Parę dni temu (dokładnie dziewięć), postanowiłam sobie, że sprawdzę kiedy wypada następny dzień konia. Okazuje się, że ma to miejsce 30 kwietnia, czyli idealnie za parę dni. Znacie mnie już na tyle dobrze, że nie powinniście być zdziwieni faktem, że coś specjalnego z tej okazji naskrobałam.
Dziękuję Ci, koniu. Dziękuję Ci za to, że jesteś i że mnie znosisz. Przymykasz oczy na moje niedoskonałości, których skądinąd jest na prawdę wiele. Nie obrażasz się, gdy tracę cierpliwość i nie uciekasz ode mnie, chociaż tak byłoby Ci znacznie łatwiej.
Dziękuję Ci za to, że mimo wszystko ode mnie wymagasz. Że umiesz się postawić, by nauczyć mnie pokory. Bo przyznam sama, potrafię być pyszna i nieznośna.
Dziękuję Ci za to, że godzisz się żyć w ciasnym boksie: tak bardzo innym i tak bardzo gorszym od naturalnej dla Ciebie łąki.
Dziękuję Ci za to, że mnie uszczęśliwiasz. Że wywołujesz na mojej twarzy uśmiech.
Ale tak na prawdę, najbardziej dziękuję Ci za to, że mimo wszystko jesteś sobą : koniem. To daje do myślenia. I to sprawia, że Cię kocham.
Ps. Krótko, wiem. Ale myślę, że więcej słów nie potrzeba.