Zanim dojdę do sedna, przytoczę Wam krótką rozmowę, którą przeprowadziłam kiedyś (z dobrych parę lat temu) z młodą amazonką. Dziewczyna widząc, że trzymałam w ręku palcat, spojrzała na mnie wzrokiem iście karcącym. Zdaje się, że długi, ujeżdżeniowy bat musiał wyglądać w jej oczach przynajmniej jak średniowieczne narzędzie tortur. Nie wchodząc jednak w zbytnie szczegóły: spytała się mnie, czemu z nim jeżdżę. W jej opini, którą wyraziła miło i kulturalnie, bat straszy konia i "może spowodować u niego rozstrojenie nerwowe".
Nie chciałam jednak pisać tu ani o batach, ani o tym czy i kiedy można ich używać, bo tym tematem już się zajmowałam.
Ta krótka rozmowa sprawiła jednak, że zrozumiałam co powoduje, że natural bardzo często okazuje się niewypałem.
Ta krótka rozmowa sprawiła jednak, że zrozumiałam co powoduje, że natural bardzo często okazuje się niewypałem.
Otóż głównym założeniem ideologii (jeśli tak można to nazwać) jest traktowanie konia naturalnie. Naturalnie, czyli po końsku. Problem jest jednak taki, że znaczna część koniarzy nie rozumie co znaczy traktować konia po końsku. I stąd rodzą się wszelkie mity, wśród których króluje jeden.
Mit : Konia nie wolno karać, koniowi trzeba ustępować
Zanim zabierzemy się za rozpatrywanie jego prawdziwości, a ściślej rzecz biorąc braku jego prawdziwości, powinniśmy spojrzeć na to, co myślą o tym konie. Czy one się karają? Czy kara jest dla nich czymś naturalnym? Patrząc na poniższe zdjęcie, śmiem twierdzić, że tak.
Koń po lewej stanowczo, bo za pomocą kopyt pokazuje swojemu towarzyszowi, że ten zachował się źle.
Jeśli nie zrozumiemy tego, nie będziemy mogli pracować poprawnie ze zwierzęciem. Hiererchia, podstawa naszej końsko-ludzkiej relacji, bazuje na systemie kar i nagród. Jeśli chcemy przekazywać coś zwierzęciu, coś od niego wymagać - musimy stać się wysoko postawionymi w hierarchii liderami. A żeby tego dokonać, czasem musimy zwierzę ukarać, czasem musimy postawić na swoim.
Problem z ludźmi zajmującymi się jeździectwem naturalnym jest taki, że starają się oni traktować konia jak słodkiego króliczka. Słodkiego króliczka nie można ukarać, nie można wypuszczać na padok (bo mu się jeszcze bialutkie futerko przybrudzi).
Powinniśmy konia traktować jak koń. Oto stworzony przeze mnie pięć zasad myślenia dobrego jeźdźca:
1. Koń. Po pierwsze koń.
Czasem po prostu czegoś nie rozumiemy. Nie wiemy o co chodzi, a szukając odpowiedzi na nurtujące nas pytania, znajdujemy tyle różnych opnini na ten temat, ilu ludzi jest na ziemi. I co tu począć?
W takim wypadku spójrzmy na konia. On, niezależnie od wszystkiego, będzie na swój temat wiedział więcej niż jakikolwiek profesor hipologii. Z całym szacunkiem dla hipologów.
I stąd rodzi się punkt 2.
2. Obserwuj.
Obserwuj i wyciągaj wnioski. Nie staraj się domyślać, bo to niczego Ci nie przyniesie. Nie jesteś koniem, więc nie możesz myśleć jak koń. Możesz za to obserwować jego zachowania i starać się je naśladować.
Przykład zupełnie prozaiczny (ale jakże znany!): chcesz konia ukarać. Zamiast domyślać się jak to zrobić, snuć Bóg wie jak skomplikowane teorie, wystarczy że zaczniesz obserwować konia. Zobaczysz, że kopytne przyjmują wtedy agresywną postawę ciała i zrobisz tak samo. Volia!
Obserwować konia możesz jednak w jeszcze innym celu: patrz kolejny podpunkt.
3. Co koń mówi o Tobie
Koń swoim zachowaniem pokaże Ci, czy Twoje próby są dobre, czy też nie. Jak? Jeśli będzie wykazywał oznaki dyskomfortu bądź niezadowolenia - znaczy, że coś w Tobie mu nieodpowiada. Nie jesteś wtedy jak koń, nie traktujesz konia jak koń.
I stąd...
4. Krytyczne oko...
Nie możesz pozwolić sobie na takie "nic nie robienie". Szkolić, poprawiać, ulepszać musisz się cały czas.
5. Najpierw inny sposób myślenia, potem nowy sprzęt
Podstawą dobrego jeździectwa jest dobry sposób myślenia. Sprzęt jest drugorzędny. Nie wierzysz mi? Otóż widziałam pełno ludzi jeżdżących na cordeo i zadających zwierzęciu ból (a przynajmniej duży dyskomfort).
Dobry sposób myślenia... co to oznacza? Otóż wszystko to, o czym właśnie piszę: krytyczność wobec siebie, otwartość na nowe rzeczy, obserwowanie siebie i konia...
Jeździectwo pseudo - naturalne
Każdy nurt ludzi, który twierdzi że dba o dobro konia, choć traktuje zwierzę jak słodkiego, puchatego króliczka: nie zasługuje na miano "jeźdźca naturalnego". Przykro mi, ale cel nie uświęca środków. Nie w jeździectwie.
Przypuszczam - jest to moja opinia i można się z nią nie zgadzać - że pseudo - naturale zadają koniowi tyle szkody, ile jeźdźcy - ignoranci.
Czemu?
Weźmy na przykład uległość wobec konia. Jeśli nie bedziesz stosował sytstemu kar, zwierzę nauczy się, że może Tobą pomiatać. Pomiatać to znaczy gryźć, kopać....
Kolejnym przykładem są kanarki sznurkowe. Niedoświadczony jeździec może zadać nimi więcej bólu, niż wędzidłem.
Czy ja jestem jeźdźcem naturalnym?
Jeśli definiujemy tak każdego, kto stara się pracować z końmi zgodnie z ich naturą, to tak, oczywiście jestem jeźdźcem naturalnym. Napotykam się na niepowodzenia, czasem wkurzam, ale zwykle staram się być wyrozumiała wobec moich podobiecznych.
Jeśli jednak jeźdźcem naturalnym nazywamy tego, kto jeździ na halterkach, rezygnuje z ujeżdżenia, karania i dbania o hierarchię, to nie. Żałuję? Śmiem mieć pewne wątpliwości.
Malwina
Problem z ludźmi zajmującymi się jeździectwem naturalnym jest taki, że starają się oni traktować konia jak słodkiego króliczka. Słodkiego króliczka nie można ukarać, nie można wypuszczać na padok (bo mu się jeszcze bialutkie futerko przybrudzi).
Powinniśmy konia traktować jak koń. Oto stworzony przeze mnie pięć zasad myślenia dobrego jeźdźca:
1. Koń. Po pierwsze koń.
Czasem po prostu czegoś nie rozumiemy. Nie wiemy o co chodzi, a szukając odpowiedzi na nurtujące nas pytania, znajdujemy tyle różnych opnini na ten temat, ilu ludzi jest na ziemi. I co tu począć?
W takim wypadku spójrzmy na konia. On, niezależnie od wszystkiego, będzie na swój temat wiedział więcej niż jakikolwiek profesor hipologii. Z całym szacunkiem dla hipologów.
I stąd rodzi się punkt 2.
2. Obserwuj.
Obserwuj i wyciągaj wnioski. Nie staraj się domyślać, bo to niczego Ci nie przyniesie. Nie jesteś koniem, więc nie możesz myśleć jak koń. Możesz za to obserwować jego zachowania i starać się je naśladować.
Przykład zupełnie prozaiczny (ale jakże znany!): chcesz konia ukarać. Zamiast domyślać się jak to zrobić, snuć Bóg wie jak skomplikowane teorie, wystarczy że zaczniesz obserwować konia. Zobaczysz, że kopytne przyjmują wtedy agresywną postawę ciała i zrobisz tak samo. Volia!
Obserwować konia możesz jednak w jeszcze innym celu: patrz kolejny podpunkt.
3. Co koń mówi o Tobie
Koń swoim zachowaniem pokaże Ci, czy Twoje próby są dobre, czy też nie. Jak? Jeśli będzie wykazywał oznaki dyskomfortu bądź niezadowolenia - znaczy, że coś w Tobie mu nieodpowiada. Nie jesteś wtedy jak koń, nie traktujesz konia jak koń.
I stąd...
4. Krytyczne oko...
Nie możesz pozwolić sobie na takie "nic nie robienie". Szkolić, poprawiać, ulepszać musisz się cały czas.
5. Najpierw inny sposób myślenia, potem nowy sprzęt
Podstawą dobrego jeździectwa jest dobry sposób myślenia. Sprzęt jest drugorzędny. Nie wierzysz mi? Otóż widziałam pełno ludzi jeżdżących na cordeo i zadających zwierzęciu ból (a przynajmniej duży dyskomfort).
Dobry sposób myślenia... co to oznacza? Otóż wszystko to, o czym właśnie piszę: krytyczność wobec siebie, otwartość na nowe rzeczy, obserwowanie siebie i konia...
Jeździectwo pseudo - naturalne
Każdy nurt ludzi, który twierdzi że dba o dobro konia, choć traktuje zwierzę jak słodkiego, puchatego króliczka: nie zasługuje na miano "jeźdźca naturalnego". Przykro mi, ale cel nie uświęca środków. Nie w jeździectwie.
Przypuszczam - jest to moja opinia i można się z nią nie zgadzać - że pseudo - naturale zadają koniowi tyle szkody, ile jeźdźcy - ignoranci.
Czemu?
Weźmy na przykład uległość wobec konia. Jeśli nie bedziesz stosował sytstemu kar, zwierzę nauczy się, że może Tobą pomiatać. Pomiatać to znaczy gryźć, kopać....
Kolejnym przykładem są kanarki sznurkowe. Niedoświadczony jeździec może zadać nimi więcej bólu, niż wędzidłem.
Czy ja jestem jeźdźcem naturalnym?
Jeśli definiujemy tak każdego, kto stara się pracować z końmi zgodnie z ich naturą, to tak, oczywiście jestem jeźdźcem naturalnym. Napotykam się na niepowodzenia, czasem wkurzam, ale zwykle staram się być wyrozumiała wobec moich podobiecznych.
Jeśli jednak jeźdźcem naturalnym nazywamy tego, kto jeździ na halterkach, rezygnuje z ujeżdżenia, karania i dbania o hierarchię, to nie. Żałuję? Śmiem mieć pewne wątpliwości.
Malwina