1. Poprawne ułożenie ręki (i całego ciała)
2. Jazda na pomocach (aktywna praca zadu)
3. Moment oddania wodzy
Zanim więc zaczniemy oddawać wodze, nasze ręce muszą być poprawnie ułożone. Łokcie zgięte, jednak znajdujące się przed tułowiem, dłonie zamknięte, jednak nie zaciśnięte, ręce rozluźnione.
Cały nasz dosiad musi być zresztą poprawny. Jak pisałam niedawno, jeździectwo to wielki supeł, którego elementów (dosiadu, łydek, rąk) nie da się oddzielić od siebie.
Musimy łydkami najechać konia do naszej ręki (nie może być tak, by wodze, które popuścimy, zostały luźne - szczegółowo opisałam to w poście, którego link znajdziecie powyżej).
Dopiero, gdy koń dochodzi do naszej ręki od zadu, do tego jest - podobnie zresztą jak my - rozluźniony, możemy zacząć zabierać się za oddanie wodzy.
Można powiedzieć, że da się oddać wodze na dwa sposoby:
1. Metoda "zgiętego łokcia"
Jedziemy na koniu, mając przy tym zgięty łokieć. Delikatnie prostując go - lub też odwrotnie, mocniej zginając go, możemy kontrolować oddawanie i zbieranie wodzy.
Metoda jest jednak mniej precyzyjna, niż ta, którą opiszę pod spodem.
2. Metoda "otwierania palców"
Jeśli otworzymy całą rękę, wodze wyślizgną nam się z rąk. Żeby kontrolować stopień oddania wodzy, musimy "otwierać poszczególne palce", tzn. poluzować je - przy czym główne zadanie należy się serdecznemu (temu czwartemu).
Pamiętaj:
1. Oddawanie to nie to samo, co wypuszczanie wodzy z rąk. Bardzo ważne jest to, by wyczuć ruch szyi konia i "iść do przodu ręką razem z nią"
2. Ruch szyi zapewniony jest właśnie przez ruch nóg, kontrolowanych przez łydki.
3. Wodze mogą działać oddającą, wstrzymująco, ale w żadnym razie nie ciągnąco.
Malwina
Ps. Sory, że post wyszedł taki krótki, ale grzechem byłoby nie wspomnieć w kwestii kontaktu o tak ważnej rzeczy, jak oddawani wodzy (oj, zdziwlibyście się, ile osób robi to źle!).