Czy w jeździectwie działają prawa fizyki? Pytanie wydaje się dość proste, bo przecież nawet przedszkolak wie, że od zasad obowiązujących w przyrodzie się nie uwolnimy. I tu nasuwa się kolejna myśl - skoro fizyka jest nieodłącznym elementem jeździectwa, czy nie możemy wykorzystać jej, by wspomóc naszą jazdę?
Fizykę w jeździectwie nie tylko wykorzystać się da, ale i trzeba. Często używamy jej podświadomie (podczas upadku starasz się "ratować", bo wiesz, że zadziała na Ciebie siła grawitacji, która ściągnie Cię na ziemię), ale jeszcze częściej działamy wbrew niej, dziwiąc się przy tym: "czemu nic mi nie wychodzi?". No naprawdę ciekawe, czemu...
1. Nie marnuj energii
Koń podczas jazdy działa na Ciebie pewną siłą, przekazując Ci w ten sposób energię (fiz. 'zdolność do wykonywania pracy'). Jedno z praw fizyki mówi, że energia nie może zniknąć - dlatego też po otrzymaniu jej od konia, "musisz" coś z nią zrobić.
Weźmy na przykład kłus. Koń podczas "podskoków" daje Ci pewną energię, której część jest amortyzowana przez Twoje stawy. Co się dzieje z resztą? Znajduje ona swoje ujście w podrzucaniu Cię (tak, to przez nią podskakujesz).
Energia ruchu konia to taka "wredna zołza", która znajduje swoje ujścia w najmniej do tego przeznaczonych elementach. Można jednak skierować ją do czynności, które są dość pożyteczne. Przykład?
Podczas anglezowania, do wstawania, staraj się nie wykorzystywać swoich mięśni, ale "gotową" już energię dostarczoną ruchem konia. Minimalizuj wysiłek mięśni, a jak najwięcej energii, którą otrzymujesz od zwierzęcia, spożytkuj.
2. Skutki nieobciążania strzemion
Zastanawiasz się może, czemu Twoje nogi są niestabilne (nie mówię tu o kłusie anglezowanym)? Nieobciążone strzemiona coś o tym wiedzą.
Ruch konia powoduje, że na Twoje ciało działa pełno różnych sił. Podczas każdego kroku zwierzęcia Twoje łydki bezwładnie przesuwane są w przód i w tył (czasem też na boki - odśrodkowa i takie tam). Każde mocniejsze zaciśnięcie nóg wokół siodła owszem, zniweluje problem, ale spowoduje, że cały się zepniesz i zaczniesz podskakiwać. Rozluźnisz się - przestaniesz podskakiwać, ale Twoje nogi zaczną "telepać się" na wszystkie strony. Jedyny sposób na wyjście z sytuacji - obciążenie strzemion (ale nie przesadne).
3. Pochylanie się w kłusie i galopie - okiem fizyki
Jeśli jedziemy na koniu i siedzimy prosto, siła którą działa na nas koń jest prostopadła do podłoża. A to oznacza, że powoduje nasze przemieszczanie się na płaszczyźnie "góra - dół".
Jeśli siedzimy na koniu, będąc pochylonym do przodu, siły działające na nasze ciało idą na skos. A to oznacza, że podskakujemy i do przodu (z każdą chwilą nasze pochylenie się pogłębia) i do góry. A więc przemieszczamy się na płaszczyznach "góra - dół" i "przód - tył". Słowem - jesteśmy niestabilni.
Moment, w którym dana część naszego ciała jest najbardziej stabilna, to moment, w którym jest ona prostopadle położona względem ziemi, lekko napięta (= nie bezwładna), ale również nie spięta:).
4. Czemu powinniśmy rozkładać ciężar na całą powierzchnię ciała?
Ponieważ siła, którą działamy na konia jest dość duża (dla osoby ważącej 60 kg, wynosi ona około 600N). Jeśli cały nasz ciężar rozkładamy jedynie na kości kulszowe, może to być dla konia bolesne. Jeśli za to rozkładamy go na całą powierzchnię nóg, ud i pośladków, koniu jest znacznie wygodniej.
Poza tym (porzucając na chwilę całą fizykę), jeśli rozkładamy tak nasz ciężar, dużo łatwiej i precyzyjniej możemy wysyłać zwierzęciu sygnały. Mamy wtedy głębszy, mocniejszy i bardziej stabilny dosiad (dużo pisała o tym Sally Swift, której książki gorąco polecam).
5. I na koniec drobna uwaga
W pkt. 1 pisałam, że nie powinniśmy używać zbyt dużo naszych mięśni. Jest jednak moment, w którym po prostu musimy z nich korzystać. Mianowice podczas siadania w kłusie anglezowanym. Jeśli robimy to bezwładnie, zadajemy koniu ogromny ból. Wg. moich obliczeń, osoba ważąca 60 kg działa na konia taką samą wartością, jak kilogramowy przedmiot upuszczony z 6m wysokości na powierzchnię ziemi (w zależności od tego, jak wysoko anglezujemy, wartości mogą się zmieniać).
Poza tym (porzucając na chwilę całą fizykę), jeśli rozkładamy tak nasz ciężar, dużo łatwiej i precyzyjniej możemy wysyłać zwierzęciu sygnały. Mamy wtedy głębszy, mocniejszy i bardziej stabilny dosiad (dużo pisała o tym Sally Swift, której książki gorąco polecam).
5. I na koniec drobna uwaga
W pkt. 1 pisałam, że nie powinniśmy używać zbyt dużo naszych mięśni. Jest jednak moment, w którym po prostu musimy z nich korzystać. Mianowice podczas siadania w kłusie anglezowanym. Jeśli robimy to bezwładnie, zadajemy koniu ogromny ból. Wg. moich obliczeń, osoba ważąca 60 kg działa na konia taką samą wartością, jak kilogramowy przedmiot upuszczony z 6m wysokości na powierzchnię ziemi (w zależności od tego, jak wysoko anglezujemy, wartości mogą się zmieniać).