Ile razy rozmawiam z mniej lub bardziej doświadczonymi jeźdźcami, tyle razy słyszę od nich wytęsknione: "no bo ja tak bardzo chciałbym się zmienić". Problem tylko, że ostatecznie do żadnej zmiany wcale nie dochodzi, a czemu - nawet sam delikwent tego nie wie. Ilość szkoleń nie ma tu nic do rzeczy, przecież przeciętny jeździec ma całą teorię w małym palcu, wcale nie mówię tego z ironią. Podręczniki, artykuły? O nich już nawet nie wspominam, bo nawet po przeczytaniu wszystkich dzieł Monty Robertsa można być kiepskim jeźdźcem. Można? Ano można.
W każdej zmianie chodzi o to, żeby się zmienić i to chyba w tym wszystkim jest największym problemem. Bo zmienić się to znaczy zacząć robić coś inaczej, a to wydaje się przecież dziwne i nieprzyjemne. Co ważniejsze - zmienić się to znaczy obrać inny punkt widzenia.
Każdy z nas ma w sobie poczucie czym jest dobry sposób jazdy na koniach, ten właśnie staramy w sobie pielęgnować i do tego dążymy. Czytając dowolny podręcznik jeździecki wychwytujemy w nim to, co wydaje nam się mądre i logiczne, to za to co kłóci się z naszymi poglądami jest przez nas ignorowane lub też uznawane za głupie i bezsensowne.
W zmianie chodzi o to, żeby zrozumieć, że nie każdy nasz pogląd jest słuszny, a to co nam wydaje się ideałem jeździectwa może wcale nim nie być.
Zmieniając się jeździec może się czuć jakby właśnie robił coś źle, jakby nadmiernie się garbił lub nadmiernie usztywniał - właśnie dlatego, że nasze odczucia potrafią bardzo odległe od rzeczywistości. Właśnie dlatego każdemu z nas potrzebny jest trener, który stojąc z boku będzie nas prowadził w określonym kierunku, nawet jeśli nam samym droga ta będzie wydawała się dziwna i nieprzyjemna.
Tak to już jest, że nie zawsze mamy rację, czasem trzeba przyznać się do niewiedzy i otworzyć na to co mówi ktoś inny, ktoś bardziej doświadczony. Tak właśnie zaczyna się zmiana.
Malwina