadając na tą wątpliwość przytoczyłabym wielkie życiorysy jeszcze większych sław, ale prawda taka, że jedyny życiorys, który znam to mój własny.
Nie będę ukrywać, jestem ekstrawertyczką. Mój mózg bombarodwany jest całym szeregiem skarajnych uczuć, a całokształt skromnej mej osoby podchodzi do wszystkiego zdecydowanie zbyt emocjonalnie.
Każda porażka to jeden wielki sygnał: "Malwa, byłaś to niczego", a sukces: "Byłaś genialna!".
Sęk tkwi w tym, żeby zdać sobie sprawę z tychże emocji i wyśmiać je. Ale nie tak niemiło. Zadać sobie przyjacielskiego "pstryczka w nos", przewrócić oczami w odpowiedzi na to co rodzi się w głowie.
No bo, przyznajcie sami, to jak podchodzimy do swojego ego jest wręcz śmieszne.
Brak dystansu do siebie jest fatalny w skutkach, szczególnie w jeździectwie. Konie nie są w stanie dogadać się z naszym JA, które błądzi gdzieś w nieznanej czasoprzestrzeni i w stopniu całkowitym zajęte jest dogłębnym analizowaniem każdego "ruchu". Jak w szachach.
Ludzie, śmiejcie się sami z siebie. To nasza broń, nasza moc. Najpiękniejsze co w jeździeckim życiu zrobić można. I dla konia, i - przede wszystkim - dla siebie.
Malwina